Lechia bezlitosna dla Spójni. Wynik taki… żużlowy (ZDJĘCIA)

Dziewięciu piłkarzy na boisku
Hubert Lenartowicz strzela trzeciego gola dla Lechii II Zielona Góra
Piłkarze rezerw Lechii Zielona Góra na własnym boisku nie dali szans Spójni Ośno Lubuskie, wygrywając 5:1. Hubert Lenartowicz w niespełna pięć minut ustrzelił dublet, a kwadrans później zobaczył czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko.

Przez około 20 minut sobotniego (28 października) spotkania można było się zastanawiać, dlaczego Spójnia zajmuje przedostatnie miejsce w IV lidze. Zespół z Ośna Lubuskiego potrafił przejąć inicjatywę, pograć piłką, stworzyć sobie sytuację. Sytuacja zmieniła się jednak po stracie pierwszej bramki.

Lechia objęła prowadzenie w 28 minucie. Brawurowym rajdem lewą stroną boiska popisał się Jakub Malec, dograł w pole karne, a Karol Haraś strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Chwilę później Mateusz Połomka trafił w słupek, ale do przerwy wynik już się nie zmienił.

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia zielonogórzan. W 48 i 52 minucie Hubert Lenartowicz podwyższył na 2:0 i 3:0. Warto wspomnieć, że w obu przypadkach kluczowe były szarże Macieja Juncewicza prawym skrzydłem.

Mateusz Połomka pomaga Maciejowi Juncewiczowi, którego po zdobyciu bramki złapały skurcze w obu nogach

W 67 minucie Lenartowicz musiał opuścić boisko po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce. A siedem minut później Juncewicz w trudnej pozycji trafił na 4:0. Z bardzo ostrego kąta i przy asyście obrońcy posłał piłkę nad głową bramkarza. Nie mógł jednak cieszyć się z gola, bo po strzale złapały go skurcze w obu nogach. W 85 minucie na 5:0 podwyższył Łukasz Pietrzak, wykorzystując sytuację sam na sam.

Honor Spójni uratował kapitan Piotr Michałek, który w 90+1 minucie pokonał Gracjana Sierackiego. Nie zmienia to jednak faktu, że w Zielonej Górze padł wynik 5:1, czyli taki… żużlowy.

Karol Haraś: Ogólnie cały mecz był pod kontrolą

– Na pewno pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu, mimo że było tylko 1:0. Stwarzaliśmy dużo sytuacji – ocenił Karol Haraś. – Całe szczęście, że w drugiej połowie na początku udało się strzelić dwie kolejne bramki. Ogólnie cały mecz był pod kontrolą. Szkoda tej czerwonej kartki. Uważam, że takich kartek – była to druga żółta – na pewno się nie daje.

– Wiedzieliśmy, że jeżeli przeciwnicy będą mieli cały czas kontakt, to będą groźni. Będą czuli, że mogą coś osiągnąć. Zdaje mi się, że po trzeciej bramce to już trochę siadło – zauważył Karol. – Stracona bramka? Wstyd. Oby takich błędów nie popełniać. Ale wynik był taki, że konsekwencją tego jest tylko to, że nie zachowaliśmy czystego konta. Mamy trzy punkty, jest super.

Mateusz Reus: To był najlepszy mecz zespołu rezerw

– Zwycięstwo dosyć spokojne. Z przebiegu meczu można tak powiedzieć – stwierdził Mateusz Reus, trener Lechii. – W mojej ocenie to był najlepszy mecz zespołu rezerw, jaki widziałem do tej pory. Trzeba powiedzieć, że boisko na zbyt wiele nie pozwalało, natomiast my w takich warunkach strzelamy pięć bramek, operujemy piłką i nam to dobrze wychodziło.

– Straconą bramką jestem troszeczkę wkurzony. Wiadomo, jest delikatny niedosyt, że nie zagraliśmy na zero z tyłu. Ale trudno – skwitował trener Reus. – Hubert daje dwie bramki, rewelacja z tej pozycji, bardzo fajnie. Natomiast ta druga żółta kartka… No, bez komentarza to zostawmy. Takich kartek się po prostu nie daje.

Jakub Augustyniak: 3:0 w 50 minucie, skrzydła opadły

– Można powiedzieć, że mecz miał dwie fazy. Pierwsza faza – do pierwszej bramki, do 25 minuty, kiedy wyglądaliśmy fajnie, robiliśmy to, co sobie założyliśmy. Mieliśmy swoje sytuacje, my ich nie wykorzystaliśmy, Lechia strzeliła bramkę – analizował Jakub Augustyniak, trener Spójni. – Potem fajnie porozmawialiśmy w szatni, wyszliśmy z pewnymi założeniami. Ale dwie bramki w pięć minut na początku zabiły mecz. 3:0 w 50 minucie, skrzydła opadły.

Dlaczego Spójnia nie potrafiła lepiej wykorzystać długiego okresu gry w przewadze? – Wie pan, jak się gra przy wyniku 4:0. Nie ma możliwości korekty w czasie gry. Nie ma, jak w koszykówce, czasu/time outu, żeby coś pozmieniać – tłumaczył trener Augustyniak. – Chłopcy muszą wziąć odpowiedzialność, a to jest właśnie duży problem. Wszystko jest dobrze, kiedy jest tak, jak sobie zakładamy. Ale kiedy pojawia się jakaś nieprzewidziana sytuacja, niekorzystny wynik, to brakuje właśnie kogoś, kto weźmie odpowiedzialność.

Piotr Michałek: Mogę pochwalić tylko naszych młodych chłopaków

– Nie mieliśmy za wiele sytuacji w drugiej połowie. Chłopaki z Zielonej Góry grały w dziesiątkę, ale motoryka, zaangażowanie… Po prostu wyglądało to tak, jakbyśmy my mieli zawodnika czy dwóch mniej – skomentował Piotr Michałek. – Nasza bramka na koniec trochę udana. Powinniśmy taki pressing zakładać przez 90 minut, a nie dopiero w 90+. Ciężko cokolwiek pozytywnego tutaj wyciągnąć. Mogę znowu pochwalić tylko młodych naszych chłopaków, którzy wchodzą i jakby zupełnie nie czują presji, a dla niektórych to jest dopiero dziesiąty czy jedenasty mecz w IV lidze i nawet nie w pełnym wymiarze czasowym.

Piotr Michałek, kapitan Spójni Ośno Lubuskie

A co kapitan Spójni powiedział o pierwszej połowie? – Wydaje mi się, że dobrze zaczęliśmy – uznał Piotr. – Ale ponownie zdarza się scenariusz, że zaczynamy, staramy się dominować, mamy swoje sytuacje – niewykorzystane. Później indywidualne błędy prowadzą do straty bramki i trochę nam to podcina skrzydła. Jeszcze nie znaleźliśmy na to metody i obawiam się, że w tej rundzie możemy już nie znaleźć.

Fotogaleria z meczu Lechia II Zielona Góra – Spójnia Ośno Lubuskie

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content