Wybory kopertowe. Jak to wyglądało w Lubuskiem? Tylko cztery gminy udostępniły spisy wyborców Poczcie Polskiej.

Co piąta gmina w Polsce przekazała Poczcie Polskiej spis wyborców, w ramach słynnych wyborów kopertowych z roku 2020, które ostatecznie się nie odbyły. W województwie lubuskim na taki krok zdecydowało się tylko czterech włodarzy.

Rządząca koalicja jeszcze przed wyborami zapowiadała powołanie szeregu komisji, mających na celu zbadanie największych afer poprzedniej władzy. Jedną ze spraw, która wraca właśnie na tapetę za sprawą komisji śledczej, są słynne już wybory kopertowe, które ostatecznie się nie odbyły.

Jednym z najistotniejszych wątków całej sprawy jest ten dotyczący przekazania spisu wyborców Poczcie Polskiej.

Przypomnijmy: gdy okazało się, że ze względu na pandemię covid-19 przeprowadzenie tradycyjnego głosowania w wyborach prezydenckich jest niemożliwe (nie mówiąc już o zebraniu przez komitety wyborcze wymaganych 100 tys. podpisów pod listą kandydatów), do sejmu wpłynął poselski projekt ustawy o wyborach korespondencyjnych, który ostatecznie został przeforsowany głosami posłów PiS i podpisany przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Przeciwko takiemu rozwiązaniu protestowali m.in. naukowcy oraz byli prezydenci i premierzy, wskazując na szereg nieprawidłowości.

23 kwietnia 2020 roku, o godzinie 2:26, wszyscy wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast otrzymali mailowo wnioski o przekazanie danych ze spisu wyborców. Chodziło m.in. o imiona, nazwiska, adresy i numery PESEL. Nadawcą była Poczta Polska, jednak pisma nie były opatrzone podpisem elektronicznym. Wszystko to w oparciu o polecenie premiera Mateusza Morawieckiego.

Bezprawność takiego działania potwierdził m.in. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (na podstawie skargi Rzecznika Praw Obywatelskich) oraz Najwyższa Izba Kontroli.

Niezależni przekazywali rzadko

Ile gmin zdecydowało się przekazać poczcie spis wyborców? Niespełna 500 na blisko 2500. Krótko mówiąc – co piąta. Większość z nich znajdziemy na wschodzie i w centrum kraju.

Gazeta Wyborcza opublikowała w mediach społecznościowych mapę gmin, które udostępniły nasze dane Poczcie Polskiej:

Zebrania danych na ten temat podjęli się wolontariusze z Sieci Obywatelskiej Watchdog. Całość udostępnili m.in. działającemu przy Gazecie Wyborczej zespołowi BIQdata, gdzie dalszej analizy podjął się dr Jarosław Kantorowicz, specjalista od ekonomii politycznej z Uniwersytetu w Lejdzie. Zbadał m.in. afiliację polityczną włodarzy, którzy zdecydowali się przekazać poczcie dane. 

W województwie lubuskim spis wyborców przekazały poczcie tylko cztery gminy: wiejska Gubin, gdzie rządził Zbigniew Barski (zmarł w lutym 2023), Niegosławice (Jan Kosiński), Rzepin (Sławomir Dudzis) i Witnica (Dariusz Edward Jaworski).

W każdej z tych gmin rządził wówczas wójt lub burmistrz, który mandat zdobył startując z własnego komitetu. W skali kraju takich „bezpartyjnych” gmin było aż 1651. Tych rządzonych przez włodarzy związanych z ówczesną opozycją, niespełna 500. W pierwszej grupie aż 84 proc. wójtów, burmistrzów czy prezydentów nie przekazało poczcie spisu. W drugiej – aż 89 proc.

Inaczej sprawa wygląda tam, gdzie wybory wygrał kandydat związany z PiS. Na 337 takich gmin, 157 włodarzy przekazało spis, co daje 47 proc. z ogółu.

Nastroje społecznie i naciski

Kantorowicz na łamach Gazety Wyborczej podkreśla jednak, że każdy przypadek przekazania spisu wyborów należałoby zbadać osobno, zwłaszcza w gminach rządzonych przez osoby związane z ówczesną opozycją.

– Możliwe, że ich decyzja wynikała z nastrojów społecznych w danej jednostce samorządowej. Wyliczenia wskazują, że poza afiliacją polityczną włodarzy gmin istnieje też dość wysoka korelacja między wyborczym poparciem dla PiS w gminach i prawdopodobieństwem przekazania danych – komentuje na łamach Gazety Wyborczej dr Kantorowicz.


Jednym z czterech lubuskich włodarzy, którzy zdecydowali się przekazać spis wyborców poczcie, był Jan Kosiński, wójt gminy Niegosławice. – Bardzo mocno ważyłem wszystkie za i przeciw – podkreśla. – Tak naprawdę każda decyzja niosła za sobą jakieś ryzyko i długo nie widziałem jak postąpić. Z drugiej strony mieliśmy wytyczne od wojewody. To było w zasadzie zadanie rządowe – mówi. – Ostatecznie postanowiłem o przekazaniu, zgodnie ze swoim sumieniem. Konsekwencji się nie boję – dodaje.

Kosiński podkreśla, że wójtem jest 12 lat i od zawsze uważa się za bezpartyjnego. – Współpracowałem ze wszystkimi i ze wszystkimi mi się układało – kwituje.
(fot. niegoslawice.pl)


Sporo światła na sprawę rzuca też wypowiedź  Katarzyny Batko-Tołuć, z Sieci Obywatelskiej Watchdog, która korespondowała z samorządami. – W wypadku wójta gminy Wapno sąd uznał jego winę. I tego wójta trochę nam było szkoda. Bo on mówił, że pełnił funkcję pierwszą kadencję, nie miał kompetentnych służb prawnych, a tu pisze do niego ktoś powołując się na decyzję premiera. Ta opcja też jest możliwa – presja, trudność w rozpoznaniu jak postąpić. Zwłaszcza, że jeszcze były listy od wojewodów. A ci twierdzili, że trzeba przekazać dane. Mamy wszystkie te listy. W końcu też, jak twierdzą niektórzy wójtowie, było także straszenie wprowadzeniem komisarzy – czytamy.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content