Według danych GUS za 2021 rok, województwo lubuskie plasuje się w czołowej szóstce regionów, gdzie zarabia się najlepiej w Polsce. Skąd ta zmiana względem lat poprzednich? Stopniowo przekazywane są statystyki dotyczące zeszłorocznego spisu powszechnego, jednak dane nie napawają optymizmem. Dlaczego? Gościem LCI był Roman Fedak, dyrektor Urzędu Statystycznego w Zielonej Górze.
Średni miesięczny dochód na jedną osobę w Lubuskiem stanowił w poprzednim roku 103,1 procenta średniej krajowej. A zatem Lubuszanin zarabiał w ubiegłym roku średnio 2126 zł. To jest więcej niż w województwach warmińsko-mazurskim (2070 zł), łódzkim (2087 zł), mazowieckim (1995), a nieznacznie mniej niż w dolnośląskim (2213 zł) czy śląskim (2180 zł). Są to o tyle ciekawe dane, że w latach poprzednich byliśmy raczej na końcu stawki. Zwracał na to uwagę dyrektor Fedak.
-To są dane, które rzeczywiście wzbudziły zainteresowanie i zdziwienie w niektórych województwach. Tylko to jest nie tyle kwestia zarobków, co kwestia dochodów gospodarstw domowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca. I tam rzeczywiście sytuujemy się w tej najlepszej szóstce. Przekraczamy tę przeciętną krajową na poziomie 2100 złotych, ale to jest też kwestia przyjętej metodologii – mówił.
Mniej optymistyczne są za to wnioski po publikowanych informacjach z zeszłorocznego spisu powszechnego. Jest nas po prostu coraz mniej w województwie lubuskim.
-Depopulacja dotyczy właściwie wszystkich regionów. O ile w całym kraju wzrosła liczba ludności o nieco ponad 100 tysięcy, to u nas spadła o 3 procent, czyli o ponad 32 tysiące na przestrzeni 10 lat. Po raz pierwszy zeszliśmy poniżej miliona mieszkańców w województwie lubuskim – wskazywał Fedak.
Na tym jednak nie koniec złych wieści, bo jak mówi dyrektor zielonogórskiego GUS jesteśmy społeczeństwem starzejącym się w bardzo szybkim tempie.
-Kolejnym pesymistycznym wskaźnikiem jest bardzo zła struktura wiekowa – starzenie się społeczeństwa i tutaj obserwujemy takie bardzo pogłębiające się, negatywne trendy. Spadająca liczba osób w wieku przedprodukcyjnym o prawie 2 procent, spadająca liczba osób w wieku produkcyjnym do 60, 65 roku życia o ponad 6 procent i rosnąca w związku z tym liczba w wieku poprodukcyjnym ponad 7 procent.
Fedak nie ma wątpliwości, że prędzej czy później trzeba będzie wrócić do dyskusji nad podniesieniem wieku emerytalnego.
-To jest nieuchronne, to zresztą jest wyzwanie czasu. Coraz mniej osób będzie pracowało na tych, którzy wychodzą z rynku pracy. Mówię o emerytach, rencistach, a ta grupa bardzo rośnie i to znacząco. To będzie również zmieniało strukturę osób pracujących i samego rynku pracy.
Cała rozmowa: