Lubuskie to kopalnia kulinarnych skarbów i niebywałych smaków

Z Joanną Brodzik, aktorką, autorką książki „Umami. Opowieści i  przepisy” nie tylko o gotowaniu, ale także o dzieciństwie i lubuskich smakach.

„Umami. Opowieści i przepisy” to pozycja niezwykła, świeża, od niedawna na rynku wydawniczym. Ale ma się wrażenie, że to nie jest zwykła książka kulinarna, ale tak naprawdę o  twoim życiu, dzieciństwie, przygodach. O Tobie.

„Umami” to przede wszystkim był dla mnie sposób na to, żeby znaleźć na siebie nowe poczucie sensu i celu. Z powodu pandemii właściwie z dnia na dzień zostałam bez pracy, ale też bez poczucia tego sensu i  celu, i  bez możliwości wymiany energii z  innymi ludźmi. Zaczęłam pisać pierwszy rozdział, wcale nie mając pojęcia, że go skończę. Nie wiedziałam, że umiem to zrobić, to jest przecież mój literacki debiut. Szybko sobie wyobraziłam, a obrazowanie rzeczy jest dla mnie naturalnym sposobem pracy, wyobraziłam ją sobie jako stół z czterema nogami: jedną nogą tego stołu są tropione przeze mnie, kolekcjonowane  i  pasjonujące mnie różne rodzaje łączenia kropek na temat historii przypraw i  potraw. Drugą nogą tego stołu będą rzetelnie przygotowane i  wielokrotnie przeze mnie przegotowywane przepisy. Trzecią będą fascynujące mnie i  mam nadzieję też użyteczne dla innych myki, jak coś zrobić w  kuchni skuteczniej, choćby, co można zrobić z chlebem, który zostaje w domu. A czwartą i bardzo ważną dla mnie, to ludzie, których spotkałam na swojej drodze kulinarnej i  życiowej. Te cztery nogi postanowiłam połączyć opowieściami, które dotyczą moich różnych przygód około kulinarnych, ale też różnych anegdot związanych z  podróżami, moimi własnymi odkryciami.

Te anegdoty są fantastyczne. Jak na przykład ta, w której tropisz, skąd się wziął taki, a  nie inny sposób na przyrządzanie schabu. Dlaczego jest odcinana jedna część? Okazało się, że chodzi o brytfankę, która kiedyś w  twojej rodzinie była za mała, żeby ten kawałek mięsa się tam nie zmieścił.

Zwróciła mi na to uwagę nasza marszałkini Elżbieta Anna Polak, że to jest historia nie tylko o  tej brytfance, ale przede wszystkim o tym miejscu! Tu na Ziemiach Zachodnich ludzie trafiali do domów, które były wypełnione sprzętami tych, którzy stąd uciekali. To jest o  tym bezsensie wojny, ale też o  bardzo człowieczej chęci przetrwania. Tam gdzieś na wschodniej granicy zostały garnki mojej rodziny, a tutaj na Zachodzie po zawierusze wojennej w tej brytfance, która była za krótka, żeby zmieścił się w niej schab, rodzina próbowała odnaleźć dla siebie nowe smaki. O  tym bardzo jest “Umami”, o szacunku do tego, co było kiedyś i  o  tym, co możemy zrobić, aby przygotować świat, jak najlepiej, dla tych którzy będą po nas.

A  jak smakowało twoje dzieciństwo, tutaj w  województwie lubuskim?

Przede wszystkim w moim bardzo skromnym domu, w którym często przed tzw. dwudziestym było bardzo krucho, ten smak i  posiłki były nawet najprostsze, ale zawsze okraszone miłością. Element karmienia, podawania jedzenia z miłością jest mi najbliższy. Moja świętej pamięci mądra babcia, która w książce jest obecna tak mocno, jak w moim sercu, zawsze mówiła, że możesz mieć tylko dwa jajka. Możesz je ugotować na twardo i przy lodówce zjeść je, złorzecząc na los. Albo możesz utrzepać puszysty omlet, położyć go na talerzu, zapalić świecę, nakryć do stołu i spożyć ten uroczysty posiłek, dzieląc go z kimś innym. To nie wystawność posiłku decyduje o  jego jakości, tylko to z kim przy tym stole siedzisz i w jakiej atmosferze.

Jesteś ambasadorką województwa lubuskiego. Czy nasze lubuskie smaki pojawiają się w twojej kuchni?

Bywam tutaj i  oczywiście z  radością konsumuję i  eksploruję miejscowe wspaniałości. Dla mnie Lubuskie, to przede wszystkim niezwykle interesujący obszar mieszania się przeróżnych wpływów, bo ludzie rzuceni tutaj przez wichry historii, jak moja rodzina, to jest skarbnica wiedzy na temat tego, jak mogą się przenikać ze sobą przeróżne przepisy kulinarne z różnych regionów. Mówimy tutaj o kulinariach, ale to też zwyczaje, doświadczenia. Mam nadzieję, a właściwie pewność graniczącą z  ogromnym szczęściem, że nasze województwo jest również dlatego wyjątkowe, że przez tę specyfikę, mamy wyjątkową otwartość. Zarówno na nowe doświadczenia na inność, ale też na różne smaki, jak i na wymienianie na wzajemnie tych doświadczeń. Dla mnie smaki lubuskiego, to oczywiście wino i  nasze rosnące w  siłę winiarskie możliwości. To miody, grzyby, rukiew wodna. Ale również mnóstwo fajnych małych ośrodków, gdzie wspaniałe jedzenie jest wytwarzane. Jeszcze taki ciekawy dla mnie do wy- tropienia różnych historii obszar, to prężnie działające Koła Gospodyń Wiejskich i tam skarby poukrywane w postaci historii, przepisów, które trzeba chronić od zapomnienia i  przekazywać dalej. Mamy tutaj w Lubuskiem mnóstwo skarbów.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content