365 dni trwa wojna na Ukrainie. Ta liczba padała w piątek często przed budynkiem zielonogórskiego teatru. Mieszały się tutaj języki, polski i ukraiński, ale słychać było niemal tak samo brzmiące słowa: wolność, demokracja, tragedia, solidarność… To ostatnie słowo padało najczęściej.
Obejrzyj relację z milczących obchodów rocznicy napaści Rosji na Ukrainę, które odbyły się w Gorzowie Wlkp. (artykuł pod materiałem wideo):
Spotkanie w Zielonej Górze rozpoczęło się minutą ciszy. Kogo w ten sposób czczono? Niemal każdy z tych 365 dni pełnych okrucieństwa, bohaterstwa, dobra i zła. Wprawdzie siłą napędową tej wieczornicy byli działacze KOD, ale było widać, że przyszli w ten chłodny wieczór ludzie, którzy obok wojny nie potrafią przejść obojętnie. Z jednej strony jej ofiary, uchodźcy, goście zza naszej wschodniej granicy, z drugiej zielonogórzanie, którzy zaangażowali się i przez cały czas angażują w pomoc ukraińskim przyjaciołom.
Jakby kontynuacją tej minuty ciszy i hymnu Ukrainy, był wiersz, który recytowała Wasilisa ze Słowiańska:
„Kochajcie Ukrainę, kochajcie jak słońce,
jak wiatr, i trawę, i wody…
W szczęśliwych czasach i w chwilach radości,
kochajcie też w czasach waśni”.
Nie przyzwyczajajmy się
365 dni. Przez ten czas można przyzwyczaić się do wszystkiego. Jak podkreślała posłanka Anita Kucharska-Dziedzic do ludzkiego cierpienia nie można się przyzwyczaić. I opowiedziała o swoim spotkaniu z kobietami dotkniętymi wojną. Tak często mówimy o mężczyznach walczących na froncie. Dużo rzadziej o cierpieniu kobiet. I mówiła, że z tego, co dzieje się na Ukrainie, powinniśmy wyciągnąć wnioski także dla siebie. Dla naszej demokracji.
– Kilka dni temu Joe Biden po raz drugi był w Polsce i powtórzył, że rok temu wszyscy się zastanawiali, jak długo będzie trwał Kijów, trzy dni, trzy tygodnie, czy trzy miesiące – dodała posłanka Lewicy. – A dziś, po roku, Kijów jest nadal niezależny i wolny. Przez ten rok pokazaliśmy wszyscy, że nadal wierzymy w człowieka, humanizm, humanitaryzm, wolność i w demokrację.
Jesteśmy z Wami
Maja Nowak z ruchu Polska 2050 odpowiedziała na wątpliwości, czy warto bywać na tego rodzaju manifestacjach, pikietach, imprezach: „Warto dać odpór. Oni widzą. Widzicie nas? Jesteśmy z Wami”. I z głośnika popłynęło życzenie, abyśmy spotkali się w dniu wspólnego zwycięstwa, zakończenia wojny.
Wokół zebrali się przedstawiciele organizacji pozarządowych, samorządowcy, zielonogórzanie. Zachęcano do wytrwania w pomocy, chociażby przez udział w przygotowaniach świec okopowych, specjalnych świec służących w okopach jako oświetlenie. Jest grupa nad tym pracująca, transport na linię walk.
– Przypomniałam sobie pierwszy dzień wojny – mówiła Agnieszka Chyrc z Instytutu Równości. – Gdy usłyszałam w telewizji, że to się już dzieje, że to nie są groźby, przypuszczenia, ale że to się zaczyna dziać, zdałam sobie sprawę, że jeśli chcę w sobie ocalić człowieczeństwo, nie mogę pozostać na tej kanapie.
Otwarte serducha
Jako przykład spontanicznej pomocy, eksplozji dobroci przywołano to wszystko, co działo się w Sali Kolumnowej UMWL, gdzie pomoc znalazły pierwsze fale uchodźców z Ukrainy. Bo najpierw byli dobrzy ludzie, później samorządy i organizacje pozarządowe.
Spotkanie przed teatrem było również okazją do podziękowań pod adresem Polaków. Dziękowała pani Margo, mówiąc o tym, jak pozornie drobiazgi, jak batonik wręczony przerażonemu dziecku, potrafi zmienić jego świat i przywrócić radość życia. Pan Nazar dziękował wszystkim za to, że Polska, Polacy pierwsza podała dłoń Ukrainie i Ukraińcom.
Później część uczestników manifestacji udała się na koncert poświęcony tej tragicznej rocznicy. Część poszła przygotować okopowe świece, a inni pomyśleli, że to dobrze, że batonik kupiony polskiemu dziecku nie musi być lekiem na wojenną traumę.