Jasna i ciemna strona mocy (FELIETON)

Mężczyzna protestujący pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, Warszawa, październik 2022 r. Fot. Michał Iwanowski/LCI
W polityce wszyscy mówią: moc jest z nami. Tyle tylko, że moc ma dwie strony: jasną i ciemną. Można przecierać oczy, ale trzeciej strony nie widać. Sondaże pokazują, że Polska jest podzielona i najbliższe wybory będą wyglądać jak plebiscyt, z alternatywą wyboru pomiędzy jasną a ciemną stroną mocy. Trzeciej nie ma.

Sondaż Kantara z końca lipca pokazuje, że obóz narodowo-populistyczny i obóz liberalno-demokratyczny idą łeb w łeb (33 proc. Zjednoczona Prawica i 32 proc. Koalicja Obywatelska). Wszyscy inni – nawet piwosze-nacjonaliści udający liberałów – mają poniżej 10 proc. Tak więc dylemat przy urnach będzie tylko jeden: albo oddolna demokracja albo odgórna dyktatura. Albo liberalna demokracja i powrót na ścieżkę rozwoju, albo państwo wyznaniowo-mafijne i inflacja wszelkich wartości. Wyborcy muszą de facto odpowiedzieć czy w ogóle chcą dalej wybierać. Czy chcą zrezygnować z własnego udziału we władzy i zostawić ją w rękach cwaniaków i populistów, czy raczej chcą zachować wpływ na rzeczywistość we własnym państwie i odrzucić dyktaturę demagogów. Taka jest stawka tych wyborów, bez względu na tematy kampanii. I bez względu na manipulacje tymi tematami.

Jeszcze dwa miesiące temu wydawało się, że głównym tematem kampanii wyborczej będzie Jan Paweł II. To dlatego narodowi populiści planują – rękoma prezydenta Dudy – ogłosić wybory parlamentarne na „dzień papieski” czyli 15 października. Mimo ciszy wyborczej, PiS mógłby – za pośrednictwem wyznaniowych stacji telewizyjnych – trąbić ze świątyń i ambon, przedstawiając się w glorii jedynego obrońcy wizerunku polskiego papieża. A media narodowe tuż przed głosowaniem pokazywałyby rozmodlonych liderów PiS, Suwerennej Polski i Konfederacji.

Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że głównym tematem kampanii wyborczej będą imigranci i ich relokacja. To dlatego Kaczyński z Morawieckim pomstowali na „dyktat” Unii Europejskiej, mimo że unijni przywódcy zaprzeczali, by mechanizm relokacji miał być przymusowy. To dlatego narodowi populiści pod płaszczykiem wyborów parlamentarnych planują rozpisać referendum, którego tematy zaczęły szybko pączkować w postaci pytań o wiek emerytalny czy o budowę muru na granicy z Rosją, a jak się dogadają z Konfederacją, to pewnie jeszcze o przywrócenie monarchii i dostęp do broni.

Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że głównym tematem kampanii wyborczej będą prawa kobiet, po brutalnym potraktowaniu pani Joanny z Krakowa przez policję i po opróżnianiu szamba przez nadgorliwych prokuratorów, w poszukiwaniu płodu w domu kobiety, która poroniła. To dlatego PiS usiłował szybko zamieść ten temat pod dywan, bo przecież Kaczyński twierdził, że aborcję można w Polsce zrobić „na każdym rogu”.

Jeszcze tydzień temu wydawało się, że głównym tematem kampanii wyborczej będą składowiska niebezpiecznych odpadów, które za rządów PiS zalały Polskę. To dlatego minister Ozdoba, prawa ręka Ziobry, chamsko rozpychał się rękoma i nogami na konferencjach prasowych opozycji, by zakrzyczeć rzeczywistość. A rzeczywistość skrzeczy, bo Polska za rządów narodowych populistów stała się śmietniskiem Europy. Ale rząd PiS woli walczyć z Unią Europejską i naszymi zachodnimi sojusznikami, bo walczyć z rodzimą mafią śmieciową najwyraźniej się boi.

Już niebawem może okazać się, że głównym tematem kampanii wyborczej będzie grupa Prigożyna na Białorusi tudzież prowokacje Łukaszenki na wschodniej granicy. Ekspert od terroryzmu Jerzy Dziewulski mówi, że PiS próbuje wykreować zagrożenie dla odwrócenia uwagi od problemów w kraju. Tygodnik „Newsweek” stwierdza: „PiS ma problem – chcą straszyć, ale nie mają czym”. A Tusk na Twitterze napisał: „Wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami. Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy.”

Tymczasem Onet donosi, że „z wewnętrznych badań partii rządzącej wynika, że jeśli nie uda się obudzić emocji, to PiS przegra”. To dlatego Kaczyński z Morawieckim straszą Polaków, zaostrzają język kampanii, zaczynają używać wyzwisk i epitetów pod adresem oponentów…

Wyborca rozemocjonowany to wyborca niemyślący. W kampanii, w której emocje sięgają zenitu, na rozum nie ma miejsca. Szkopuł w tym, że polityka ma rozwiązywać problemy, a nie budzić emocje. A do rozwiązywania problemów potrzeba rozumu. Nie emocji.

Emocje albo rozum – oto jest pytanie. Nowy hamletowski dylemat na wybory. Taki sam jak pytanie o jasną czy ciemną stronę mocy.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content