Skazani na miłość

Premiera "Romea i Julii" w reżyserii Roberta Czechowskiego, Lubuski Teatr
fot. KADR Kamil Derda
– Długo oczekiwana premiera spełniła oczekiwania widzów – powiedział Łukasz Porycki, członek zarządu województwa lubuskiego, po premierze „Romea i Julii” w Lubuskim Teatrze.  Spektakl w reżyserii Roberta Czechowskiego, nagrodzony długimi owacjami na stojąco, można by nazwać „odą do młodości” – w głównych rolach wystąpili absolwenci różnych uczelni artystycznych.  Zadebiutować Szekspirem na dużej scenie? Spełnione marzenie – i aktorów, i widzów.

„Gdy w sercach ojców nienawiść szaleje…” 

Próby do „Romea i Julii” trwały trzy miesiące. Twórcy spektaklu nie ukrywali, że będzie to nowoczesna interpretacja, w której debiutanci zaprezentują wachlarz swoich możliwości aktorskich. I tak też się stało – byliśmy świadkami widowiska zrealizowanego z dużym rozmachem, w którym światło, muzyka i ruch sceniczny są równorzędnymi partnerami na scenie.  Od przekroczenia progu teatralnego holu zanurzamy się szeleszczącej folii, która symbolizuje strzępki dawnego świata. Bohaterowie pojawiają się na zgliszczach niestniejącego już miasta. Po zbombardowaniu? Ta postapokaliptyczna scenografia autorstwa Piotra Tetlaka pokazuje ruiny Werony, w której szekspirowskie postacie ożywają jak zombie – obudzone ze snu upiorne cienie, w których ocalały szczątki ludzkości. Niepokojąca szamanka Keres dyryguje nimi jak marionetkami. Gdzie w tej zagładzie jest miejsce na miłość? Okazuje się, że to jedyne, co przetrwało – młodzieńcza, szczera, gorąca, nieprzewidywalna, irracjonalna miłość. Romeo (Kacper Zalewski) i Julia (znakomita Klaudia Kuźmińska) nie wcielają się archetypowe role legendarnych kochanków. Są przede wszystkim zagubionymi ludźmi łaknącymi bliskości. Pomimo brutalności i przemocy, która ich otacza, nie ma nich już dziecięcej naiwności, ale jest siła, która pcha ich do siebie. „Zobaczą się”, zanim ujrzą się w rzeczywistości. A my, widzowie, kibicujemy im, chociaż znamy aż za dobrze finał tego dramatu.

W powiedzeniu „Szekspir wiecznie żywy” nie ma ani odrobiny przesady, o czym świadczy zielonogórska premiera. Ostre, dyskotekowe brzmienie, ciała wprawione w trans, zimne światło, które prześwietla bohaterów jak na policyjnym przesłuchaniu – atmosfera niepokoju gęstnieje w każdą minutą przedstawienia, gdy złowrogi los dochodzi do głosu, a właściwie do ruchu w osobie tajemniczej szamanki, która naśladuje gesty, dotyk, jakby zazdrościła parze młodych kochanków.  

„Miłość, skazana na śmierć przez nienawiść”

Ogromnym atutem spektaklu w reżyserii Roberta Czechowskiego jest jego niedosłowność. Choreografia (Zuzanna Midura) zastępuje patos sceny śmierci i romantyzm sceny balkonowej. Zamiast trucizny jest piasek, a z każdym ziarenkiem uchodzi z bohaterów życie. Nie ma sztyletów, krwi, spazmatycznych aktów agonii. Jest wspólny gest; ruch powtarzany przez resztę bohaterów, występujących na końcu w roli chóru żałobników. Niczym w tańcu, Romeo i Julia poruszają się łagodnie w ostrym świetle, dopóki nie zatrą się kontury ich sylwetek.

Przedstawienie jest tak skonstruowane, żeby debiutanci mogli zaprezentować wachlarz swoich zdolności aktorskich, zwłaszcza ruchowych. To nie jest spektakl „kostiumowy”, chociaż kostiumy autorstwa Adama Łuckiego są imponujące. To teatralny komentarz pełen buntu i niezgody na nienawiść, która niszczy wszystko na swojej drodze, chociaż jedyną nadzieję na ocalenie jest współodczuwanie, co metaforycznie pokazane zostało w scenie śmierci i wspólnym tańcu.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Z nowoczesnych aparatów USG cieszą się między innymi gorzowskie Amazonki od lat namawiającej lubuszanki do profilaktyki. Na zdjęciu z dr n. med. Piotrem Zorgą kierownikiem Klinicznego Zakładu Medycyny Nuklearnej.

Diagnostyka w gorzowskim szpitalu na nowym poziomie

Nowy Ambulatoryjny Zakład Diagnostyki Obrazowej, sfinansowany ze środków Krajowego Planu Odbudowy, został oficjalnie otwarty na terenie gorzowskiego szpitala. Inwestycja warta dziesiątki milionów złotych ma znacząco

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści