Czy można porównywać wielką wodę z 1997 roku czy 2010, z kataklizmem, który spustoszył południowo-zachodnią Polskę w ostatnich tygodniach? Czy postępujące zmiany klimatyczne spowodują, że takie anomalia będą występować częściej?
Gościem “Rozmowy dnia” LCI był Jacek Engel – prezes Fundacji Greenmind oraz członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
Czy są jakieś punkty wspólne powodzi tysiąclecia z 1997 roku, wielkiej wody z 2010 roku oraz tego dramatu z ostatnich tygodni?
Ewidentne punkty wspólne między 1997 rokiem, a bieżącym, są takie, że przyczyną powodzi był bardzo duży, gwałtowny, acz krótkotrwały w sumie opad na południu Polski i w Czechach. Przy czym w tym roku ta powódź ma większy zasięg. W takim sensie, że mamy i Czechy, i Słowację, i Austrię, i w tej chwili Włochy. Natomiast jeśli chodzi o Polskę, to ten opad w tym roku był, według danych IMGW, jeszcze większy niż ten w 1997.
Przez te blisko trzydzieści lat jednak wiele się zmieniło. Widać to chociażby pod Odrze w Lubuskiem. Podobne stany wody, a jednak nie sieją one takiego spustoszenia.
Niewątpliwie mamy dużo lepszy system ostrzegania. Po prostu dane IMGW, które spływały jeszcze zanim zaczęła się powódź, kiedy prognozowano opady, pomagało to służbom sprawniej przygotować się do tej powodzi. Czy służby to wykorzystały? To już jest inna sprawa. System prognozowania na bieżąco jest też dużo lepszy… Możemy nie tylko zobaczyć na danych IMGW jaki jest poziom wody, ale możemy na modelu zobaczyć, czego możemy się spodziewać w najbliższych dniach. Oczywiście, to jest tylko model, obarczony jakimiś błędami, ale generalnie system ostrzegania na poziomie IMGW jest dużo lepszy. Jeśli chodzi o zabezpieczenie, to zbudowano również suchy zbiornik Racibórz, który ewidentnie ścina falę powodziową na Odrze.
Cała rozmowa:
