Pabierowski: Starówka ma tętnić życiem!

Ratusz w Zielonej Górze
Miasto przygotowuje się do wprowadzenia całkowicie nowej logiki sterowania ruchem. – Analizujemy każde skrzyżowanie, każdy prawoskręt. Ruch ma być sterowany komputerowo, a autobusy traktowane priorytetowo – wyjaśnia Pabierowski.

Budżet większy niż w ubiegłym roku, duże środki na inwestycje, ambitne projekty w ochronie zdrowia, kulturze i sporcie, a jednocześnie rosnące oczekiwania mieszkańców co do jakości codziennego życia – od dróg osiedlowych po opiekę nad zwierzętami. W rozmowie dnia w Lubuskim Centrum Informacyjnym prezydent Zielonej Góry Marcin Pabierowski tłumaczył założenia budżetu na 2026 rok, wyjaśnia logikę stojącą za dużymi inwestycjami i odpowiada na konkretne pytania mieszkańców dotyczące komunikacji, lodowiska, schroniska oraz miejskich wydarzeń.

Zacznijmy od podstawowego dokumentu, który tak naprawdę ustawia „plan lotu” miasta na najbliższy rok – budżetu na 2026 rok. Mamy ponad 1 mld 737 mln zł po stronie wydatków, 1 mld 545 mln zł dochodów i deficyt rzędu 192 mln zł. Jak pan, jako prezydent, odpowiada na obawy części mieszkańców, że przy tak dużym deficycie miasto może wchodzić na zbyt wysokie ryzyko finansowe?

Marcin Pabierowski: Przede wszystkim trzeba powiedzieć jasno: ten budżet jest większy niż w ubiegłym roku i jest bardziej rozwojowy. Po stronie dochodów mamy ponad 800 mln zł z PIT i CIT, mamy też blisko 300 mln zł z innych źródeł wpływów. To pokazuje potencjał miasta. Kluczowe jest jednak to, że na inwestycje przeznaczamy ponad 300 mln zł, dokładnie 380 mln. Od 2018 roku to dopiero trzeci raz, gdy przekraczamy barierę 300 mln zł na inwestycje. I ja traktuję to jako początek większego procesu, a nie jednorazowy skok. Co równie ważne, nie wpisuję do budżetu pieniędzy, których jeszcze fizycznie nie mamy. Nie uprawiam księgowości życzeniowej. Uchwała budżetowa jest aktualizowana co miesiąc, tak żebyśmy mieli precyzyjny obraz sytuacji. W odróżnieniu od tego, jak bywało wcześniej, chcę dokładnie wiedzieć, na czym stoimy w danej chwili. Filarami tego budżetu są inwestycje w zdrowie oraz w infrastrukturę drogową. Szpital onkologiczny, rozbudowa Promyka, polityka senioralna, domy dziennego pobytu – to wszystko nie są abstrakcyjne pozycje w tabelce, tylko konkretne „bezpieczeństwo jutra” dla mieszkańców. Uważam, że to budżet odpowiedzialny, mimo że odważny.

Skoro budżet jest – jak pan twierdzi – mocno inwestycyjny, spróbujmy wyobrazić sobie Zieloną Górę pod koniec 2026 roku. Gdyby miał pan wymienić kilka kluczowych, już widocznych zmian w przestrzeni miasta, które przeciętny mieszkaniec odczuje na co dzień, co by to było? Jakie inwestycje będą najbardziej namacalnym efektem tej polityki?

Jedną z najbardziej spektakularnych zmian będzie nowy amfiteatr. Do końca roku chcę podpisać umowę dofinansowania z marszałkiem województwa, bo uzyskaliśmy ponad 42 mln zł, to środki europejskie i centralne. Mamy wybranego generalnego wykonawcę, mamy koncepcję i szczegółową wycenę konstrukcji stalowej. To będzie obiekt architektonicznie wyjątkowy jak na skalę miasta. W praktyce oznacza to wejście wykonawcy na plac budowy, prace rozbiórkowe, demontaż trybun, wywóz ziemi, przygotowanie dokumentacji technicznej i realizację robót. To nie jest już faza marzeń, tylko etap wykonawczy.

