Sorry za Mejzę? Tylko lokalnie. Kilka tygodni temu, po pierwszych medialnych doniesieniach o mrocznej przeszłości Łukasza Mejzy, sam wiceminister sportu zapewniał, że „wisi na mnie rząd, więc do mnie strzelają”. Dzisiaj wiemy już, że kontrowersji wokół polityka jest więcej.
– Kiedy Łukasz Mejza zaczął brylować na salonach warszawskich, to zobaczyłem, że jest ktoś, kto w bardzo bezczelny i obcesowy sposób wkracza do świata polityki, posługuje się językiem, jaki nie przy- stoi politykom, nawet przy naszych obecnych, zaniżonych standardach – mówił w rozmowie z nami Szymon Jadczak, dziennikarz śledczy WP, który jest współautorem publikacji o działalności Mejzy.
Uzdrowiciel
Jadczak wraz z Mateuszem Ratajczakiem w artykułach publikowanych na portalu wp.pl odsłaniali kulisy działalności, którymi zajmował się w przeszłości Łukasz Mejza. Piszą o długach, wspólnikach zarzucających mu oszustwa – w tym fałszowanie dokumentów i ukrywanie utargów. Mejza miał również podczas pierwszej fali pandemii handlować maseczkami bez atestów. „Udawał producenta, który nigdy nie istniał. Powoływał się również na wpływy w jednej z giełdowych spółek bez jej wiedzy” – wskazują autorzy.
Najbardziej wstrząsające są jednak informacje o firmie Mejzy, która obiecywała leczenie umierających na raka, chorych na stwardnienie rozsiane, Alzheimera, Parkinsona czy inne nieuleczalne choroby. „Obecny wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa – 80 tys. dolarów. Metoda, którą zachwalał, nie ma medycznego potwierdzenia” – podają dziennikarze śledczy WP.
Poseł i prokurator
W kierunku Mejzy kierowane są kolejne oskarżenia. Zarząd województwa lubuskiego złożył zawiadomienie do prokuratury, po szczegółowej kontroli usług świadczonych przez firmę Future Wolves Łukasz Mejza w ramach projektu Lubuskie Bony Rozwojowe. W toku kontroli ustalono, że Agencja Rozwoju Regionalnego, która jest wyłonionym w konkursie beneficjentem projektu, nie ma materiałów pokazujących, jak wyglądały szkolenia. Dlatego nie można zweryfikować, czy usługa była adekwatna do kosztów. Brak jest możliwości potwierdzenia uczestnictwa w szkoleniach w przypadku 18 osób. Wykazano brak materiałów szkoleniowych udostępnionych na platformie szkoleniowej, co utrudnia zweryfikowanie zakresu szkolenia. Wątpliwości budzi sposób przeprowadzenia szkolenia – logowania w godzinach nocnych przez uczestników, logowania rozpoczynające się jednego dnia, a kończące kolejnego, realizacja poszczególnych modułów szkolenia w czasie znacznie krótszym niż przewidziano w informacji o usłudze.
Prześwietlimy każdą złotówkę
– Prześwietlimy każdą złotówkę, każde euro, które trafiło do Łukasza Mejzy, bo pieniądze europejskie są publiczne i transparentne – mówiła marszałek Elżbieta Anna Polak. – Na naszej stronie opublikowaliśmy nazwy podmiotów, które wybrały firmę Łukasza Mejzy do przeprowadzenia szkoleń. Każdy beneficjent ma obowiązek przechowywać dokumenty dotyczące realizacji projektu przez pięć lat, ARR wystąpiła do przedsiębiorców o przedstawienie materiałów szkoleniowych i dowodów na okoliczność przeprowadzenia tych szkoleń przez firmę Mejzy – dodała.
Marszałek odniosła się także do nieprawdziwych informacji rozpowszechnianych przez prezydenta miasta Zielonej Góry.
– Łukasz Mejza nie dostał ani złotówki od zarządu województwa, ani marszałka. A prezydent Kubicki dostał pieniądze od zarządu – 58 mln euro w ramach ZIT i kilkanaście milionów w konkursach, i doskonale zna mechanizmy wdrażania funduszy europejskich. Mimo to dzisiaj rozpowszechnia nieprawdziwe informacje! Mam wrażenie, że pan prezydent ma jakąś obsesję na moim punkcie, zachowuje się jak stalker. Na podstawie art.23 i 24 kc wzywam pana prezydenta do zaprzestania szkalowania marszałka województwa. Panie prezydencie, nie zastraszy mnie pan, nie boję się pana i nie boje się żadnego pana Mejzy – grzmiała marszałek Polak.
Musi przeprosić
W urzędzie panuje „totalny chlew” – tego sformułowania Łukasz Mejza użył podczas sesji Sejmiku Województwa Lubuskiego, a później w mediach. Sąd nakazał, obecnemu ministrowi w rządzie PiS, zaprzestania publicznego rozpowszechniania obraźliwych stwierdzeń. Polityk dodatkowo został zobowiązany do wygłoszenia, na pierwszej sesji Sejmiku po uprawomocnieniu się wyroku, oświadczenia, w którym zawarte będą przeprosiny zarówno pod adresem pracowników urzędu, jak i samej instytucji. W jego tekście musi się również znaleźć sformułowanie, że „nie tak powinna wyglądać konstruktywna krytyka ze strony opozycji”. Sesja odbyła się 20 grudnia.
Nie znam pana
Nad Mejzą kłębią się ciemne chmury. Odcinają się od niego kolejne osoby, chociażby z lubuskiego PSL, w liście opublikowanym m.in. w mediach społecznościowych. Próbuje to również robić w dość specyficzny sposób prezydent Zielonej Góry – Janusz Kubicki, który od dłuższego czasu był z Mejzą w dobrych, wręcz przyjacielskich stosunkach. To zie[1]lonogórski ratusz zapłacił Mejzie 30 tys. zł za promocję, której – jak twierdzili miejscy radni – de facto nie było. Łukasz Mejza do dzisiaj nie poniósł również konsekwencji za nielegalne wywieszanie wyborczych banerów w Zielonej Górze, za co np. w Gorzowie Wlkp. dostał 50 tys. zł kary, której do dzisiaj nie zapłacił. W tej sprawie interwencję u prezydenta Kubickiego złożyli posłowie opozycji: Katarzyna Osos (PO), Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica), Waldemar Sługocki (PO) i Bogusław Wontor (Lewica).
Opinia publiczna jest sprawą Mejzy zbulwersowana, a opozycja bezwzględnie domaga się jego dy[1]misji. Na ten moment odmiennego zdania jest jednak PiS, które bez głosu byłego wiceministra sportu w Sejmie mogłoby stracić większość. Najprawdopodobniej Jarosław Kaczyński czeka na rozwój sytuacji, przede wszystkim chce sprawdzić, jak sprawa Mejzy wpłynie na notowania partii (od red. w momencie zamykania przez nas gazety, nie zapadły oficjalne decyzje). Tymczasem wieloletni i jeden z bliższych przyjaciół prezesa PiS, poseł Leonard Krasulski, powiedział na korytarzu sejmowym wprost: „Mejza to złoty człowiek”…
Tymczasem na polu w okolicy Krosna Odrzańskiego, Łukasz Mejza pochodzi z tego terenu, pojawił się ogromny napis „Sorry za Mejzę”.