Taki przystojny, a taki wredny

Fot. pixabay
Lubuskie gminy biją na alarm. Niebezpieczni przybysze powodują straty w gospodarstwach, dewastują przyrodę. Lubuscy samorządowcy wystosowali apel do władz o pomoc w usunięciu intruzów, mimo ich niezaprzeczalnego wdzięku. O kim mowa? O szopach praczach.

Zrzeszenie Gmin Województwa Lubuskiego zaapelowało do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Zielonej Górze oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego o wsparcie finansowe w zakresie działań mających na celu ograniczenie populacji inwazyjnych gatunków obcych, w szczególności szopa pracza. Problem narasta od kilku lat.

„Zjawisko to wymaga pilnych działań, które powinny obejmować opracowanie i wdrożenie regionalnego programu finansowania działań edukacyjnych, prewencyjnych i interwencyjnych, wsparcie gmin w zakresie prowadzenia monitoringu, odłowów i ewentualnego odstrzału szopów praczy w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, służbami weterynaryjnymi i organizacjami społecznymi, współpracę z placówkami oświatowymi i mediami w celu podniesienia świadomości mieszkańców” – czytamy w apelu ZGWL.

Wszystko przez Luftwaffe?

Szop pracz to gatunek pochodzący z Ameryki Północnej, sprowadzony do Europy m.in. jako zwierzę futerkowe; w Niemczech zyskał trwałą populację i stamtąd zaczęła się jego ekspansja na wschód. Podobno problem zaczął się po zbombardowaniu ferm szopów hodowanych z myślą o kurtkach dla pilotów Luftwaffe. W Polsce szopy obserwuje się od końca XX w.; rozprzestrzeniają się w tempie ocenianym na około 80–100 km na pięć lat. Ich sukcesowi kolonizacyjnemu sprzyja wysoka rozrodczość, duża plastyczność ekologiczna i korzystne warunki siedliskowe w zachodniej Polsce.

Dane i mapy zasięgu wskazują, że największe zagęszczenia szopów występują właśnie w zachodniej Polsce  Co nam winne te przesympatyczne stworzonka? To bezwzględni zabójcy. Plądrują gniazda ptaków wodnych i płazów, wycinają w pień lokalne populacje mniejszych gatunków, powodują szkody w gospodarstwach (np. przy stawach hodowlanych), dewastują budynki gospodarcze. Na dodatek mogą przenosić pasożyty i patogeny istotne dla ludzi i zwierząt — m.in. glistę Baylisascaris procyonis oraz różne helminthy i patogeny wykrywane w badaniach europejskich populacji.

Rozstrzelać wroga?

Co robić? W Holandii wdrożono portal zgłoszeń obserwacji, a następnie działania lokalne: monitoring fotopułapkami, pułapki żywołowne ustawiane w miejscach potwierdzonej obecności i szybka reakcja na pojedyncze skupiska, by powstrzymać stałą kolonizację. Metoda łączy angażowanie społeczeństwa z ukierunkowanym odławianiem.

W Niemczech stosuje się oficjalnie polowania i odławianie, a także pułapki i monitoring oparty o dane łowieckie. W ostatnich latach pojawiły się też pilotażowe projekty i badania nad sterylizacją (immunokontracepcją) jako długofalową, humanitarną opcją ograniczania liczebności, choć metody te są nadal w fazie rozwoju i testów.

A co z nami? Głównie strzelamy. Fachowcy twierdzą, że sojusz wielu gmin to słuszny kierunek i potrzebna jest wspólna strategia monitoringu i reagowania. Do tego działania prewencyjne u producentów i w gospodarstwach — zabezpieczenie budynków gospodarczych, stawów, pojemników na odpady; edukacja rolników i właścicieli nieruchomości. Wreszcie ukierunkowane odławianie tam, gdzie potwierdzona stała obecność. W wielu krajach masowy odstrzał budzi sprzeciw społeczny i może być nieskuteczny bez jednoczesnej kontroli migracji. Dlatego eksperci zalecają integrowanie narzędzi i przestrzeganie przepisów ochrony przyrody i dobrostanu zwierząt.

Na razie szopy wygrywają i w przeciwieństwie do nas doskonale wykorzystują… demografię. Mnożą się cztery razy do roku: z 4 robi się 16, z 16 ponad 60, a z tych z 60 ponad 200. Przy takiej populacji kosztów kampanii i późniejszych działań, nawet tych najbardziej brutalnych – odłowów, odstrzałów, utylizacji – nie da się obecnie oszacować. Wiadomo, że będą wysokie i przerosną możliwości gmin. Stąd potrzeba współdziałania z FOŚIGW i urzędem marszałkowskim. Koszt transportu jednego szopa wraz z kastracją wynosi około tysiąca złotych. Nawiasem mówiąc, w gminie Łęknica nie udało się w pułapkę złapać żadnego ze zwierzaków. Bo należy jeszcze dodać, że z szopa to kawał cwaniaka. W latach 2024 -2025 w ramach akcji prewencyjnej Lubuskiem odstrzelono około 7 tys. szopów praczy.

Walka z kolonizatorami

Jak zapowiada członek zarządu województwa Łukasz Porycki, lada dzień odbędzie się spotkanie z przedstawicielami Polskiego Związku Łowieckiego, a samorząd doskonale wie o problemach z groźnym intruzem.

– W naszym planie budżetowym przygotowujemy fundusze na wsparcie gmin w tej walce – dodaje Łukasz Porycki. – Na razie trudno mówić o kwotach, gdyż wniosek ten musi przejść przez kolejny szczeble decyzyjne. Jedno jest pewne, przyłączymy się do tej kampanii.

Zdjęcia: pixabay

Udostępnij:

Więcej artykułów

Kobieta z piłką do koszykówki

Stephanie Reid opuszcza Gorzów

Stephanie Reid nie jest już koszykarką KSSSE Enei AJP Gorzów. Australijka rozegrała dziesięć meczów w ekstraklasie i sześć w EuroCup Women. Przenosi się do ligi

Z nowoczesnych aparatów USG cieszą się między innymi gorzowskie Amazonki od lat namawiającej lubuszanki do profilaktyki. Na zdjęciu z dr n. med. Piotrem Zorgą kierownikiem Klinicznego Zakładu Medycyny Nuklearnej.

Diagnostyka w gorzowskim szpitalu na nowym poziomie

Nowy Ambulatoryjny Zakład Diagnostyki Obrazowej, sfinansowany ze środków Krajowego Planu Odbudowy, został oficjalnie otwarty na terenie gorzowskiego szpitala. Inwestycja warta dziesiątki milionów złotych ma znacząco

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści