Niewielu działaczy i polityków PiS przyjmuje zaproszenie do studia LCI. Mimo zaproszeń. Gościem Lubuskiego Centrum Informacyjnego, jest radna Rady Miasta Gorzowa Wlkp. Alicja Burdzińska z PiS, była dyrektorka biura poselskiego posłanki Elżbiety Płonki. Czy partia przeanalizowała już co poszło nie tak w kampanii wyborczej, że musieli oddać władzę? Czy była analiza kształtu list wyborczych, który pozbawił mandatu byłą posłankę Elżbietę Płonkę na korzyść Łukasza Mejzy? Czego broni PiS protestując w obronie – jak to określiła nasza gościni – “swoich mediów”? Sprawy ogólnopolskiei sprawy gorzowskie w Rozmowie Dnia. Czy dziś przyznają, że zabetonowali wiele instytucji “na wypadek” przegranych wyborów.
–Do końca wierzyłam, że Pani poseł zdobędzie mandat poselski na kolejną kadencję – przyznaje jej była dyrektorka biura. – Sprawy dotyczące Pana Mejzy się jeszcze toczą, ale nie ukrywam, że było to dla nas sporym zaskoczeniem, że znalazł się na naszej liście. Niezbyt miłym. Czy “wypchnął” posłankę Płonkę ze stanowiska? Nie sądzę. Wątpliwy jest zaś sposób prowadzenia przez niego kampanii, chodzi o plakaty i działalność w mediach społecznościowych. Jeśli chodzi o gorzowską listę, była zbyt silna, za bardzo obsiana dobrymi nazwiskami – mówi Alicja Burdzińska.
Radna PiS krytykuje zmiany w regionie. – Wojewoda z południa, wicewojewodowie też, to źle wróży regionowi. Czy w pozostałych instytucjach też będą sami przedstawiciele południa? Obawiam się tego. Gorzów za naszych czasów bardzo mocno się rozwinął – mówi radna. O zmianach w Polsce mówi, że to zakrawa ma zamach stanu. Czy zauważała, jaka fala hejtu zalewała media publiczne za rządów PiS? – Każda władza po objęciu władzy chce mieć “swoje” media. Tak zawsze jest – podkreśliła.



