Europejski radioteleskop LOFAR zanotował najdłuższą parę dżetów wydobywających się z czarnej dziury. Struktura nazwana Porfyrion ma długość 23 milionów lat świetlnych. Dotychczas sądzono, że limit długości pary dżetów wynosi 4,6–5,0 Mpc (megaparseków). W 2022 roku ten sam zespół naukowy poinformował o istnieniu dżetu wydobywającego się z galaktyki radiowej Alkynoeus. Ma on długość 5 Mpc i był opisywany jako największa struktura pochodzenia galaktycznego. Brak dłuższych par dżetów oraz wyliczenia teoretyczne zrodziły hipotezę, że 5 Mpc jest limitem długości…”.
Jak wiele zrozumieliście z tej informacji? W jakim stopniu wzrosła Wasza świadomość dziejów i przyszłych losów wszechświata? Czy w jakichś sposób poczuliście związek z tą konkretną czarną dziurą? Niestety powoli podobne pytania zaczynam sobie zadawać, obserwując kampanię wyborczą i bawi mnie stwierdzenie, że teraz walka toczy się o tych nieprzekonanych. Może dlatego, że jestem, podobnie jak większość Polaków, przekonany przede wszystkim do tego, na kogo głosować nie będę. Bo w naszym kraju cała zabawa nie polega na wzbudzeniu sympatii i zaufania do konkretnego kandydata, ale wypracowanie jak największej niechęci, ba, nawet obrzydzenia i nienawiści do jego przeciwników.
Wiem, na kogo będę głosował i mam świadomość, jak ważne są to wybory. Natomiast frustruje mnie poziom emocji budzonych w pełni świadomie przez uczestników tej politycznej masakry, tych wydobywanych z różnych zakamarków dżetów szczucia, które niezależnie od wyniku głosowania będą krążyły po orbicie nie tylko polityki. Sztaby pretendentów prezentują mi hipotezy przyszłości Polski, a ja, podobnie jak reszta wyborców, potrzebuję konkretnego planu, a nie teorii. A co do roli panów polityków i pań polityczek we wszechświecie… Cóż, teorie strun przewidują istnienie 10 do 500. potęgi wszechświatów, a ten nasz, podobnie jak inne, powstał w wyniku kolizji membran w 11-wymiarowej przestrzeni. Cokolwiek to znaczy.
Uważajcie na dżety. One wydobywają się z czarnych dziur.