Oczywiście sam budynek nie wystarczy. Przygotowywany jest również program kulturalnego wykorzystania amfiteatru. Zielonogórski Ośrodek Kultury pracuje nad koncepcją, jak to miejsce ma żyć przez cały sezon, a nie tylko od święta. Równolegle trwa termomodernizacja tej starszej, bardzo ładnej, wkomponowanej w zieleń części obiektu. Tak, żeby nowy dach i nowa konstrukcja harmonijnie łączyły się z istniejącą architekturą.

W kulturę inwestujemy szerzej: mamy środki zapisane na rozbudowę Biura Wystaw Artystycznych, przejęliśmy budynek szkoły muzycznej, gdzie powstaje ciekawy, spójny projekt zagospodarowania całego kwartału. Do tego dochodzą duże inwestycje drogowe. Ulica Waryńskiego za ponad 9 mln zł oraz Poznańska za ponad 22 mln zł, która jest kluczowa dla komunikacji osiedla Chynów. To są inwestycje, które mieszkańcy zobaczą i… niestety chwilowo odczują w postaci utrudnień, ale efekt ma być jednoznacznie pozytywny.

Prezydent Marcin Pabierowski w studiu LCI
Prezydent Marcin Pabierowski w studiu LCI

No właśnie – utrudnienia. Mieszkańcy bardzo konkretnie pytają o trwające remonty. Jednym z nich jest Zacisze, gdzie ruch jednokierunkowy mocno komplikuje codzienne dojazdy. Do kiedy potrwa ten stan przejściowy? I co pan powie na zarzuty, że miasto chwilami jest wręcz „rozryte” inwestycjami?

Zacisze jest przykładem bardzo trudnej inwestycji, bo to obszar z obiektami handlowymi i dużym osiedlem. Wykonawca dopiero niedawno „wyszedł z ziemi”, wcześniej była przebudowa kolektorów, instalacji kanalizacyjnej, systemu odwodnienia. To są rzeczy, których z poziomu kierownicy nie widać, ale od nich zaczyna się bezpieczeństwo i trwałość całej drogi. Teraz wchodzimy w etap warstw nawierzchni: ścieżki rowerowe, poszerzenie drogi, budowa środkowego pasa umożliwiającego komfortowy zjazd do sklepów i wjazd w osiedle. Zgodnie z umową wykonawca ma zakończyć prace do końca stycznia. Z góry przepraszam mieszkańców za uciążliwości. Niestety inaczej się tego nie da zrobić – żeby mieć dobrą infrastrukturę, trzeba przez jakiś czas pogodzić się z utrudnieniami.

Budżet ma swoje dwa główne filary – zdrowie i drogi – ale mieszkańcy często przypominają o mniejszych, choć dla nich niezwykle istotnych sprawach: brakujących chodnikach, oświetleniu, parkingach na osiedlach peryferyjnych. Jak te „małe codzienne potrzeby” wpisują się w duży, wielomilionowy plan inwestycyjny? Czy nie ma ryzyka, że w cieniu wielkich projektów osiedla na obrzeżach będą czuły się pomijane?

Staramy się tego ryzyka świadomie unikać. W budżecie są zabezpieczone środki na kontynuację programu poprawy bezpieczeństwa. Mówimy o doświetlaniu przejść dla pieszych, to ponad pół miliona złotych. Mamy też pieniądze na budowę parkingów osiedlowych. To są inwestycje mniej widowiskowe, ale dla mieszkańców kluczowe.

Jeśli chodzi o sport i rekreację, czekamy na decyzję ministerstwa w sprawie dofinansowania przebudowy stadionu lekkoatletycznego. Mamy przygotowany wkład własny i chcielibyśmy płynnie wejść w tę inwestycję w 2026 roku. Równocześnie jest zapewnione 17 mln zł dofinansowania na lodowisko i wrotkarnię przy H2O. Logika jest tu dość prosta: wykorzystujemy istniejącą infrastrukturę: szatnie, zaplecze, restaurację – i rozbudowujemy ją o nowy, funkcjonalny obiekt, dostosowany do aktualnych warunków finansowych i programu ministerialnego. Bardzo mi zależy, żeby lodowisko zimą i wrotkarnia latem były dostępne dla mieszkańców jako stała oferta, a nie tylko sezonowa atrakcja.

