Żyję! To bardzo dużo (WIDEO)

Rozmowa w studiu LCI z Marcinem Łokciewiczem
fot.. Ł. Wawer
Dzień Dziecka jest zwykle okazją do radosnego świętowania, zabawy i prezentów… ale w oddalonym o 20 km od Zielonej Góry Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży, czyli największym tego typu szpitalu psychiatrycznym w Polsce, przebywa na co dzień 70-80 pacjentów. Marcin Łokciewicz, pedagoga wychowawca i arteterapeuta, który w Zaborze pracuje już ponad ćwierć wieku, jest autorem wydanej niedawno, wstrząsającej książki pt. „Żyję, czy to mało?”, w której w rozmowie z Katarzyną Kachel pochyla się nad kondycją psychiczną dzieci i młodzieży, nad tymi, którzy nie potrafią lub nie chcą żyć.  Uwaga – lektura tej książki boli, uwiera i momentami przygniata, ale jest to pozycja obowiązkowa.  

Pierwsza książka Marcina, „Zamek rządzi”, ukazała się w 2021 r., i jak sam autor przyznaje, początkowo miała być dostępna tylko na rynku lubuskim, żeby trochę „odczarować” ośrodek w Zaborze w czasie covidu, pokazać, że to miejsce może pomóc, może uratować życie. – Ale w związku z tym, że książka stała się popularna w całym kraju, zrobiło się o niej głośno, osoby, które zajmują się problemami emocjonalnymi dzieci i młodzieży, zaczęły zapraszać Marcina na różne konferencje, warsztaty.  

– O mojej pracy dowiedziała się Gosia Gołota, dziennikarka i pisarka z Warszawy, która zaprosiła mnie do pracy nad książką „Żyletkę zawsze noszę przy sobie”, która rozkłada depresję na czynniki pierwsze, i swojego czas stała się hitem – wspominał autor w wywiadzie dla LCI. – Stałem się przy okazji ojcem chrzestnym następnej książki: „Jak być dobrym rodzicem”, ponieważ w „Żyletce…” zadaję pytanie, dlaczego są szkoły rodzenia, a nie ma szkół, jak być dobrym rodzicem?

Marcin przyznaje ze śmiechem, że ponieważ „ten Łokciewicz nie jest ani za głupi, ani za mądry, fajnie się go słucha”, dość szybko pojawiła się propozycja z ulubionego wydawnictwa Filia, żeby napisał coś swojego, na szerszą skalę. 

– Praca trwała prawie rok, była bardzo ciężka, bo postanowiliśmy się pochylić nad kondycją psychiczną dzieci i młodzieży – mówił Marcin Łokciewicz. Pierwotnie historii było piętnaście, ostatecznie w książce jest osiem rozdziałów, a ostatni opowiada o samym autorze i jego pracy w Zaborze.

– Nagrywałem przez kilka miesięcy rozmowy, bardzo delikatne, bo to, co spotkało naszych bohaterów, to wstrząsające rzeczy – podkreślał autor.  Łokciewicz bardzo mocno zaznacza, że nie jest to książka o szpitalu w Zaborze, nie jest to książka o dzieciach z Zaboru: – Historie autentyczne stają się bazą, podwaliną do naszej rozmowy z Kasią [Katarzyną Kachel, współautorką] na temat problemów, które w tym momencie dotykają nasze dzieci i młodzież, a bardzo często się o nich nie mówi, są tabuizowane.

„Żyję, czy to mało?” to historie młodych ludzi, którzy w swoim krótkim życiu doświadczyli więcej krzywdy, niż niejeden dorosły. Nie każda opowieść ma swój początek w patologicznej lub przemocowej rodzinie, wiele z nich ma tragiczny przebieg w szkolnych murach, wśród rówieśników. Skala problemów poruszanych przez Łokciewicza i Kachel rozpina się od depresji, prób samobójczych i chorób psychicznych, po sekstingu, używki, uzależnienie od gier, telefonów i mediów społecznościowych,  aż po słuchanie patoyoutuberów i oglądanie pornografii od najmłodszych lat.

– Wiemy, że dzieci wysyłają sobie nagie filmiki i zdjęcia, ale moja córka, mój syn tego nie robi – mówił autor. – Wiemy, że dzieci grają w różne gry na komputerze, wtedy jest spokój w domu. Ale nie wiemy, że coraz częściej dzieci oglądają na komputerze pornografię niż grają w gry. Nie wiemy, jak wielkie spustoszenie w strukturze emocjonalnej naszych dzieci przynosi funkcjonowanie w mediach społecznościowych, które są tak stresogenne i potrafią obrócić się w takie hejterstwo, że dzieci próbują przez to sobie odebrać sobie życie.  Nie wiemy, z jakiej chemii korzystają nasze dzieci.  Młodzież pije, pali, wciąga różnego rodzaju rzeczy, które są straszne.  Bagatelizujemy to, że połowa dzieci w podstawówce pali papierosy elektroniczne, bo mamy ważniejsze rzeczy – wspominał Marcin Łokciewicz, nawiązując także do muzyki, której słuchają najmłodsi, a często są to patoraperzy i patoyoutuberzy, którzy epatują językiem pełnym brutalności i wulgaryzmów.

