I znów odwołane pociągi. Czy to koniec naszego związku z Polregio?

Zuzanna Sobczak (po lewej) i Karina Gibulska z Witnicy często korzystają z przewozów regionalnych. Czekają z niecierpliwością na nowe pojazdy, o ile oznaczają mniej opóźnień i lepszy komfort podróży. Fot. Marta Czernicka
Wszystko wskazuje na to, że miarka powoli się przebiera. Na starcie nowego roku szkolnego uczniowie otrzymali „prezent” od Polregio – odwołania kolejnych kursów. Tych minorowych transportowych nastrojów nie tonują nawet informacje o kupionych przez województwo nowych szynobusach. Pasażerowie mogą bowiem tylko gorzko zapytać: I co z tego?

W ciągu roku szkolnego znaczną liczbę pasażerów kolei stanowią studenci i uczniowie. Ci drudzy już na starcie roku szkolnego zaliczyli informacje w nauczycielskich dziennikach o spóźnieniach. Kolejny już raz nie ze swojej winy ugrzęźli na dworcach i stacjach kolejowych, kolejny już raz padli ofiarą słabości Polregio, spółki, której samorząd województwa powierzył przewozy kolejowe. Adresatem skarg i słów krytyki jest właśnie województwo, którego przedstawiciele mają już tego serdecznie dość.
– Gorzej być nie może, notujemy już niedopuszczalną liczbę odwoływanych kursów – mówi wicemarszałek województwa lubuskiego Sebastian Ciemnoczołowski. – Polregio w żaden sposób nie zachęca do tego, by Lubuszanie korzystali z jej usług, mimo wielkich nakładów, które ponosimy. Z jednej strony to ponad 130 mln zł, które rocznie przekazujemy spółce, z drugiej fortunę wart jest sprzęt, który kupujemy z własnych środków i który nieodpłatnie przekazujemy temu przewoźnikowi. Jakby tego było mało, ten sprzęt jest niewłaściwie serwisowany.

Nowe jest piękne

Dosłownie w przeddzień początku roku szkolnego nie bez dumy zaprezentowano nowy szynobus, który będzie jeździł po lubuskich torach. Pojazd o wartości ponad 35,6 mln zł został już przekazany Polregio. Skład w połowie września zostanie skierowany do obsługi planowych kursów na trasie Gorzów Wlkp. – Zbąszynek – Zielona Góra, która jest tylko w części zelektryfikowana. Całkowita pojemność pojazdu to 229 miejsc, w tym 84 siedzące.
– Trudno nam jeszcze powiedzieć, czy to pojazd marzeń, gdyż jest to na dobrą sprawę pierwszy taki pojazd na rynku – tłumaczy Arkadiusz Mieczyński, zastępca dyrektora departamentu infrastruktury transportowej urzędu marszałkowskiego. – Kupiliśmy takie prototypowe rozwiązania, gdyż tylko one były w tym czasie, a czas nas gonił, gdyż chcieliśmy dokonać zakupu w ramach RPO. Rozwiązanie jest dla nas interesujące, ten hybrydowy pojazd może korzystać zarówno z linii elektrycznych, jak i tych niezelektryfikowanych, a tych drugich mamy ponad 70 proc. Ten szynobus skierujemy przecież na trasę częściowo zelektryfikowaną. Drugi taki pojazd powinien przyjechać do końca listopada, czeka tylko na badania techniczne potrzebne do wydania zezwolenia do użytkowania.
Kolejowy park maszyn naszego regionu to 20 pojazdów spalinowych, trzy elektryczne. Jeśli dodamy dwa nowe pojazdy, wygląda to naprawdę imponująco. Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?

