Zakola i meandry. Kuchnia już pod wodą… (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Prezes Jarosław chce walczyć z Zielonym Ładem! Nie zająknął się oczywiście, że wszystkie, jak się okazało uciążliwe dla nas, elementy owego ładu, zaakceptował i podpisał premier Morawiecki
Usłużni funkcjonariusze w lokalnej prasie, którzy w ostatnich latach próbowali udawać dziennikarzy, dalej kąsają. Nie zdradzają cienia refleksji, dalej jadą bez trzymanki – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan z wielką ciekawością obserwuje to, co dzieje się po wyborach. Partia rządząca (na szczęście, już niedługo) po pierwszym szoku, jak się zdaje, już się lekko otrząsnęła. Jest jej o tyle łatwiej, bo jeszcze ma dostęp do konfitur, jeszcze może to i owo sobie i swoim akolitom załatwić, by w czasie posuchy pamiętali, jaka ręka ich obficie karmiła przez ostatnie osiem lat, i cierpliwie czekali.

Już pojawiła się typowa dla nich narracja, czyli szczucie. Wobec twardego „nie” opozycji, bo kto chciałby wchodzić w układy z niedawnym ciemiężcą, poszedł nowy sygnał, oczywiście od niemal już emerytowanego generalissimusa i władcy kraju, który w swój zawoalowany sposób zasugerował, że w założeniu jednej z partii tworzących opozycję brały udział siły nieczyste i wrogie. Za szefem pewnie pójdą kolejni. Tylko czekać, jak usłużni funkcjonariusze, którzy w ostatnich latach próbowali udawać dziennikarzy, zaraz ładnie rozwiną podobne pomówienia i brzydkie sugestie.

Pan Bogdan był bardzo ciekawy, jak właśnie oni zachowają się w prasie lokalnej, szczególnie teraz, po porażce. Czy trzymając się linii swego pracodawcy, zdobędą się na choćby próbę refleksji, zastanowią się, czemu ludzie w tak dużej liczbie postawili na opozycję i czy odebrali jakiś sygnał, że wcale tak, jak oni uporczywie twierdzili, w naszym kraju nie działo się dobrze, a demokracja w ich wykonaniu wcale nie ma się pięknie?

Nic z tych rzeczy. Dalej kąsają. Ciągle atakują tych, których atakowali przez ostatnie lata, a wychwalają, popierają i gloryfikują partię, której stali się prasowym ramieniem, i jej wyznawców. Nie zdradzają cienia refleksji, dalej jadą bez trzymanki. Cieszą się na przykład, że do parlamentu trafił poseł obciążony zarzutami, które w normalnym świecie go dyskwalifikują, a sam fakt, że znalazł tylu wyznawców, nie wystawia naszym wyborcom dobrego świadectwa. Ochoczo szukają sprzeczności i potencjalnych konfliktów w gronie zwycięzców. Jakby nie dostrzegali, że coś się za oknem zmieniło i czas myśleć nie o dalszym szczuciu, tylko pakowaniu się z gabinecików. Zachowują się tak, jak pewien nieogarnięty podróżny pierwszej klasy na tonącym Titanicu – ponoć zamawiał obiad, podczas gdy kuchnia była już zanurzona w oceanie…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content