30 lat temu zlikwidowano PGR. Problemy ciągną się do dziś (WIDEO)

Zdjęcia: Konrad Paszkowski/LCI
Sala kolumnowa urzędu marszałkowskiego gościła dziś Parlamentarny Zespół ds. byłych Państwowych Gospodarstw Rolnych. Spotkanie poprzedziła konferencja, podczas której kompleksowo omówiono wszystkie problemy, jakie podczas transformacji ustrojowej dotknęły pracowników i mieszkańców PGR. Szukano też rozwiązań, bo po trzech dekadach wciąż istnieje grupa społeczna domagająca się sprawiedliwości i zadośćuczynienia.

Gdy na początku lat 90. zlikwidowano Państwowe Gospodarstwa Rolne, bez pracy i perspektyw pozostawiono blisko pół miliona zatrudnionych tam osób. Jeśli doliczymy do tego członków ich rodzin, robi się z tego ok. dwumilionowa grupa Polaków, którzy musieli zmierzyć się z wykluczeniem na wielu płaszczyznach.

Mimo, że od likwidacji PGR mija właśnie 30 lat, problem wciąż jest żywy, a przedstawiciele tej grupy społecznej wciąż oczekują zadośćuczynienia i wyrównania poniesionych strat.

Z inicjatywy posła Waldemara Sługockiego, w sali kolumnowej urzędu marszałkowskiego odbyła się dziś konferencja poświęcona tej tematyce, oraz posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. byłych Państwowych Gospodarstw Rolnych. Sługocki jest przewodniczącym zespołu, w skład którego wchodzi dodatkowo czterech lubuskich parlamentarzystów. Co znamienne, w szesnastoosobowym składzie nie ma ani jednego parlamentarzysty z PiS.

Przed konferencją naukową miała miejsce krótki briefing prasowy. – Rozpoczynamy konferencję na bardzo ważny i wciąż, niestety, bardzo aktualny temat. Problemy związane z byłymi gospodarstwami rolnymi, a zwłaszcza ich pracownikami i rodzinami, są wciąż w Polsce nierozwiązane – mówiła na wstępie Elżbieta Anna Polak, marszałek województwa lubuskiego.

Samorząd województwa lubuskiego, w ramach naszej polityki regionalnej, stara się własnymi siłami rozwiązywać te problemy. Zapewniamy specjalnie dedykowane środki finansowe na obszary wiejskie już w tej perspektywie. A w następnej, która ruszyła, w ramach funduszy europejskich dla lubuskiego zapewniamy ok. 18 proc. na obszary wiejskie. Zwłaszcza na przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu rodzin popegeerowskich i na włączeniu do aktywności nie tylko społecznej, ale też gospodarczej – mówiła.

Głos zabrał też poseł Sługocki: – Sporo problemów wciąż jest aktualnych, bo wiele osób, które były pracownikami PGR i akcentuje te problemy także dzisiaj. Niestety polska wieś, ta popegeerowska, została zapomniana przez decydentów. Mimo upływu 30 lat chcemy zwrócić uwagę opinii publicznej, a przede wszystkim polityków, że ci ludzie żyją i każdego dnia borykają się z poważnymi problemami.

Sługocki podkreślał, że celem jest stworzenie i zrealizowanie programu na bazie diagnozy zarysowanej przez samych zainteresowanych.

– Z jednej strony należy podjąć działania systemowe, przyjąć określone regulacje i przepisy prawa, a z drugiej podjąć działania związane z rozwojem obszarów wiejskich, ale nie związanych tylko z rolnictwem – wyjaśniał, podkreślając konieczność wykorzystania potencjału ludzi z byłych PGR.

Poseł zwrócił też uwagę na działania wójtów i burmistrzów, którzy często wykorzystują fakt istnienia terenów popegeerowskich podczas starania się o dotację na remont dróg, po czym inwestują w zupełnie inny odcinek. – To jest naganne – komentował poseł PO.

Przewodniczący zespołu podkreślił też, że lubuskie środowisko popegeerowskie zgłosiło się ze swoimi problemami do parlamentarzysty PiS z regionu. – Nie podjął się tego wyzwania. Ale usta mają pełne frazesów – komentował Sługocki.

O tym, że wykluczenie mieszkańców byłych PGR jest złożone i wielowymiarowe, mówiła Joanna Warecha, dziennikarka, publicystka i aktywistka społeczna, walcząca o godność mieszkańców byłych PGR.

– Wykluczenie wieloaspektowe trwa od początku lat 90. Sama likwidacja PGR spowodowała wykluczenie tych ludzi z warstwy społecznej, która może mieć szansę na coś nowego. Ta grupa nie dostała żadnych odszkodowań, żadnego zadośćuczynienia, tak jak inne grupy – wyjaśniała.

Warecha podkreślała, że w ślad za likwidacją PGR, likwidowano też połączenia komunikacyjne, co spowodowało z kolei inne problemy, m.in. wykluczenia edukacyjnego. – W Polsce nie było rewolucji, natomiast transformacja też ma swoje ofiary. I tą grupą, która została na boku, byli właśnie ludzie z PGR. I to nie zostało rozwiązane do dziś – mówiła.

Krzysztof Kaźmierczyk, prezes Związku Byłych Pracowników PGR “Lubuskiego” mówił wprost, że mimo upływu lat, wciąż trzeba mówić o rekompensatach. – Tym ludziom, pracującym ciężko na roli, należy się rekompensata za lata pracy – stwierdził. Kaźmierczyk nie przyjmuje argumentacji, że PGR były mocno dotowane. – Pracowałem w świebodzińskim kombinacie, który w chwili rozwiązania był na plusie. Zresztą, deficytowych PGR praktycznie nie było. Na 1666 gospodarstw w kraju czy 80 w naszym województwie, wszyscy byli na plusie – komentował. – Tymczasem majątek był w barbarzyński sposób wyprzedawany. To były pieniądze, które można było dać ludziom – skwitował.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content