Zielonogórski Uniwersytet Trzeciego Wieku od ponad trzech dekad daje seniorom przestrzeń do nauki, rozwoju i przyjaźni. O pasji, misji i planach na nowy rok akademicki rozmawiamy z Zofią Banaszak – prezeską Zarządu Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
– Zielonogórski Uniwersytet Trzeciego Wieku właśnie zainaugurował 34. rok akademicki. – Jest Pani związana z Uniwersytetem od samego początku. Jak zmienił się przez te lata?
– Bardzo. Zmieniała się rzeczywistość wokół nas, więc i Uniwersytet musiał się zmieniać. Inni są ludzie, inni słuchacze, inne potrzeby. Kiedyś dominowali emeryci po długich latach pracy zawodowej, dziś przychodzą też osoby młodsze – „młodsze” w naszym rozumieniu, czyli sześćdziesięciolatki, a czasem nawet osoby przed czterdziestką. Najstarszy nasz słuchacz ma 98 lat!
Średnia wieku w ZUTW to około 70 lat. W tej chwili mamy 978 słuchaczy, ale co roku ta liczba się zmienia – w styczniu przyjmujemy kolejnych chętnych, już teraz na liście oczekujących jest około pięćdziesięciu osób. W tym roku dołączyło ponad stu nowych słuchaczy. I to jest wspaniałe – bo przychodzą ludzie z bardzo różnych środowisk i zawodów, często z wyższym wykształceniem, z pasją, z energią.
– Czyli Uniwersytet to nie tylko nauka, ale też ludzie i ich doświadczenia.
– Zdecydowanie. Każdego nowego słuchacza zapraszamy do rozmowy. Pytamy, co potrafi, dlaczego przyszedł, co go interesuje, ale też – co może wnieść do naszej społeczności. Bo my nie tylko uczymy, ale i uczymy się od siebie nawzajem. To jest największa siła ZUTW – różnorodność i otwartość.
– Co dziś jest ważniejsze: edukacja czy wspólnota?
– Jedno i drugie. Ale dziś słuchacze coraz częściej mówią: „Chcę być z ludźmi”. Chcą mieć obok siebie drugiego człowieka, z kimś porozmawiać, coś razem zrobić. Edukacja też jest bardzo ważna – uczymy języków obcych, ćwiczymy pamięć, rozwijamy sprawność fizyczną. Mamy mnóstwo zajęć ruchowych prowadzonych przez profesjonalistów, ale są też sekcje artystyczne, turystyczne, rękodzielnicze. Chodzi o to, żeby wyjść z domu, zrobić coś dla siebie, poprawić nastrój, a czasem nawet zdrowie.
– Wiele osób z młodszych pokoleń ma dziś trudności z nawiązywaniem relacji. Paradoksalnie to seniorzy wydają się bardziej aktywni społecznie.
– To prawda. Często przychodzą do nas osoby, które przez lata były bardzo aktywne zawodowo, ale nie miały czasu na pasje. Teraz, na emeryturze, chcą to nadrobić – pójść do muzeum, teatru, na koncert. Ktoś kiedyś powiedział: „Ja nie mam czasu, muszę mieć czas dla siebie” – i to jest właśnie kwintesencja Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Ten czas można pięknie wykorzystać, bo często to jeszcze 20, 30 lat życia.
– Jak wygląda codzienność Uniwersytetu? To duża organizacja.
– Mamy świetny zespół. Działa u nas grupa asystencka – prawie 40 osób – które pełnią dyżury w sekretariacie, pomagają w organizacji pracy, witają nowych słuchaczy. Czasem wystarczy uśmiech, dobre słowo, zaproszenie na spotkanie czy koncert. Jeśli ktoś się waha, staramy się, by nie był sam – zawsze znajdzie się ktoś, kto pójdzie z nim na zajęcia. To drobiazgi, ale one budują więź i sprawiają, że ludzie czują się potrzebni.
– Co najbardziej Panią cieszy po tylu latach?
– To, że Uniwersytet wciąż żyje i rozwija się. Że przychodzą nowi ludzie, że chcą być razem, działać, uczyć się, śmiać. Najważniejsze, żeby chcieć być z ludźmi – wtedy wszystko inne przychodzi samo.
📍Zielonogórski Uniwersytet Trzeciego Wieku powstał w 1990 roku. Obecnie zrzesza blisko tysiąc słuchaczy w kilkudziesięciu sekcjach tematycznych. Od 34 lat działa nieprzerwanie, promując aktywność, edukację i kulturę wśród seniorów regionu.



