Król jest nagi (FELIETON)

Grafika: Pixabay
Rosyjski komik może zadzwonić do Andrzeja Dudy, by wystawić go na międzynarodowe pośmiewisko, ale zwykły zielonogórzanin nie może przyjść na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, by zadać mu poważne pytania. Populiści zrobili z państwa twierdzę dla siebie, ale wydmuszkę dla obywateli.

Sobotnie popołudnie, Jarosław Kaczyński ma przyjechać do Zielonej Góry. Policja od południa w stanie pełnej gotowości. Mieszkańcy posesji sąsiadujących z Planetarium, gdzie ma się odbyć spotkanie Kaczyńskiego z sympatykami, nie mogą nawet parkować przed swoimi domami. Przed przyjazdem prezesa, kordon policji otacza Planetarium, na spotkanie wchodzą tylko sympatycy PiS, skrupulatnie legitymowani. Reszta, czyli ci, którzy chcą prezesowi zadać trudne pytania, muszą poprzestać na ulicznym proteście, a o tym co prezes powiedział na spotkaniu (także o nich), dowiadują się wyłącznie z mediów narodowych i orlenowskich. Tam ukazują się czołobitne relacje z wybranymi cytatami, przedstawianymi z czcią, bezrefleksyjnie i bezkrytycznie, jakby to była prawda objawiona, albo sentencje Seneki. Oto państwo PiS na lokalnym podwórku.

Po wizycie Kaczyńskiego w Lubuskiem, powraca pytanie: czy państwo jest po to, by zmieniać obywateli, czy obywatele po to, by zmieniać państwo?

Narodowi populiści od siedmiu lat próbują wmawiać – za pomocą propagandowych i sowicie opłacanych mediów – że państwo jest od tego by zmieniać obywateli: uczyć ich jak mają żyć, w co wierzyć, jak ze sobą współżyć, kogo kochać, a kogo nienawidzić. Obiecują, że państwo o wszystko zadba, a obywatele mogą spokojnie przestać myśleć. Dostaną chleb w postaci minimum socjalnego i igrzyska w codziennych wiadomościach. Wystarczy, że będą słuchać władzy i udawać, że nie widzą jej patologii. Dlatego Kaczyński nie objeżdża polskich miast po to, by z ludźmi rozmawiać, tylko po to, by ludzi pouczać.

Problem w tym, że nie ma zbyt wiele do powiedzenia, więc wygłasza farmazony, dyrdymały, niedorzeczności i infantylne krętactwa. Rzec można – to jego problem. Większość i tak go nie słucha, bo nie interesuje się polityką. Byłby to wyłącznie jego problem, gdyby wszyscy mogli przyjść na spotkanie z Kaczyńskim, usłyszeć go i przekonać się, że król jest nagi, jak w mądrej baśni Andersena. Ale ludzie są skazani na przekaz, jaki z wypowiedzi Kaczyńskiego zrobią jego akolici. I to jest realny problem. Problemem obywateli jest to, że Kaczyński ma usłużne media. Po to, by jego farmazony zamieniały w eufemizmy, a jego jad podawały obywatelom w lukrowanej panierce.

Oto redaktor naczelny orlenowskich gazet w Zielonej Górze i Wrocławiu, współpracujący z publicznym radiem i publiczną telewizją (wszystko w jednej osobie) po spotkaniu z Kaczyńskim w Zielonej Górze napisał: „Jarosław Kaczyński wskazując na zagrożenia wewnętrzne mówił o serwilistycznej postawie opozycji, która chce uzależnić Polskę od dyktatu europejskich elit.”

Tymczasem tłumacząc te eufemizmy na chamski przekaz Kaczyńskiego, powinien napisać: „Ci co myślą inaczej niż my, są zagrożeniem wewnętrznym, takim samym jak terroryści i Putin, bo ci co myślą inaczej niż my, kłaniają się Niemcom, a Niemcy rządzą Europą, a Europa nie chce państwa wyznaniowego i autokratycznego, jakie my chcemy wam narzucić”.

PiS nie dopuszcza myśli, że obywatele mogliby chcieć zmienić państwo. Nie dopuszcza myśli, że Polska jest częścią cywilizacji zachodniej i że decyzją społeczeństwa wyrażoną w referendum z 2003 r. aspiruje do europejskich elit. Nie dopuszcza myśli, że państwem rządzą obywatele, a partie polityczne są tylko ich reprezentantem, a nie ich pańszczyźnianym władcą. PiS nie dopuszcza myśli, że policja państwowa jest od tego, by chronić obywateli przed przestępcami kryminalnymi, a nie od tego, by bronić jednego posła przed zadawaniem mu trudnych pytań przez obywateli.

Z tych samych powodów największą bolączką PiS są wolne wybory, bo tylko dzięki nim obywatele mogą zmienić państwo. Dlatego PiS ośmiesza parlamentaryzm czyniąc z niego maszynę do głosowania, dlatego manipuluje ordynacją wyborczą i terminami wyborów, dlatego zawłaszcza media i narzuca im serwilistyczny przekaz (jak by napisał orlenowski redaktor) i dlatego PiS wysyła armię policji do ochrony jednego człowieka tylko po to, by mógł prawić banalne kazania swoim wyznawcom, a usłużni redaktorzy mogli konstruować z tego czołobitne frazy, ku pokrzepieniu narodu. Oto pokazowe państwo-twierdza, tylko dla wybranych.

A tymczasem w Warszawie do Andrzeja Dudy dzwoni rosyjski komik, podszywający się pod męża stanu i wystawia prezydenta państwa na międzynarodowe pośmiewisko. Nie pomaga żaden kordon policji, nie działają żadne służby ochrony. Zostaje więc tylko państwo-wydmuszka. I nagi król z baśni Andersena.

Poprzedni felieton:

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content