Sytuacja już dojrzała

Nikt już nawet nie próbuje wmawiać Lubuszanom, że kolej w naszym województwie ma się dobrze.
– Polregio ma przede wszystkim problem strukturalny – tłumaczy wicemarszałek Ciemnoczołowski. – Kłopotem nawet nie jest przestarzały tabor, liczący średnio 46 lat, który świadczy o niedoinwestowaniu. Brakuje tu instrumentów sprawnego zarządzania i uwagę zwraca akcyjność działań, od przysłowiowego pożaru do pożaru. Stąd nic dziwnego, że poważnie myślimy o stworzeniu własnego podmiot. Musimy to zrobić, aby wreszcie wszystko było klarowne i Lubuszanie uzyskali pewność, stabilność połączeń. Niebagatelne są również finanse. Dla przykładu my dopłacamy do jednego pociągokilomatra 33 zł, a Dolny Śląsk, mający własną spółkę, 17 zł.
Jak dyplomatycznie mówią lubuskie władze, Polregio jest trudnym partnerem i wprawdzie nowy zarząd spółki zapowiada zmiany, ale nawet jeśli znajdzie niezbędne pieniądze na inwestycje i wzmocnienia kadrowe, to i tak zajmie to lata. Dlatego Lubuskie bierze poważnie pod uwagę scenariusze wywołania własnej spółki i dopuszczenia do naszych torów innych operatorów we współpracy z Dolnym Śląskiem i Wielkopolską. W ramach przygotowań dokonywane są analizy ekonomiczne prawne zerwania związków z Polregio.

Liczy się serwis

Na ile możemy sobie na taki rozwód pozwolić? Okazuje się, że zgodnie z analizą do zapewnienia wszystkich tzw. obiegów kolejowych w regionie potrzebnych jest 16-17 szynobusów. Czyli mamy już „górkę”.


– W tym przypadku budowanie sprawnego systemu polega na zarządzaniu taborem i ludźmi – dodaje Mieczyński. – Słabym punktem jest też serwisowanie pojazdów. Tabor kolejowy, zwłaszcza ten spalinowy jest awaryjny. Dodatkowym kłopotem jest fakt, że mamy wiele rodzajów taboru, ale nigdy nie mieliśmy środków na to, aby jednocześnie kupić dziesięć, czy piętnaście pojazdów.
Polregio nie wywiązuje się z jeszcze jednego zapisu umowy – stworzenia w naszym województwie punktu serwisowego. Owszem jego namiastka funkcjonuje w Żaganiu, ale jest to jedynie kanał. Tutaj można wykonać tylko podstawowe naprawy i to bez gwarancji ich jakości. Potrzebny jest warsztat z prawdziwego zdarzenia.
Jak słyszymy w urzędzie marszałkowskim problemy występują w różnym nasileniu we wszystkich regionach obsługiwanych przez Polregio. Stąd poszukiwania rozwiązań. Na przykład Pomorze Zachodnie zamierza przejąć serwisowanie swoich pojazdów, które użytkuje spółka. Lubuskie ma zamiar wykorzystać całkowicie nowe rozwiązania, połączenie w jednej spółce przewozów kolejowych i autobusowych. Jednym z plusów jest możliwość pozyskania 3 zł dopłaty do każdego pokonanego przez autobus kilometra na nowych lub zapomnianych trasach.
– Spółkę możemy wywołać szybko, a jej przygotowanie do przejęcia przewozów zajęłoby jakieś dwa lata – wylicza Mieczyński. – Na Dolnym Śląsku trwało to około dwóch lat, przy czym samorząd przejmował stopniowo poszczególne linie. Proces rozłożony był na kilka lat. Oczywiście dziś jesteśmy w innym miejscu, może uda się udoskonalić procedury, wykorzystać szlaki przetarte przez inne regiony. Sprawa przejęcia przewozów autobusowych jest znacznie prostsza.

Dwa w jednym

Ten związek komunikacji kolejowej i drogowej ma w przypadku regionu jeden wielki plus. Jeśli dokonujemy porównań, to tylko Wrocław generuje potok pasażerów równy temu w naszym województwie. To oczywiście sprawa liczby mieszkańców, a nasze województwo ma również znacznie mniejszą gęstość zaludnienia. Stąd przeciwnicy powoływania własnej spółki przewozowej przez samorząd przypominają krótką historię Lubuskiej Kolei Regionalnej, która powstała u progu lat 90. minionego stulecia i była pierwszym regionalnym przewoźnikiem kolejowym.

– Pamiętam, korzystałem z LKR, w czasach, gdy dojeżdżałem do liceum – wspomina marszałek Ciemnoczołowski. – To były inne czasy, przede wszystkim używano duńskiego taboru z demobilu, który nie pasował do tego rodzaju przewozów. Naszym atutem są dobre drogi i jeśli kolej wspomożemy autobusami, powinniśmy znacznie polepszyć dostępność komunikacyjną. Poza tym musimy przez cały czas pamiętać, że gros naszych linii kolejowych nie jest zelektryfikowana, a tylko takie dofinansowuje Unia.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content