Zaglądamy do serca gorzowskiej kardiochirurgii (WIDEO)

Na zdjęciu od lewej kardiochirurdzy: lek. Oktawiusz Mirecki, lek. Krzysztof Majer, dr n. med. Seweryn Grudniewicz, dr n. med. Paweł Ślozowski oraz perfuzjonistka Marta Kilanowska.
Pięciu kardiochirurgów i dwoje perfuzjonistów obsługujących płucoserce. Oprócz nich kardioanestezjolodzy, pielęgniarki anestezjologiczne, instrumentariuszki i pielęgniarki odcinkowe, a także fizjoterapeuci. Wszyscy gotowi do pracy. Zespół już zadomowił się na piątym piętrze szpitalnego bloku A. Trwa testowanie sprzętu. – W pierwszej kolejności zabezpieczymy pacjentów wymagających zabiegów ratujących życie – mówi szef zespołu. Takie są finansowane, gorzej z tymi planowymi. Na to nie ma środków, bo szpital nadal walczy o kontrakt z NFZ.

Pododdział kardiochirurgii oddziału kardiologii. Wszystko nowe, wyremontowane, wysterylizowane. Sala operacyjna, gabinet zabiegowy, pracownia USG, sale ogólne dla 12 pacjentów oraz sala intensywnego nadzoru pooperacyjnego z miejscem dla czterech chorych.


Walka z czasem


Gdy nie będzie czasu na czekanie, a stan pacjenta będzie na tyle poważny, że może nie przeżyć transportu i oczekiwania na miejsce w innym ośrodku, operacja zostanie wykonana na miejscu. – To są operacje w tzw. zawale NSTEMI, ciężkim niedokrwieniu zwężenia pnia lewej tętnicy wieńcowej, który może być niedostępny dla kardiologów – mówi specjalista kardiochirurg Szymon Waligórski.

Na szpitalny odcinek kardiochirurgiczny pacjenci będą trafiali z SOR-u, gdzie najczęściej są diagnozowane przypadki ostrych zespołów aortalnych (np. rozwarstwieniem aorty typu A) oraz z oddziału kardiologii – jak w przypadku ostrych zespołów wieńcowych, które są kolejnym etapem leczenia po diagnostyce kardiologicznej.


Jeżeli chodzi o procedury kardiochirurgiczne ratujące życie, finansowanie jest możliwe. Jeżeli szpital ma odpowiednią kadrę i sprzęt, może taką procedurę wykonać jako ratującą życie, nawet jeśli nie posiada kontraktu na kardiochirurgię.


Diagnozowanie pacjentów będzie się też odbywało w poradni kardiologicznej. – W ramach ścisłej współpracy z kardiologami, ale nie tylko. Jako kardiochirurdzy będziemy spotykali się również na tzw. hard teamach, czyli wielospecjalistycznych zespołach, w których jest i kardiolog, i kardiochirurg, ale też np. kardioanestezjolog, neurolog, radiolog. Jednym słowem kilka specjalizacji dla tzw. pacjentów z pogranicza kardiologii, kardiochirurgii i różnych dziedzin albo dla szczególnie trudnych przypadków, które należy omówić w zespole – wyjaśnia dr Grudniewicz.


Trzeba zatrzymać serce…


Żeby przeprowadzić operację kardiochirurgiczną, zespół musi zatrzymać serce. To zadanie perfuzjonisty. – Gdy musimy naprawić zastawkę lub naprawić aortę, musimy serce zatrzymać. Żeby to zrobić, musimy zapewnić przepływ krwi przez organizm. Krążenie pozaustrojowe odbiera krew żylną obwodową u pacjenta, utlenowuje ją, odbiera dwutlenek węgla i nadaje przepływ krwi potrzebny, żeby utrzymać organizm przy życiu – mówi perfuzjonistka Marta Kilanowska . Zapytaliśmy, jak trafiła do gorzowskiej lecznicy. – Pracowałam w Poznaniu na kardiochirurgii dziecięcej i w Centrum Przeszczepów Płuc w Poznaniu. Trafiłam tu, jak usłyszałam, że powstaje nowy pododdział. To jest szansa, sposób na sprawdzenie się. Po 12 latach spędzonych w Poznaniu, zabrałam wszystkie swoje rzeczy i przeniosłam się na stałe do Gorzowa, gdzie zaczynam nowy rozdział swojego życia – mówi Pani Marta.

Lekarze mają nadzieję, że w po uzyskaniu kontraktu będą tu realizowane inne procedury planowe, jak pomostowanie naczyń aortalno – wieńcowych, wady zastawkowe: zastawki ortalnej i mitralnej oraz tętniaki i rozwarstwienia aorty piersiowej. – Chcielibyśmy rozpocząć współpracę z kardiologami w ramach zastawek aortalnych przezcewnikowych, jest to implantacja zastawki metodą małoinwazyjną, najczęściej poprzez tętnice udową – mówi szef kardiochirurgów w Gorzowie Wlkp.


Kontraktu na razie brak


Rzecznik Narodowy Fundusz Zdrowia Joanna Branicka w wywiadzie na Rynku Zdrowia tłumaczyła to tak. – Realizacja wybranych procedur kardiochirurgicznych była i jest możliwa do rozliczenia w ramach kardiologii – mówi rzecznik prasowy Lubuskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Joanna Branicka. Dodaje, że obecnie świadczenia kardiochirurgiczne w województwie lubuskim realizowane są w Nowej Soli. – Na zabiegi nie ma kolejek oczekujących. Pilne i stabilne przypadki operowane są na bieżąco, stąd nie ma konieczności uruchomienia drugiego oddziału kardiochirurgii w województwie – dopowiada rzeczniczka. Przypomina, że „pacjent z chorobą serca w pierwszej kolejności trafia do kardiologa. Jeśli wymaga skomplikowanego zabiegu, kierowany jest do kardiochirurga”.

-Kardiologia w Gorzowie owszem załatwia przynajmniej 90 procent mieszkańców, którzy tutaj chorują. Te 10% to również są ludzie, którzy wymagają pomocy i często ratowania życia. Kardiochirurgii nie zastąpi się we wszystkich przypadkach. My możemy wymienić zastawkę, możemy naprawić pękającą aortę, możemy wszczepić bajpasy, to są już rzeczy, które są poza granicami możliwości kardiologii. Te procedury są niezbędnym uzupełnieniem kardiologii. Ci chorzy do tej pory musieli podróżować, przynajmniej do Nowej Soli, to 140 km w jedną stronę – mówi specjalista kardiochirurg Szymon Waligórski. – Jeżeli ruszymy z naszymi procedurami, to przynajmniej kilkanaście żyć rocznie uda nam się ocalić, czyli więcej niż do tej pory. Są chorzy, którzy nie dojadą do innych ośrodków i dla nich w tym miejscu już nie było ratunku – mówi Waligórski.


Na początek kardiochirurdzy chcieliby przeprowadzać cztery operacje tygodniowo.

Jestem przekonany, że po kilku miesiącach działania pokażemy, jak bardzo taki ośrodek był potrzebny tu na miejscu i otworzymy oczy niedowiarkom. Chodzi o liczbę uratowanych ludzkich żyć, a to nie są tylko liczby, to ludzie, ich historie i rodziny – mówi szef kardiochirurgów.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content