Zostając przy planowaniu rozwoju: w mieście dojrzewa dokument, który nazywa pan „mapą drogową” Zielonej Góry, czyli plan ogólny miasta. To dokument, który zastąpi studium, ale dla przeciętnego mieszkańca brzmi dość technicznie. Co konkretnie z tego wynika dla zwykłego właściciela działki, osoby planującej budowę domu, czy przedsiębiorcy rozważającego inwestycję? Czy plan ogólny ułatwi im życie, czy raczej dołoży warstwę biurokracji w pięknej okładce?

Plan ogólny jest dokumentem trudnym, ale niezwykle ważnym. Ustawodawca zobowiązuje nas do jego przyjęcia do czerwca 2026 roku. Już teraz prowadzimy szerokie konsultacje – spotkania w Przylepie, na Uniwersytecie, na osiedlu Pomorskim. Dla mieszkańca najważniejsze jest to, że plan ogólny jasno określi, gdzie i jak miasto ma się rozwijać – jaka zabudowa jest przewidziana, gdzie są strefy usługowe, gdzie przemysł, gdzie mieszkaniówka. To pozwoli uniknąć patologii z przeszłości: wydawania decyzji o warunkach zabudowy tam, gdzie nie ma dróg, kanalizacji, a potem miasto musi za ogromne pieniądze doprowadzać infrastrukturę do kilku domów. Mówimy o zatrzymaniu „rozlewania się miasta” w sposób chaotyczny.

Z punktu widzenia inwestorów plan ogólny jest sygnałem: pokazuje, że Zielona Góra ma potencjał na ponad 180 tysięcy mieszkańców, gdzie są strefy gospodarcze, gdzie można planować długoterminowe przedsięwzięcia. Dla mnie osobiście to narzędzie, które pozwala dostosować program inwestycyjny do realnego, a nie przypadkowego kierunku rozwoju. To jest dokument kierunkowy, a na jego podstawie będą potem uchwalane szczegółowe plany miejscowe.

Nawet najlepiej zaplanowana przestrzeń nie będzie dobrze funkcjonować, jeśli mieszkańcy nie będą mogli sprawnie przemieszczać się po mieście. Jednym z kluczowych projektów jest inteligentny system transportowy ITS, o którym była już mowa, ale wciąż rodzi on sporo pytań. Na jakim etapie dziś jesteście i co – w praktyce – zmieni się dla kierowców i pasażerów komunikacji miejskiej po pełnym wdrożeniu tego systemu?

ITS to projekt o wartości około 300 mln zł, z czego mniej więcej 180 mln pochodzi z Centrum Unijnych Projektów Transportowych. Dzisiaj jesteśmy na etapie bardzo szczegółowym. Analizujemy każde skrzyżowanie, każdy prawoskręt, rozpisujemy koszty kwalifikowane i niekwalifikowane. To jest rozrysowywanie w sensie inżynierskim nowej logiki ruchu w mieście. Na tej podstawie powstaną wyceny inwestorskie i ogłosimy postępowania przetargowe.

Najważniejsze jest to, że docelowo ruch ma być sterowany komputerowo. System będzie dopasowywał częstotliwość świateł na skrzyżowaniach do natężenia ruchu na poszczególnych ulicach. W centrum ITS ma jednak komunikację miejską: autobusy liczone jako priorytet w ruchu. To oznacza, że w sytuacji większego natężenia to właśnie transport zbiorowy ma być najbardziej efektywny. Oczywiście nie da się wszędzie poszerzyć ulic, bo mamy zwartą zabudowę śródmiejską, więc pracujemy także nad buspasami. Do tego dochodzi komponent energetyczny – farmy fotowoltaiczne i banki energii do zasilania autobusów elektrycznych. Moim celem jest, aby w przyszłości komunikacja miejska w Zielonej Górze była darmowa, a ITS i zielona energia są narzędziem do osiągnięcia tego celu.

