Zakola i meandry. Samokrytyka (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Prezes Jarosław chce walczyć z Zielonym Ładem! Nie zająknął się oczywiście, że wszystkie, jak się okazało uciążliwe dla nas, elementy owego ładu, zaakceptował i podpisał premier Morawiecki
O odkurzonym przez prezydenta haśle „tylko świnie siedzą w kinie”, ostrzeżeniach wodza, szefa, wizjonera, przywódcy, a także rechocie wojewody – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan postanowił, w myśl starych dobrych wzorców, tak chętnie wykorzystywanych przez obecną władzę, złożyć samokrytykę.

Robi to, asekurując się przed ewentualnym dochodzeniem odpowiednich organów związanych z poszukiwaniem tych niegodziwców, którzy nie wzięli pod uwagę słów prezesa i jego pomocnika zwanego prezydentem. Skoro władza potrafi śledzić ludzi ich telefonem komórkowym, to może wykupiła też licencje znanych satrapii i potrafi zidentyfikować ludzi, skanując ich twarze z obrazu zarejestrowanego przez kamery monitoringu? Lepiej przyznać się, zanim otrzyma się wezwanie albo, co gorsza, o szóstej rano do domu wpadnie ekipa jednej z naszych znakomitych służb.

Nie ma sensu kryć się za jakąś zasłoną, szukać bezsensownych tłumaczeń i usprawiedliwień. To prawda. Pan Bogdan wraz z żoną byli na filmie Agnieszki Holland „Zielona granica”. Mimo ostrzeżenia prezydenta, że ci, którzy pójdą, wpiszą się w stosowane w czasie okupacji wobec kolaborantów zachłyśniętych wrażą kinematografią hasło „tylko świnie siedzą w kinie”. Zlekceważyli też ostrzeżenia wodza, szefa, wizjonera, przywódcy (niepotrzebne skreślić), że każdy, kto odważy się pójść na ten film, jest stronnikiem Putina. Pan Bogdan przyznaje też, że w przypływie pychy uznał się za mądrzejszego od prezesa, bo skoro podczas festiwalu w Wenecji cała sala zgotowała filmowi kilkunastominutową owację na stojąco i otrzymał on nagrodę specjalną, to przecież oni tam w Wenecji nie są ludźmi Putina. Pewnie się mylił, bo prezes jest nieomylny…

Na koniec tego wyznania pan Bogdan chciałby jeszcze dodać, że po zakończeniu projekcji ludzie klaskali. On i żona też, ale robili to jednak delikatnie i tylko dlatego, żeby nie być napiętnowanymi przez wrogi tłum i bezpiecznie opuścić kino. Zresztą, odpowiednie służby spokojnie zobaczą, kto klaskał. Warto dodać, że on z żoną siedzieli w ostatnim rzędzie po prawej stronie, więc łatwo będzie sprawdzić, że klaskali, ale nie cieszyli się.

Na koniec warto powiedzieć, że bardzo podobało mu się wystąpienie prezesa w Gorzowie. W nabijaniu się z nazwiska oponenta politycznego nie ma nic zdrożnego, pokazuje zdrowe poczucie humoru prezesa i rechot zgromadzonych, na czele z panem wojewodą, był jak najbardziej uzasadniony.

Pan Bogdan liczy, że władza pozytywnie ustosunkuje się do tego wyznania i jakby co, to on zawsze był za, a nawet przeciw…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content