– Słowa, jak kule, potrafią zabić – mówiła marszałek Elżbieta Anna Polak na otwarciu debaty zorganizowanej pod hasłem „Dezinformacja. Broń Masowego Przekazu”. Gośćmi spotkania byli prof. Adam Bodnar, prawnik i były Rzecznik Praw Obywatelskich oraz prof. Marek Chmaj, prawnik, konstytucjonalista.
– Czułam, że ta debata od dłuższego czasu była nam potrzeba. Prawda sama się nie obroni, trzeba o nią walczyć. Mówić, że dezinformacja, hejt i agresja niszczą fundamenty demokracji. Mamy konstytucję, przestrzegajmy jej i przestrzegajmy prawa do wolności słowa. Naszym obowiązkiem jest dać przykład. Musimy, walczyć z dezinformacją, bo ona niszczy społeczeństwo. Zależy nam na pojednaniu – komentowała marszałek Polak. – Mazowiecki powiedział, że możemy się spierać, różnić, ale nie wolno nam się nienawidzić – przypomniała.
Szefowa lubuskiego samorządu podkreślała też, że medialnego hejtu i dezinformacji doświadcza codziennie. By nie być gołosłowną, chwilę później wyemitowany został materiał przygotowany przez TVP Info dotyczący rzekomej proniemieckiej aktywności marszałek w sprawie Odry. Do materiału odnoszono się także w późniejszej części debaty.
Wolność słowa jest ograniczana przez inne wolności
Pierwsze pytanie o dezinformację, w kontekście zdefiniowania tego zjawiska jako globalnego lub lokalnego, skierowane było do prof. Chmaja.
– Dezinformacja to dziecko jeszcze starożytności. Dziś mamy łatwość zamieszczania treści a przez to trudność z ich weryfikacją. To na dziennikarzach i naukowcach spoczywa obowiązek oddzielenia prawdy od fałszu – mówił. – Jako prawnik dostrzegam ogromny problem walki z dezinformacją. Postępowania sądowe trwają rok, dwa. Po tym czasie opinia publiczna zapomina czego dotyczył spór, a wygrany proces nie zawsze kończy się wykonywaniem wyroku – wyjaśniał. – Dzisiejsza debata podczas kampanii wyborczej, w przededniu święta demokracji i wymiana poglądów na temat państwa, jest niezwykle ważna – dodał.
Podjęto też wątek art. 12 prawa prasowego, mówiącego o staranności i rzetelności w działalności dziennikarskiej.
– W naszej debacie mamy dwa kłopoty – zaczął prof. Bodnar. – Po pierwsze, w latach 90. przeprowadzono reformy i ukształtował się krajobraz medialny. Jak się przeczyta ustawę o radiofonii, to nie na tym miało polegać. Media publiczne za pieniądze podatników powinny charakteryzować się pluralizmem i bezstronnością. Gdy pojawia się przekaz mediów publicznych stanowiący dezinformację, to już sama ustawa nie jest realizowana poprawnie – wyjaśniał, podkreślając, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zamiast stać na straży wolności słowa, skupia się na ukrócaniu działalności niektórych mediów.
Drugim kłopotem, o którym mówił prof. Bodnar było traktowanie wolności słowa jako wartość absolutną. – A to jest jedna z tych wolności, która podlega ograniczeniom ze względu na m.in. ochronę praw innych osób, bo może godzić w poczucie bezpieczeństwa czy reputację. Wolność słowa jest ograniczana przez inne wolności – wyjaśniał dodając, że rolą ustawodawcy jest postawienie odpowiednich ograniczeń, a na ich straży powinny stać sądy, działające niezależnie od polityków. – Teraz działają sprawnie bo muszą, bo w ramach protestów wyborczych. Ale na co dzień tak nie jest – dodał.
Dezinformację należy odróżnić od ludzkiej pomyłki
Jak scharakteryzować dezinformację i skąd wiedzieć że padliśmy jej ofiarą?
– Granice nie są sztywne – mówił prof. Chmaj. – Nasza wolność nie jest bezgraniczna, jest ograniczona wolnością innych ludzi. Musimy z niej korzystać odpowiedzialnie. Każdy możem się pomylić, bo to ludzkie. Ale od pomyłki należy odróżnić dezinformację, która jest działaniem celowym – mówił.
Do zaprezentowanego na początku debaty materiału wideo odniosła się ponownie marszałek Polak, podkreślając, że mamy tam bardzo jaskrawy przykład dezinformacji. – Ja w tym materiale mówię po polski. A tam podłożono słowa lektora. A przecież wystarczyło tam puścić moja wypowiedź. Puszczono jednak wersje zmanipulowaną. Taką, którą pasowała wydawcy – mówiła.
Nie będziemy ich miażdżyć tym samym walcem
Głos zabrał też senator Wadim Tyszkiewicz, który w skrócie opowiedział o swojej walce z dezinformacją i hejtem w mediach publicznych.
– Siłę dezinformacji znamy z historii. Rok 1933. Wiemy do czego doprowadziła propaganda oparta na kłamstwie i dezinformacji. Dziś tak samo swoją potęgę budują Putin, Łukaszenka i Orban. Mam nadzieję, że z Polską tak się nie stanie – mówił. – Dziś media społecznościowe są potęgą. W 1933 ich nie było – podkreślał.
– W czasach trudnych, bezwzględnej walki politycznej media publiczne powinny służyć wszystkim Polakom a nie jednej opcji politycznej – mówił. – Można się ze mną nie zgadzać, może czasami też przekraczam, granicę, ale jestem gotów przeprosić – deklarował.
Tyszkiewicz pytał też gości debaty o przyszłość. – Mamy miażdżyć ich tym samym walcem? Nie, ja będę stał na straży pluralizmu – obiecał.
Innym parlamentarzystą który zabrał głos był senator Robert Dowhan. Wspominał, że gdy był prezesem klubu sportowego, gdzie również mierzył się z hejtem. – Patrząc na to, co dzieje się dziś, to wówczas tego było bardzo mało. A jeśli już pojawiały się wulgaryzmy, to od razu znikały z portali. Ktoś na tym czuwał. Dziś świat stanął na głowie. Tak jak Wadim powiedział – coś trzeba z tym zrobić. Jak przejmiemy władzę, to na pewno nie pójdziemy w tym kierunku – mówił.
– Wydawałoby się że w Polsce, gdzie demokracje krzepnie od 1989, standardy powinny być wyższe. Tymczasem one przebiły się przez dno. Mam nadzieje, że nie na długo – komentował z kolei poseł Waldemar Sługocki.
– Wysiłek krótkoterminowy, to najbliższe wybory. Potrzeba ludzi, którzy będą brać odpowiedzialność za jakość tego państwa. Dziś trudno mówić, że Polska jest demokracją, jaką możemy stawiać za wzór. A przecież nasza droga była bardzo optymistyczna. Wspólnie z Węgrami nadawaliśmy ton przemian. Dziś jesteśmy outsiderami. Nad tym szalenie ubolewam – komentował.