W rozmowach z mieszkańcami często wraca temat miejskich wydarzeń i tradycji. Jedna z takich spraw to sylwester i fajerwerki. W przeszłości wywoływało to dyskusje. Od radości części mieszkańców po protesty obrońców zwierząt. Czy fajerwerki znikają z miejskiego krajobrazu na stałe?

W tym roku fajerwerków nie będzie. Ta decyzja wynika zarówno z kwestii bezpieczeństwa, jak i z troski o zwierzęta. Widzimy, jak ważny jest to temat społecznie. Ale to nie znaczy, że miasto będzie „ciemne i ciche”. Przygotowujemy koncepcję Sylwestra, jakiego jeszcze w Zielonej Górze nie było – bardziej tanecznego, opartego na innych formach atrakcji niż huk i ogień na niebie. Szczegóły ogłosimy wspólnie z Zielonogórskim Ośrodkiem Kultury. Chcemy, żeby to było wydarzenie nowoczesne, bezpieczne i integrujące mieszkańców.

Zima to także pytania o lodowisko. Obiekt już działa, ale pojawiają się głosy, że dla części mieszkańców barierą jest brak umiejętności jazdy na łyżwach. Czy miasto rozważa wprowadzenie tam zorganizowanych zajęć nauki jazdy? I jak ta sezonowa atrakcja ma się do planów budowy zadaszonego lodowiska na Ochli?

Zainteresowanie lodowiskiem jest ogromne. Pokazuje, że ten kierunek był słuszny. Lodowisko w obecnej formule wróciło jako miejska atrakcja zimowa i myślę, że na stałe wpisze się w obraz świątecznej Zielonej Góry. Jest większe niż w poprzednim roku, a oficjalne rozświetlenie powiązaliśmy z iluminacjami miejskimi. Jeśli chodzi o naukę jazdy, to jest bardzo ciekawa propozycja. Będziemy rozmawiali z operatorem lodowiska o możliwości wprowadzenia takich zajęć. Trzeba pamiętać, że lodowisko to nie tylko element wizerunkowy – to realna oferta sportu, rekreacji i zdrowego spędzania czasu.

Planowane, stałe, zadaszone lodowisko na Ochli jest odpowiedzią na długofalowe zapotrzebowanie. Uważam, że te dwa obiekty będą się uzupełniały – miejskie, sezonowe lodowisko w centrum i całoroczna, bardziej zaawansowana infrastruktura na Ochli. Ruch na obu, patrząc na dzisiejsze zainteresowanie, na pewno będzie.

Na koniec wróćmy do klimatu świątecznego, który dla wielu mieszkańców jest równie ważny jak wielkie inwestycje, bo buduje poczucie wspólnoty. Wspomniał pan o piątkowym rozświetleniu miasta. Jak będzie wyglądało to wydarzenie i jakie jeszcze świąteczne akcenty czekają mieszkańców Zielonej Góry?

Zapraszam wszystkich mieszkańców w piątek o godzinie 16:00. Wspólnie z Lasami Państwowymi symbolicznie „włączymy” miasto – będzie taka magiczna wtyczka, którą połączymy cały system iluminacji. Rozświetlimy żywą, bardzo charakterystyczną choinkę na deptaku, pokażemy nowe ozdoby i dekoracje. Będą kolędy, spotkania z mieszkańcami, czapki mikołajowe, słodycze – ma to mieć charakter rodzinny i wspólnotowy.

Stawiam mocno na to, aby zielonogórska Starówka tętniła życiem – świąteczne oświetlenie, jarmark, ruch pieszy, ale też wsparcie dla lokalnych przedsiębiorców, gastronomii i usług. Po rozświetleniu miasta w kolejnych dniach pojawi się Jarmark Zielonogórski, a 21 grudnia – miejska Wigilia. To wszystko ma budować atmosferę, w której duże inwestycje i twarde liczby z budżetu spotykają się z czymś równie ważnym: poczuciem, że jesteśmy wspólnotą mieszkańców jednego miasta.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Zakola i meandry. Andrzej Flügel

Nasze Alcatraz

Dziś, w dobie szybkości informacji, górę wzięło dziennikarstwo telefoniczne i mailowe. Nie szukamy świadków, nie pogłębiamy sprawy. Przykładem jest brawurowa próba ucieczki z zielonogórskiego aresztu

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści