Władysław Komarnicki: Na stadionie czuję się jak w niebie

O historii i sytuacji Stali Gorzów z honorowym prezesem klubu Władysławem Komarnickim rozmawia Andrzej Flügel.

Można powiedzieć, że uratowałeś gorzowską Stal i  żużel w  mieście, przynajmniej na wysokim poziomie, kiedy na początku obecnego wieku, przy współpracy z ówczesnym prezydentem Gorzowa Tadeuszem Jędrzejczakiem, włączyłeś się do akcji… To prawda.

Muszę jednak przyznać, że nie wiem, czy drugi raz podjąłbym podobną decyzję, bo zafundowałem sobie jedenaście lat niezwykle ciężkiej pracy.

Ryzykowałeś?

Dokładnie tak, bo jakieś nazwisko w  mieście już miałem i gdyby nic z tego nie wyszło, można pomyśleć, jak bym wyglądał. Prezydent Jędrzejczak, a byliśmy wówczas w  tak zwanej szorstkiej przyjaźni, przyjechał do mnie i namawiał na włączenie się do akcji ratowania żużla. Kiedy mu powiedziałem, że budownictwo jest w  trudnej sytuacji finansowej, usłyszałem, że prezydentowi chodzi o moje kontakty w kraju i przyciągnięcie sponsorów. Nie mogłem odmówić. Zaważyły też względy emocjonalne. Kiedyś jako dzieciak, kiedy nie miałem pieniędzy na bilet, czekałem pod bramą stadionu, żeby mnie wprowadził jakiś dorosły, bo było tak wówczas, że z  dorosłym taki dzieciak mógł wejść za darmo. Przypomniałem sobie te chwile i pomyślałem, że muszę pomóc. I nie żałuję. Do dziś podchodzą do mnie ludzie i dziękują, że pomogłem. A na stadionie podczas meczu czuję się jak w niebie.

Władysław Komarnicki:: Gdybym jeszcze raz miał podjąć decyzję, zrobiłbym to mniej emocjonalnie

Wtedy nastał dla Stali dobry czas…

Tak było. Medale mistrzostw Polski, pojawienie się takiego ta[1]lentu, jakim jest Bartosz Zmarzlik, występy w naszym klubie Tomasza Golloba i jeszcze kilka fajnych spraw. Mam z  tego wszystkiego ogromną satysfakcję. Wracając do Golloba. Jedynym zawodnikiem, któremu pozwoliłem się do siebie zbliżyć, bo starałem się utrzymywać dystans z żużlowcami, był właśnie on. Wyczułem w  nim ogromną mądrość i  inteligencję. Ten człowiek o  tym sporcie wiedział wszystko. Prosiłem go, żeby przekazał Bartkowi Zmarzlikowi swoje ogromne doświadczenie. Tak zrobił i to na tyle, że zaprzyjaźnił się z rodziną Zmarzlików, bywał u nich w domu, jeździł na jego torze crossowym i przekazywał mu tajniki tego sportu. Bartek jest wielkim talentem i to nie podlega dyskusji, ale na jego sukcesy – i to trzeba podkreślić – miało wpływ to, co wówczas juniorowi przekazywał kapitan Stali.

Gorzów żyje żużlem, ale są też kibice innych dyscyplin. Oni mówią, że gdyby władze miasta, przy twojej pomocy, postawiły wówczas na siatkówkę, to Stilon grałby dziś w europejskich pucharach, a jeżeli na futbol, to drużyna z Gorzowa grałyby w ekstraklasie. Co ty na to?

Być może tak by było. Kiedy jednak dostałem propozycję, by wesprzeć siatkówkę, byłem już po słowie z prezydentem na temat Stali, a ja raz danego słowa nie łamię. Kibice żużla naciskali, demonstrowali pod ratuszem. Dla większości priorytetem było wsparcie i  przywrócenie blasku Stali.

Czy w czasie, kiedy najpierw reanimowaliście Stal, a  potem poprowadziliście ją do sukcesów, coś się nie udało, coś, co do dziś wspominasz, jakaś zadra?

Powtórzę to, co już mówiłem. Gdybym miał jeszcze raz podjąć decyzję, nie robiłbym tego tak emocjonalnie. Wszedłem w  ten sport bardzo naiwny. Pamiętam, że kiedy zrobiłem pierwsze spotkanie z drużyną i  przedstawiałem jakie trudy nas czekają, jeden ze znanych zawodników powiedział: “albo prezes masz kapuchę, albo mnie tu nie ma” i  na drugi dzień on i  jeszcze inny zawodnik zniknęli z  klubu. Było mi bardzo przykro, bo myślałem, że będziemy razem tworzyć drużynę. Te początki kosztowały mnie wiele nerwów. Wcześniej założyłem cztery firmy i one kosztowały mnie mniej wysiłku niż klub.

