Grzegorz Potęga (PO): – Mamy silną listę, która może walczyć o sześć mandatów w Lubuskiem (WIDEO)

Grzegorz Potęga nie będzie ostatecznie kandydował w wyborach do sejmu. Fot. Łukasz Wawer/LCI

Rada Krajowa Platformy Obywatelskiej ostatecznie zadecydowała o kształcie list wyborczych Koalicji Obywatelskiej. Nie brakuje niespodziewanych informacji. Z list KO wystartować ma m.in. Michał Kołodziejczak – lider Agrounii czy Michał Wypij, będący do niedawna częścią obozu Zjednoczonej Prawicy. Niespodzianek nie brakuje również na lubuskiej liście PO/KO.

Rozmowa z Grzegorzem Potęgą, radnym województwa z PO.

Dołączenie Michała Kołodziejczaka i Agrounii do Koalicji Obywatelskiej było dla Pana szokiem?

Wydawało się to wręcz nieprawdopodobne, ale z drugiej strony, jeśli spojrzymy na to, co Donald Tusk robi i mówi od półtora roku, kiedy jeździ po Polsce, organizuje swoje spotkania, słucha Polaków, a oni wskazywali, aby była jedna, duża, wspólna lista opozycyjnych ugrupowań, to jest jednak krok w tę stronę. To jest Agrounia, która w sondażach potrafi zdobyć 3-4 proc. Myślę, że to jest elektorat warty grzechu, z pozycji opozycji, z pozycji największego komitetu opozycyjnego, który jest właściwie tuż za PiS w każdym sondażu. Jest to ciekawy ruch, który ma mobilizować elektorat wiejski, małomiasteczkowy, czyli tam, gdzie PO jednak ma pewne deficyty i poszukuje wciąż siły, która daje kilka dodatkowych punktów procentowych.

Nie boi się pan tego, że jeżeli potencjalni wyborcy Agrounii zobaczą, że idzie w koalicji z PO, to już na niego nie zagłosują?

Myślę, że nie ma takiej możliwości. To jest przecież olbrzymie rozczarowanie polityką rolną kolejnych ministrów. To jest opisywane przez Agrounię. Do tego ugrupowania należą  rolnicy, czyli osoby, które są bezpośrednio poszkodowane działaniami rządu PiS, które są nieskuteczne, mało racjonalne i bardzo źle wpływają na polską wieś. Uważam, że jest taka fala wzburzenia, że pójdą z każdym, tylko nie z obecnie rządzącymi. To jest dość takie racjonalne stanowisko, które prezentują.

Zaskoczeń nie brakuje też na lubuskiej liście PO/KO. Jedynką, co ciekawe, została marszałek Polak, a nie poseł Waldemar Sługocki.

Nasze rekomendacje z regionu były inne. Na jedynce widzieliśmy przewodniczącego Waldemara Sługockiego, na dwójce była Krystyna Sibińska, na trójce marszałek Polak. W każdym regionie mamy jednak do czynienia z jakąś niespodzianką, z sytuacjami, które powodują  dyskusje. Lubuskiego to nie ominęło. Donald Tusk kieruje się tutaj swoim wyczuciem, swoimi przeczuciami, które decydują o tym, że potrafi mobilizować Polaków. Uważa, że w województwie lubuskim wskazani kandydaci będą najlepszą drużyną, która zawalczy o jak najlepszy wynik. Pani marszałek dość jednoznacznie w tej kadencji prowadzi sprawy na styku samorządu i państwa, które nie podobają się przedstawicielom rządu. Stąd też jej wyrazistość mogła spowodować, że jest jedynką na liście.

Jako Lubuska PO mówicie, że idziecie w naszym regionie po sześć mandatów. Patrząc na tę listę – jest to realne?

Badania, które przeprowadził ostatnio Daniel Pers, czyli bardzo uznany analityk, który bardzo mocno pracuje i stara się wypracować jak najlepsze sondaże, co mu się udaje, bo jego badania były najbliższe prawdy w ostatnich dwóch wyborach i te obecne badania wskazują, że 36 proc. w Lubuskiem chce zagłosować na KO, 24 procent na PiS, a Lewica, Trzecia Droga i Konfederacja mają mniej więcej po 12 proc.. To pokazuje, że możemy realnie myśleć o 5-6 mandatach. Nasza lista gwarantuje, że ten szósty mandat jest w zasięgu ręki, ale to teraz zależy od pracy, zaangażowania. Idzie kampania wyborcza, tutaj nie ma już czasu na żadne uniki. Trzeba po prostu 60 dni przepracować bardzo mocno, intensywnie. Trzeba być w terenie. To jest na pewno do zrobienia.

Był Pan przymierzany do startu w wyborach do sejmu z wysokiego miejsca. Ostatecznie jednak Pan nie wystartuje. Dlaczego?

Byłem rekomendowany początkowo na 5 miejscu, potem na 6. Byłem też jednak w stałym kontakcie z przewodniczącym regionu. Sygnalizowałem kwestie mojej dyspozycyjności i generalnie argumentowałem to tym, że bardzo dobrze czuję się w samorządzie, zwłaszcza województwa. Myślę, że ta ostatnia kadencja udowodniła, że potrafię być bardzo wiarygodną osobą. I stąd uważałem, że jeżeli są inne osoby, którym bardziej zależy na tym, aby reprezentować województwo w sejmie i chciałyby kandydować z tych miejsc wyższych do sejmu, to ja to rozumiem. Będę się koncentrował na tym, aby mocno pomagać wszystkim kandydatom w nadchodzącej kampanii, a ja będę bardzo mocno zabiegał o głosy południowej części województwa – powiatów nowosolskiego, wschowskiego i żagańskiego w wyborach do Sejmiku Województwa Lubuskiego w 2024 roku.

Cała rozmowa:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content