– Często nazwy wykonawców są stworzone dla dzieci, to usypia czujność. To, czego te dzieci słuchają, czym się żywią, ma konkretne przełożenie na ich funkcjonowanie, na to że są agresywne, że są wulgarne, na to, że ich podejście do miłości absolutnie ogranicza się tylko do sprawy seksualnej, i to takiej brutalnej.

Autor książki wskazuje na problemy, ale nikogo nie oskarża, nie wytyka palcem, nie zrzuca winy ani na rodziców, ani na szkołę czy system oświaty lub ochrony zdrowia. Opisuje jednak wiele tragedii, które być może nigdy by się nie wydarzyły, gdyby ich bohaterowie zostali po prostu wysłuchani: – Ja od dłuższego czasu apelują o powrót do „bazy” – mówił Łokciewicz.  – W sytuacji kryzysów emocjonalnych dzieci i młodzieży bardzo często weszliśmy na taki poziom, że od razu kierujemy się na psychoterapię, potrzebujemy leków, a zapominamy, co stanowi o sile każdego z nas. O sile każdego człowieka stanowi poczucie bezpieczeństwa i poczucie bycia kochanym.  Ale żebyśmy my mogli kogoś pokochać, najpierw musimy pokochać samego siebie, a z zadbaniem o swój dobrostan wielu dorosłych ma teraz wielki problem i i to się przeradza w wielkie poczucie samotności wśród tych dzieci, które próbują to sobie kompensować w różny sposób, i często znajdują sobie kogoś w Internecie, kto potrafi je bardzo skrzywdzić, psychicznie i fizycznie – zaznaczał autor „Żyję, czy to mało?”. – Ten brak komunikacji nie wynika z tego, że ktoś chce być złym rodzicem, jak nikogo nie oskarżam, nikogo nie oceniam, tylko chcę zaakcentować pewne rzeczy, które są do nadrobienia, na które możemy zwrócić uwagę. 

Marcin Łokiewicz, który od ponad 25 lat jest wychowawcą i terapeutą w ośrodku w Zaborze, gorzkim  tonem przytaczał historie pokazujące, jak na niekorzyść dzieci zmieniają się normy społeczne. Dzieci zapytane o wysyłanie nagich zdjęć czy filmików odpowiadają, że wszyscy tak robią: – Jeśli takie słowa mówi jedenastolatka, to ona nie jest świadoma tego, czym to się może skończyć. Normalizują się pewne patologie u nas. Jeśli wszyscy wysyłają sobie nagie zdjęcia, to ja też mogę… – Łokciewicz przytaczał słowa Jespera Juula, wybitnego duńskiego pedagoga i terapeuty rodzinnego: – Dzieci nie robią tego, co im mówimy, one robią to, co my robimy… Jeżeli w tym momencie duży procent dorosłych ma problem z zachowaniem higieny cyfrowej, to co będą robiły nasze dzieci? Kopały w piłkę, czytały książki? Nie, też będą siedziały w telefonach.

Opowiadając o swojej pracy w Zaborze, Marcin Łokciewicz podkreślał, że cały czas stara się stąpać twardo po ziemi i pamiętać o tym, co jest najważniejsze: – To, że się uśmiechamy, że  żartujemy, że tworzymy jakąś relację, więź z tymi dziećmi,  opartą na funkcjonowaniu, na bliskości, na tym, że możemy razem pokopać piłkę, pograć w bilard, pośpiewać, potańczyć, wygłupiać się razem… to są podstawowe rzeczy – mówił autor lektury, która żadnego z czytelników nie pozostawia obojętnym. Poruszające, tragiczne historie, które wydarzyły się naprawdę, dają jednak nawet nie tyle, co promyk nadziei, ile… prawdziwe morze światła – dobrego światła, bo jak czytamy w „Żyję, czy to mało?”, wystarczy czasem jeden dobry dorosły, żeby dziecko uwierzyło w dobro i zaufało dorosłym ponownie.

– Wiele ludzi już przeczytało tę książkę i ryczeli jak bobry – mówił na zakończenie rozmowy wzruszony autor. – Wściekli – bo jeżeli spotykamy się z nieszczęściem dzieci, to budzi w nas gniew często, że można było temu zaradzić. Ale jeśli się na końcu okazuje, że to wszystko ma ręce i nogi, że można dawać nadzieję,  to jest okej.

Tytułowe pytanie „Żyję, czy to mało?” zadała Marcinowi Łokciewiczowi jedna z jego podopiecznych, Jagoda. To jest wspaniałe, to baza, podstawa do wszystkiego – możemy tak powtórzyć za autorem i pochylić się z pokorą nad opowieściami o tym, jak bardzo skrzywdzone i osamotnione są dzieci w świecie dorosłych. Nie wszystkich uda się uratować. Nie wszystkim możemy pomóc tu i teraz, ale na pewno w każdym momencie możemy po prostu odłożyć telefon i zalogować się w prawdziwym świecie.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content