Brakuje rodzin zastępczych. Tak jest w całym regionie lubuskim. W placówkach wciąż przebywają dzieci, które mogłyby dorastać w cieple i bliskości rodzinnego domu. Kandydatów na rodziny zastępcze jest coraz mniej, a potrzeby – coraz większe.
– Teraz to ja już nie wiem, jak wyglądało moje życie przedtem. Kocham to, co robię, kocham te dzieciaki. One wzbogacają nas. Niewiele mówi się o tym, ile dzieci dają rodzicom zastępczym – tylko o tym, co my im dajemy. A przecież my również dostajemy ogromnie dużo dobrych emocji – opowiada Kamila Majewska, prowadząca pierwszy rodzinny dom dziecka w Sulęcinie.
To właśnie powiat sulęciński – podobnie jak wiele innych w regionie – poszukuje kandydatów na rodziny zastępcze. Obecnie funkcjonuje tu 47 takich rodzin, ale to wciąż za mało.
Miłość ważniejsza niż formalności
– Poszukujemy kandydatów na rodziny zastępcze i oferujemy pełne wsparcie na każdym etapie. Wiemy, że to niełatwa decyzja – właściwie jedna z najważniejszych w życiu – ale warta podjęcia. Często słyszymy, że ludzie obawiają się, bo dzieci trafiające do pieczy zastępczej mają różne problemy czy zaburzenia. Tymczasem najbardziej potrzebna jest im po prostu miłość – mówi Anna Kluszczyk, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Sulęcinie.
W całej Polsce odchodzi się od instytucjonalnych form wsparcia – takich jak duże domy dziecka – w kierunku rodzinnych domów i pieczy zastępczej. Ale do tego potrzebni są ludzie – rodziny gotowe otworzyć swoje serca.
Nowe życie dla obu stron
– Ważne jest wsparcie i rozmowa. Zapewniam kandydatów, że nie ma powodów do obaw – ani jeśli chodzi o formalności, ani o wizyty w domu. Najważniejsza jest relacja z dzieckiem, otoczenie go miłością i wsparciem. My widzimy, jak te relacje się tworzą – to jest fantastyczne. Kibicujemy, wspieramy i pomagamy na każdym etapie. To początek nowego życia dla obu stron – podkreśla Monika Wysocka, kierowniczka ośrodka adopcyjnego w Gorzowie.
Finanse nie powinny być barierą
Wśród potencjalnych rodzin często pojawia się obawa, czy poradzą sobie finansowo. Dlatego samorządy podejmują działania, by zapewnić lepsze wsparcie.
– Wiemy, jak trudno jest dziś utrzymać rodzinę z dziećmi, a co dopiero otoczyć opieką dziecko, które z różnych powodów nie może być w domu rodzinnym. To są terapie, wizyty, indywidualne potrzeby. Dlatego zwiększyliśmy środki na pieczę zastępczą – mówi Krzysztof Karwatowicz, starosta gorzowski.
Najważniejsze – dobro dziecka
Problem braku rodzin zastępczych ma jeszcze jeden wymiar. Kiedy dziecko trafia do odległej placówki, jego biologiczni rodzice – jeśli chcą powalczyć o odzyskanie dziecka – mają utrudniony kontakt. Odległość, brak możliwości spotkań czy wspólnej terapii sprawiają, że więź jeszcze bardziej się rozluźnia.
A przecież w całym tym systemie chodzi o jedno – dobro dziecka. To ono powinno być wspólnym mianownikiem dla wszystkich decyzji.
Otworzyć serca
By zostać rodziną zastępczą, nie trzeba być idealnym. Trzeba mieć odwagę, cierpliwość i serce. Dzieci, które trafiają do pieczy zastępczej, potrzebują przede wszystkim miłości, przytulenia, czasu, opieki i wsparcia.
To – jak mówią ci, którzy już się zdecydowali – niewiele, a jednocześnie tak wiele.
Rozmowy o rodzicielstwie zastępczym wzbogaciły program I Forum NGO w Sulęcinie. Na zdjęciu rodziny zastępcze z Sulęcina.




