Zakola i meandry. Jedzcie małą łyżką! (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Politycy przed wyborami europejskimi wszystko podleją nam swoim sosem obietnic
W wielu miastach nadchodzi nowa ekipa. Jeśli tylko dotrzyma części obietnic, będzie fajnie, jeżeli będzie postępować inaczej niż dotychczasowa władza, w myśl tego, co u niej punktowała, będzie jeszcze lepiej – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan nie jest zbytnio zaskoczony drugą turą wyborów tak w rodzinnym mieście, jak i w kraju. Jakichś specjalnych niespodzianek nie było. Naczytał się speców od propagandy. Mówili, że jeśli gdzieś nowy kandydat dość wyraźnie wygrał pierwszą rozgrywkę z dotychczasowym szefem miasta czy wójtem, bo ten drugi zwyczajnie się opatrzył, to w drugiej rundzie powtórzy sukces. Tam, gdzie różnica jest minimalna, może być różnie. I tak w sumie się stało.

W wielu miastach nadchodzi nowa ekipa. Jeśli tylko dotrzyma części obietnic, będzie fajnie, jeżeli będzie postępować inaczej niż dotychczasowa władza, w myśl tego, co u niej punktowała, będzie jeszcze lepiej.

Pan Bogdan jednak jest ostrożny w tworzeniu bram powitalnych. Wraz z nowymi włodarzami miast i gmin nadchodzą też nowi radni, którzy walczyli razem z szefem o zmianę. Teraz, kiedy się dokonała, mogą być wygłodniali stanowisk, synekurek, które zawsze – i nie ma się co oszukiwać – są przy jakiejkolwiek władzy, także drogi do półki, na której stoją konfitury i inne frukty. Przecież spółki miejskie i różne rady nadzorcze to piękny kąsek dla wygłodniałych, którzy latami czekali na ten moment. Słynne zdanie „teraz, k…, my!” często ma zastosowanie właśnie po zmianie władzy.

Czasem to, co krytykowane u poprzedników, szybko staje się normą nowych, jak choćby kontrola nad lokalnymi gazetami i portalami. Dotąd kandydaci mówili, ile pieniędzy z kasy samorządowej idzie na nachalną promocję szefa miasta czy gminy. Wyliczali, na ilu stronach lokalnego tygodnika przecina on wstęgi, jest na trybunach miejscowej drużyny albo wręcza medal, by po kilku tygodniach nie raziło ich, jeśli sami są niemal na każdej stronie i w co drugim tekście miejskiego portalu. Bywa, że przed wyborami kandydaci chętnie rozmawiali z mieszkańcami, pochylali się nad emerytami, gadali o wspieraniu młodych i kogo tam jeszcze, by, kiedy zasiedli w gabinetach, odgrodzić się murem urzędników i sekretarek, bo przecież oni mają ważniejsze sprawy na głowie.

To są wszystko niebezpieczeństwa nowej władzy. Niezależnie od tego, jaka strona politycznego sporu obejmuje ją w mieście, powiecie czy gminie.

Pan Bogdan ma wielką nadzieję, że ci nowi nie zapomną chociaż części tego, co mówili i obiecali. Nie zastosują wszędzie klucza partyjnego. Swoim kolegom, jeśli pozwolą jeść, to jednak małą łyżką i nie każą dawać notorycznie na pierwszej stronie w lokalnych gazetach wyretuszowanego zdjęcia szefa.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content