„Wszyscy na tym popłyniemy”. Straty rolników idą w miliony złotych. Także w Lubuskiem (WIDEO)

Zygmunt Wilk ze Starych Dzieduszyc ma pełne magazyny zboża, które powinien sprzedać po żniwach.
Zygmunt Wilk ze Starych Dzieduszyc patrzy na zalegające w swoich magazynach zboża i załamuje ręce. Plony powinny być sprzedane zaraz po żniwach. Leżą tu od miesięcy. Tylko u niego w gospodarstwie straty sięgają 1, 5 mln zł. Podobnie jest w całej Polsce. Rynki zostały zalane ukraińskim zbożem.

– Zawsze sprzedajemy swoje produkty w miesiącu marcu i kończymy przed żniwami. W tym roku spotkała nas sytuacja z nieprzewidzianym importem zbóż z Ukrainy. Na ten czas gospodarstwo sprzedało niewielkie ilości pszenicy, około 800 ton zalega na magazynie, jeśli chodzi o rzepak to mamy jeszcze 600 ton. mamy jeszcze pszenżyto i owies – wylicza Pan Zygmunt w rozmowie z Naszą Lubuską.

Artykuł pod materiałem wideo.

Pomoc czy dochodowy biznes?

Straty między innymi lubuskich rolników idą w miliony złotych – szacuje Lubuska Izba Rolnicza. O co chodzi?

Ukraińskie zboże zaczęło spływać do Polski po podpisaniu porozumienia w Stambule, które zostało zawarte 22 lipca 2022 r. Dzięki niemu wznowione zostało funkcjonowanie ukraińskich portów nad Morzem Czarnym, a zboże z Ukrainy miało trafić m.in. do krajów rozwijających się, zapobiegając głodowi.

— Polska została poproszona o pomoc w wywozie towarów, głównie zboża z Ukrainy. Otrzymujemy z tego tytułu środki z UE, by zwiększyć przepustowość i poprawić infrastrukturę. Polska będzie dla niepodległej Ukrainy hubem gospodarczym — mówił latem ubiegłego roku premier Mateusz Morawiecki.

Rolnicy przestrzegaliśmy przed konsekwencjami, jakie może to nieść dla Polski. Także ci z Agrounii podkreślali, że spekulanci będą kupować tańsze zboże z zagranicy, co może doprowadzić do tego, że “Polacy mogą zostać z pełnymi magazynami zboża”.

Efekt? Nie można było sprzedaż polskiego zboża, bo było za drogie. Przedsiębiorcy szybko sobie policzyli co im się opłaca i korzystali z ułatwień w dostępie do ukraińskiego.Także technicznego, które nie spełniało wszystkich parametrów. Rolnicy wyszli na ulice. W obawie przed utratą dużego elektoratu w tym środowisku, rząd PiS podejmuje radykalne kroku. Ogłaszane w niewielkiej miejscowości przez samego prezesa. Usłyszeliśmy postanowienie rządu o wprowadzeniu zakazu importu zboża i produktów żywnościowych z Ukrainy. – Inaczej byłby bardzo ciężki kryzys – podkreślił prezes w kwietniu. Po tej drastycznej decyzji wbrew unijnym traktatom, Komisja Europejska prowadzi uzgodnienia środków ochrony rynku, które zastąpiłyby te wprowadzone jednostronnie przez kilka państw, w tym Polskę. Negocjacje trwają.

Co z tego? Pytają rolnicy

Rolnicy domagali się kontroli sytuacji na wcześniejszym etapie i racjonalnej polityki rolnej, bo przecież rozumieją potrzebę pomocy Ukrainie dotkniętej wojną. Skutek polityki rządu jest taki,  że z pełnymi magazynami i tak niewiele mogą teraz zrobić.

-Wszyscy płyniemy po takim wzburzonym morzu. Rząd pojął pomoc doraźną na kwotę 10 mld zł, ale myślę że to jest kropla w tym, jakie rolnictwo poniosło straty. Ceny produktów rolnych tak mocno poszły w dół, a w sklepach, gdzie to wszyscy odczuwamy jako konsumenci, płacimy znacznie więcej. Ceny poszły 50% w dół, pszenica przedtem kosztowała w granicach 2000 zł za tonę teraz 1000zł. Kto na tym zarabia pytam się. Cwaniacy, pośrednicy a całe społeczeństwo za to płaci – mówi Zygmunt Wilk, rolnik ze Starych Dzieduszyc.

