O tej serii morderstw w Lubuskiem pisał Balzac i nakręcono głośny film

Ostatnio często nasz region pojawia się na kartach kryminalnych i sensacyjnych powieści. Nie jest to jednak moda ostatnich lat. Rozgłos pewnej serii morderstw, do których doszło prawdopodobnie w Wymiarkach, pisał Balzac, a film z gwiazdą w roli głównej nakręcił francuski reżyser.

Zacznijmy od Balzaca. Paryż, wiek XIX wiek, uroczysty obiad, towarzystwo z górnej półki… Jak to przy stole toczy się konwersacja. Jeden z uczestników przyjęcia, niemiecki bankier Hermann, opowiada historię ze swojej młodości. Oto gdzieś we Francji, w ostatnim roku XVIII wieku, trójka podróżników zatrzymała się w oberży. Nieopatrznie jeden z nich, majętny przemysłowiec, przyznał się, że ma przy sobie kosztowności. Nocą biznesmen został zamordowany i to narzędziem chirurgicznym. A w oberży przebywali wówczas dwaj lekarze tej specjalności, stąd podejrzanych nie było trudno wskazać. Jak to w podobnych historiach bywa fabuła szybko się zagęszcza, bowiem na przyjęciu obecny jest prawdziwy morderca Taillefer, ojciec panny, w której tenże Hermann się zadurzył…

Tę kryminalną historię opowiedział w 1831 roku Honoriusz Balzac w swoim opowiadaniu “Czerwona oberża”.

Strasznie, że aż śmiesznie

Równo 120 lat później zaśmiewano się w kinach z Fernandela, występującego w komedii grozy pod tym samym tytułem – “Krwawa oberża”. Historia również toczy się w przydrożnej karczmie. Tym razem podczas paskudnej pogody grupka podróżnych musi zatrzymać się w oberży na odludziu. Fernandel grający mnicha poznaje straszliwą prawdę – karczmarz dodał gościom truciznę do jedzenia. Mnich walczy o życie ofiar podstępnego oberżysty…

Co ta historia ma wspólnego z naszym regionem? Oto, jak chcą niektórzy, pierwowzorem miejsca akcji obu tych opowieści z dreszczykiem jest karczma, zwana Krwawą Oberżą, Czerwoną Oberżą lub Oberżą Morderców, która znajdowała się na obrzeżu zagubionej wśród borów wsi Wymiarki. Tędy biegł uczęszczany szlak handlowy, łączący Polskę z Saksonią. Po wyczerpującej podróży przez Bory Dolnośląskie strudzeni wędrowcy rozpaczliwie szukali miejsca, gdzie mogliby się posilić i odpocząć. Dokładnie tutaj krzyżowały się drogi prowadzące z Żagania do Budziszyna i z Żar do Zgorzelca. Na rozstajach tych dróg istniała oberża nazwana później “Oberżą Zbójców”. Po roku 1945 r. została spalona i już jej nie odbudowano. Jednak do dziś to miejsce jest tak nazywane, a przepływający obok leśny potok nosił do 1945 roku nazwę Mordbach (Potok Morderców), a pobliska buczyna Mordbuchen (Buki Morderców).

Nie tylko Balzac

Prawdziwa, no może prawie prawdziwa historia Krwawej Oberży znalazła się w opowiadanku E. Erdmanna “Der Mordkretscham bei Wiesau” (“Gospoda morderców w Wymiarkach”). Oto zgodnie z tym autorem mrożące krew w żyłach wydarzenia miały miejsce w połowie XV wieku. Skromna karczma była interesem rodzinnym, a oberżą zarządzali dwaj właściciele – Baltazar i Wenzel. Podróżni chętnie tutaj zaglądali także w poszukiwaniu bezpieczeństwa, gdyż od jakichś dziesięciu lat okolica ta nie cieszyła się najlepszą sławą. Co i rusz ginęli gdzieś pośród nieprzebytej kniei kupcy. Pewnego dnia do oberży zajechali handlowcy będący wymarzonymi ofiarami. Bogate, obszyte futrem stroje, wyładowane wozy i pękate trzosy. I tutaj szydło wyszło z worka. Okazało się, że oberżystom nie wystarczyły oficjalne dochody. To oni mordowali i łupili podróżnych. I tej nocy przystąpili do krwawego dzieła. Jednak przez przypadek z tej rzezi umknął pewien młodzieniec i dzięki jego relacji władca okolicy dowiedział się o morderczym zajęciu oberżystów. Z okrutnikami się rozprawiono, a miejsce zyskało złą sławę.

A może Pireneje

Taka sobie legenda…? Może i tak, ale jak w swoich pracach udowadnia szprotawski regionalista Maciej Boryna pierwsza wzmianka o tym zajeździe pochodzi z budziszyńskiej księgi sądowej z 1445 roku i to rzeczywiście w kontekście zdecydowanie kryminalnym. W tej także oberży często zatrzymywali się książęta żagańscy zmierzający do Przewozu, a na dodatek źródła z XIV i XV wieku donoszą o częstych atakach rozbójniczych na tym terenie. To samo dotyczy Balzaca. Oto jadąc w 1847 roku na Ukrainę Balzac spędził w Żaganiu dwa tygodnie. Co prawda swoje opowiadanie “Czerwona Oberża” wydał kilkanaście lat wcześniej, w 1831 roku. Czy był tu wcześniej albo zasłyszał tragiczną historię od kogoś innego, nie wiadomo. Być może jednak Balzak oparł się na prawdziwych wypadkach, mających miejsce we francuskich Pirenejach na początku XIX wieku.

Być może.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content