Płaskoziemcy i stek posła Mejzy (FELIETON)

Grafika: Pixabay
Narodowi populiści majaczą o „robakach” i „kotletach z chrząszczy”, do których jedzenia będziemy zmuszeni pod rządami opozycji. W Ameryce podobną teorię uprawiają płaskoziemcy i awanturnicy Trumpa. Musi być bardzo źle z poparciem dla populistów, skoro zabiegają o aplauz zwykłych gamoni.

Po raporcie C40 Cities (miast na rzecz walki z globalnym ociepleniem), który opisuje wyzwania stojące przed naszą planetą i postuluje ograniczenie konsumpcji mięsa, narodowi populiści podnieśli larum. Mięso to ich czuły punkt. Prawdziwy fetysz. W internecie wybiło szambo z inwektywami pod adresem Rafała Trzaskowskiego: że on i cała opozycja będą zmuszać ludzi do jedzenia kotletów z robaków i chrząszczy. Sam Jarosław Kaczyński nie omieszkał zakpić z Trzaskowskiego w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” braci Karnowskich. Zasugerował, że wygrana opozycji i Trzaskowskiego może spowodować wprowadzenie „kartek na mięso”, a pozbywanie się mięsa z diety nazwał „szaleństwem”.

Gdyby opozycja chciała zareagować w podobnym stylu, mogłaby powiedzieć, że pod rządami narodowych populistów małe dzieci będą zmuszane do własnoręcznego zarzynania krów i patroszenia prosiaków, żeby panowie ze Zjednoczonej Prawicy mieli co na talerz położyć. Tylko kto w to uwierzy? Jeden procent bezrozumnych gamoni, opornych na dowody i argumenty? Opozycja tym się różni od rządzących, że nie szuka poparcia za cenę stawiania się w roli kretynów.

Temat „robaków” grzeją niektórzy politycy PiS wraz z całym arsenałem publicznych mediów i harcowników, gotowych na zawołanie wyłączyć rozum i popuścić wodze demagogii. Prym wiedzie poseł Łukasz Mejza, stosujący nadzwyczaj prymitywne formy przekazu, naszpikowane agresywnymi zwrotami. Poseł zamieścił na Instagramie swoje zdjęcie nad stekiem i piwem w luksusowej restauracji, a pod tym umieścił podpis: „Trzaskowski! To jest mięcho z lubuskiej krowy i porządne lubuskie piwo! Ani jednego, ani drugiego nam nie zabierzesz swoimi reformami, pomiocie marksizmu! Bierz Panią Spurek i sami wcinajcie chrząszcze!”. Oczywiście Mejza nie wyjaśnia, jakie „reformy”, jakie uprawnienia prezydenta Warszawy pozwalałyby zakazać Polakom (czy nawet Warszawiakom) jedzenia mięsa. Bo takich nie ma. Nie wyjaśnia jaki jest związek między jedzeniem mięsa a marksizmem. Bo takiego nie ma. To wszystko tylko tępy populizm Mejzy.

A tymczasem Mejza powinien wiedzieć, że 50 lat temu powstał raport Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu”, który zalecał ograniczenie wydobycia paliw kopalnych. Po latach okazał się słuszny, a był torpedowany przez konserwatystów, takich jak on. Mejza powinien wiedzieć, że sto lat temu, dorożkarze buntowali się przeciw pierwszym automobilom na ulicach, bo przecież konie były tradycyjnym od pokoleń środkiem transportu… Mejza powinien też wiedzieć, że do zmian nikt nikogo nie zmusza, a ekologiczne raporty są po to, by wskazywać kierunki rozwoju i ostrzegać lekkomyślnych populistów, takich jak on.

Amerykańscy płaskoziemcy (flat-earth people) wierzą, że Ziemia jest dyskiem, otoczonym ścianami lodu, a na ich krawędziach znajdują się wielkie uskoki w kosmos. Płaskoziemcy organizują sobie cykliczne “konferencje”, na których przekonują się nawzajem, że teoria o kulistej Ziemi to spisek NASA, podobnie jak lądowanie na Księżycu. Nie przekonują ich zdjęcia satelitarne, nie przekonuje system GPS, siła grawitacji i takie tam… Nie wnikają w to. W dokumentalnym reportażu pt. „Płaskoziemcy” (dostępnym na Netfiksie) opowiadają, że łączy ich poczucie głębokiej wspólnoty i dopiero w tej wspólnocie po raz pierwszy poczuli się „wyjątkowi”. Dlaczego? Bo „normalni” ludzie robią sobie z nimi zdjęcia. Oczywiście. Tak samo jak stek z krowy i lubuskie piwo zrobiło sobie zdjęcie z Mejzą, czyniąc lubuskiego posła kimś wyjątkowym.

Kiedy jedna z dziennikarek spytała we wspomnianym reportażu czołowego płaskoziemca, dlaczego do tej pory nie zorganizowali wyprawy na krawędź Ziemi, żeby zdobyć dowód swojej teorii, ten odpowiedział wymijająco, że nie jest to takie proste. Bo NASA i służby specjalne będą próbowały to storpedować… Oczywiście. Tak samo jak Kaczyński, Macierewicz i ich wyznawcy nigdy nie uwierzą, że upadek Tupolewa pod Smoleńskiem był katastrofą komunikacyjną w ruchu lotniczym, bo to przecież zamach bombowy w wykonaniu Tuska i Putina. A że dowody temu przeczą? Tym gorzej dla dowodów.

A wracając do „robaków”, to jak doniosła Gazeta Wyborcza, pisowskie Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przyznało 6,5 mln zł dofinansowania do projektu, który zakłada m.in. hodowlę jadalnych owadów na klatkach schodowych (“SmartFood: zaangażowanie mieszkańców w różnorodność żywnościową w miastach”). NCBR podlega rządowi PiS, a konkretnie ministrowi funduszy i polityki regionalnej Grzegorzowi Pudzie.

Pozostaje więc pytanie: komu ten chrząszcz brzmi w trzcinie?

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Ostatni sejmik tej kadencji (FOTO)

Ważniejszymi punktami ostatniego posiedzenie lubuskiego sejmiku kończącej się kadencji było z pewnością odwołanie i powołanie skarbnika województwa. Alicja Woźniak i Tomasz Wojciechowski, za zgodą rady,

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content