-To bardzo trudny czas dla rolników i ich rodzin. Mówiliśmy o tym już w czerwcu ubiegłego roku. Donald Tusk podnosił ten problem, że takie zagrożenie w Polsce istnieje, że rolnicy nie będą mogli sprzedać swojego zboża. Ta sytuacja, z jaką dzisiaj mamy do czynienia pokazuje skrajną niekompetencję ministrów rolnictwa, ale także premiera, który publicznie zapowiadał ograniczenia w transporcie, okazało się to nieprawdą. Dzisiaj rolnicy zostali pozostawieni sami sobie z tym problemem. Rolnicy mają pełne magazyny i kryzys się pogłębia – mówi europoseł Bartosz Arłukowicz.

Zboże drugiej kategorii

Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej zauważa także jeszcze jeden problem, o którym ostatnio coraz głośniej. – Do nas bardzo dużo wpłynęło tego zboża technicznego. Ja nie umiem takiego zboża produkować. Ono nie było badane, nie było żadnych parametrów i papierów. Procedura przekroczenia granicy była uproszczona, bez żadnej kontroli. Pytanie, kto był odbiorcą? Jedni mówią, że miało iść do gorzelni, gdzie my mamy te gorzelnie? Ile ich nam pozostało? W jaki sposób one mają te tony przetworzyć? Jeżeli to było zboże skażone, przerobione w spirytus, to co z tym będziemy robić? Ma nam zalać rynek? Do paliw rolniczych ile my tego spirytusu przerobimy? Czy mamy spalarnie? Czy możemy je przetworzyć? Ile ich mamy? Pytań jest coraz więcej – podkreśla prezes lubuskiej izby.

Lubuska PO powołała w regionie radę ds. rolnictwa, która ma badać problemy m.in. ze zbożem. Krzysztof Kąkol, przedsiębiorca i rolnik, przedstawiciel rady.  – Problem ze zbożem z Ukrainy wynika wyłącznie w nieumiejętności w zarządzaniu państwem ze strony obecnego rządu. Musimy sobie powiedzieć, że gospodarstwa rolne to są w pełnym znaczeniu tego słowa przedsiębiorstwa. Ci ludzie planują sobie swoje działania na kilka kilkanaście lat, robią inwestycje w sprzęt czy zabudowania, a także w produkcje bieżącą. To też jest inwestycja, inwestycja w oparciu o aktualne ceny środków do produkcji. Liczą na osiągnięcie pewnej rentowności. Jeżeli w ciągu kilku miesięcy ceny płodów rolnych spadły o 1/3 to nie możemy mówić o osiągnięciu jakiejkolwiek rentowności. Spotykam się z rolnikami i wszyscy podkreślają ten sam problem. Co do radykalnych działań rządu. Z doświadczenia wiem, że każde radykalne działania są wynikiem braku profesjonalizmu. Nie da się tego w inny sposób skomentować. Profesjonalne działania są zawsze przemyślane, są długofalowe i konkretne. To co miało miejsce w ostatnich dniach, zmiana radykalna o 180 stopni jednych decyzji na inne to nie wróży nic dobrego. Przepustowość polskich portów uniemożliwi wywóz tych kilku milionów ton zboża z Ukrainy, które zalegają. Żeby to zobrazować to by wychodziło, że jeden samochód ciężarowy musiałby być obsługiwany w ciągu 3 minut licząc 24 godziny pracy portu. 3 minuty na przyjęcie prób, na zbadanie i rozładunek zbóż. Ktoś kto ma o tym pojęcie wie, że to jest niemożliwe.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Z nowoczesnych aparatów USG cieszą się między innymi gorzowskie Amazonki od lat namawiającej lubuszanki do profilaktyki. Na zdjęciu z dr n. med. Piotrem Zorgą kierownikiem Klinicznego Zakładu Medycyny Nuklearnej.

Diagnostyka w gorzowskim szpitalu na nowym poziomie

Nowy Ambulatoryjny Zakład Diagnostyki Obrazowej, sfinansowany ze środków Krajowego Planu Odbudowy, został oficjalnie otwarty na terenie gorzowskiego szpitala. Inwestycja warta dziesiątki milionów złotych ma znacząco

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Przejdź do treści