Pasażerowie w Gorzowie poczekają dłużej na tramwaje i autobusy. Powodów cięć w miejskiej komunikacji jest kilka. Pandemia, brak kierowców, ale przede wszystkim wyższe koszty utrzymania miejskiej spółki. – Co roku dokładamy do funkcjonowania MZK, korekty w rozkładzie pozwolą nam uniknąć podwyżek cen biletów. Mieszkańcy i tak już za dużo płacą za towary i usługi – mówi prezydent Jacek Wójcicki.
Z czym od początku lutego muszą liczyć pasażerowie? Doświadczyła już tego Pani Jolanta Kwiatkowska z Gorzowa, która dojeżdża codziennie do pracy i z pracy autobusem linii 104. – Teraz chyba szybciej trzeba będzie z domu wyjść, żeby zdążyć. No nic. Przyzwyczaimy się. Lepsze to, niż podwyżka biletów. Już i tak za wszystko jak za zboże płacimy, ten rok się zaczął takimi podwyżkami, że dramat – mówi Pani Jolanta.
No to sobie poczekają…
Czemu autobusy jeżdżą rzadziej? Spytaliśmy w magistracie. Urząd miasta podaje, że praca przewozowa została obniżona o około 10%. W praktyce oznacza to, że na tramwaj i autobus poczekamy dłużej. Zmniejszona została częstotliwość kursowania linii 104, 124, 126. Dodatkowo zmniejszono liczbę kursów linii 113, 121, 128, 134 oraz nocnych. W razie potrzeb w dni nauki szkolnej zostaną uruchomione dodatkowe kursy w tzw. mikroszczycie – czyli w porach dojazdu do szkół i zakładów na terenie KSSE. Do tego linia tramwajowa 1 i zastępcza autobusowa T2 również będą jeździć rzadziej – co 15 minut, również w szczycie, zamiast co 10 minut. Jednocześnie Gorzów zapowiada, że od lipca do dyspozycji pasażerów będą już wszystkie trzy linie tramwajowe.
Wybrać oszczędny kompromis
Cięcia w rozkładzie Miejskiego Zakładu Komunikacji były konieczne. Tak przynajmniej tłumaczy miasto. Spada sprzedaż biletów, weszły w życie ograniczenia covidowe, lawinowo rośnie cena prądu, gazu, paliwa. Gorzów wylicza, że w ostatnich latach finansowanie komunikacji rosło lawinowo – z ponad 38 mln zł w 2015 r. do ponad 53 mln zł w 2021 r. Jednocześnie spadły przychody ze sprzedaży biletów – z 17,7 mln zł w 2015 r. do ok. 10,5 mln zł w 2021 r. (prognoza). Ten rok zapowiada się jeszcze trudniej. Rekompensata z budżetu wyniesie ponad 57 mln zł, ale to nie wystarczy. „Przy gwałtownym i wysokim wzroście cen paliwa i energii elektrycznej – dochody ze sprzedaży biletów – będące zapłatą za usługi tych mieszkańców, którzy korzystają z przewozów – będą w stanie sfinansować jedynie koszty paliwa i energii elektrycznej. Dodatkowym źródłem ryzyka jest w dalszym ciągu niepewna sytuacja pandemiczna. Inne niezbędne do ponoszenia koszty to m.in. wynagrodzenie pracowników, części i podzespoły do napraw taboru, amortyzacja, ubezpieczenia czy usługi sprzątania, ochrony i wiele innych – muszą oprzeć się na rekompensacie z budżetu miasta” – przekonuje magistrat. Wiele miast w Polsce zdecydowało się na podwyżki cen od nowego roku. Tak jest w Warszawie, Szczecinie, Olsztynie. Gorzów nie idzie tą drogą. Stąd korekta rozkładu. Podobną korektę planuje np. Olsztyn.
Transport nadal ważny
Z jednej strony cięcia, z drugiej zaś inwestycje. Miasto nie szczędzi na nowych autobusach, tramwajach, torowiskach i przystankach. Na trasach jeżdżą już zupełnie nowe pojazdy. Wydzielają dużo mniej spalin. Udało się pozyskać na to fundusze unijne i rządowe. – Nie mówimy stop – przekonuje prezydent. – Wciąż mamy zamiar unowocześniać tabor, niebawem uruchomimy kolejne nowe torowisko, na Piaski. Poprawiamy jakość transportu zbiorowego, mówi prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki. Miasto dodaje, że opracowuje specjalny plan komunikacji dla miasta i okolicznych gmin, by podróżowało się lepiej i wygodniej.
Podwyżki cen nie ominęły także kolei. Eksperci nie mają wątpliwości. Zalała nas fala drożyzny, ale to już zupełnie inny temat…