Jednak mimo trudnego początku udało się…

Tak, otoczyłem się młodymi ludźmi, Musiałem odnowić swoje kontakty biznesowe, namówić ludzi będących daleko od żużla, żeby chcieli wejść finansowo. Kiedyś pojechałem do jednego z  moich przyjaciół, który odniósł sukces w  biznesie. Podczas kolacji powiedział do mnie: ”Słuchaj. Nie wierzę, żebyś tak daleko przyjechał do mnie tylko zjeść owoce morza. Powiedz, o co ci chodzi.” Zacząłem mu opowiadać o  Stali, legendzie, przyszłych sukcesach. Nie działało to na niego w żaden sposób, bo stwierdził, że nic go nie łączy z Gorzowem i  Stalą. Jednak zaproponował, żebyśmy na drugi dzień zagrali mecz tenisowy. Jak wygram, obiecał pieniądze. Nigdy tak dobrze nie zagrałem jak wówczas i zwyciężyłem. Na drugi dzień zadzwoniła do mnie księgowa i  powiedziała, że ktoś chyba się pomylił i przelał na nasze konto dużą sumę pieniędzy. Uświadomiłem ją, że to nie pomyłka…

Odszedłeś z  czynnego działania w  żużlu, zostając honorowym prezesem, bo wszedłeś w politykę, czy miałeś po prostu dość?

Trochę mnie naciskali ludzie prowadzący ze mną biznesy, bo zauważyli, że coraz więcej czasu poświęcam klubowi. Przeanalizowałem to i  musiałem podjąć decyzję. Robiąc to, wiedziałem, że w klubie wszystko jest poukładane i działa jak w szwajcarskim zegarku. Kiedy odchodziłem po zdobyciu brązowego medalu, wiedziałem, że będą następne, a zawodnicy na czele z  Tomaszem Gollobem mówili: „prezesie idziemy po kolejne sukcesy”. I  tak było. Poznałem wielu mądrych i  wartościowych ludzi i  pokazałem, że można transparentnie poprowadzić klub. Wszyscy, kibice, zawodnicy i  moi zastępcy wiedzieli, że Komarnicki nie przyszedł tam po pieniądze. Przecież nieszczęściem wielu klubów było to, że ludzie przychodzili do nich, by wyciągać pieniądze, a nie je dawać, bądź załatwiać.

Jak oceniasz rok 2021 w  wykonaniu Stali?

To był bardzo trudny, ale dobry sezon. Brązowy medal oceniam jako sukces. Jeśli ktoś nie ma juniorów, a my mieliśmy bardzo słabych, także z  przeciętnym młodzieżowcem, zdobywa medal, to mogę prezesowi i  zarządowi powiedzieć: zrobiliście kawał dobrej roboty. Podobnie powiedziałbym zespołowi na czele z  kapitanem Bartoszem Zmarzlikiem, bo to dobry wynik. Bartkowi oczywiście należą się wielkie gratulacje za wicemistrzostwo świata.

Kibicowałeś Falubazowi, żeby się utrzymał, bo nie ma to jak rywal z tego samego regionu. Nie udało się i w 2022 roku nie będzie derbów…

Nie wchodząc w szczegóły, ludzie zatrudnieni w każdym klubie muszą się wykazywać determinacją. Tego w Falubazie zabrakło. Kibicowałem zielonogórzanom także dlatego, że jestem przedsiębiorcą i  umiem liczyć, a  derby to wpływ do kasy klubu na poziomie czterystu tysięcy złotych. Tego nam zabraknie. Jednak patrząc na to, jaki skład montuje Falubaz na pierwszą ligę uważam, że zespół błyskawicznie wróci do ekstraligi.

Jak dziś wygląda Stal? Jesteś nadal w środku tematu czy obserwujesz wszystko z oddali?

Prezes Marek Grzyb to poważny przedsiębiorca i jest na tyle dobrze wychowany, że od czasu do czasu nie wstydzi się do mnie zadzwonić i zawsze może liczyć na moją radę. Jestem głęboko przekonany, że poukłada wszystko jak najlepiej, począwszy od strony ekonomicznej, a  w  tym sporcie ekonomia jest świętością. Ze strony sportowej uważam, że Stal może i  powinna odzyskać mistrzostwo. Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content