– Przez remont nie mogę zaparkować na kopercie – żali się nasz Czytelnik. Niestety, z informacji przekazanej przez Zielonogórskie Wodociągi i Kanalizację, wszyscy mieszkańcy ul. Wazów i okolic muszą uzbroić się w cierpliwość.
Pan Zbigniew mieszka przy ulicy Wazów. Ma już swoje lata, więc gdy tylko musi poruszać się samochodem, korzysta z tego, że może zaparkować na niebieskiej kopercie, niedaleko swojego bloku. – Nie mogę już za bardzo chodzić. A stamtąd mam blisko do wejścia na klatkę – opowiada.
Niestety, w połowie lipca na ulicy pojawili się budowlańcy. Miejsca parkingowe zajęli, teren otaśmowali, wykopali dziury. Niestety, wśród tymczasowo zlikwidowanych miejsc parkingowych, znalazły się też te niebieskie, dla osób z niepełnosprawnością. – Teraz muszę parkować gdzieś daleko, na sąsiedniej ulicy – żali się pan Zbigniew, który rozkopaną drogę codziennie widzi ze swojego balkonu.
Na drzwiach od bloku zawisła kartka. Można z niej wyczytać, że „prace związane z budową urządzeń sieci kanalizacji deszczowej” rozpoczęły się 12 lipca i wykonywane są na zlecenie Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji, wykonawcą z kolei jest firma Aarsleff. Dalej mamy informację, że o tym, że zajęte zostaną miejsca parkingowe. Wykonawca przeprasza też za niedogodności i prosi o wyrozumiałość.
Zapytaliśmy o inwestycję w ZWiK. W odpowiedzi otrzymaliśmy informację, że na wydzielonym odcinku ul. Wazów prace ziemnie potrwają do 21 sierpnia. Ale to nie wszystko.
– Następnie na odcinku od budynku nr 50 do skrzyżowania z ul. Szafrana będzie wykonywana renowacja kanalizacji deszczowej metodą rękawa filcowego utwardzanego na miejscu – wyjaśnia w mailu Karolina Nowara. – W związku z instalacją rękawa, zostanie zajęte kilka następnych miejsc parkingowych. W celu wykonania odtworzenia nawierzchni asfaltowej, po wykonanych robotach ziemnych, niezbędne będzie wykonanie objazdu przy wykorzystaniu miejsc parkingowych, dlatego też całość (miejsca parkingowe) będzie oddana do użytku publicznego w połowie września – czytamy.
Panu Zbigniewowi pozostaje mieć nadzieję, że ten mało optymistyczny scenariusz zostanie dotrzymany. – Nie powiem, były takie dni, że robili – mówi. – Ale były też takie, że nikt nie pojawił się tu od rana do wieczora! – narzeka. Gdy odwiedziliśmy pana Zbigniewa plac budowy faktycznie świecił pustkami.