Bomba w Przylepie wciąż tyka

Toksyczne odpady już od ośmiu lat zalegają w hali w Przylepie. Właściciel nieruchomości, któremu firma z Wielkopolski podrzuciła to kukułcze jajo, domaga się od władz Zielonej Góry posprzątania bałaganu, a Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznaje jego skargi za zasadne. Tymczasem magistrat dał sobie czas do 2026 roku.

Początków sprawy z toksycznymi odpadami w Przylepie należy szukać jeszcze w roku 2014. To właśnie wtedy, dokładnie 22 września, starosta zielonogórski wydał zezwolenie dla spółki Awinion z Budzynia (woj. wielkopolskie) na zbieranie odpadów. Działalność prowadzono w starej hali na terenie byłych zakładów mięsnych.

Szybko wyszło na jaw, że niebezpieczne dla życia i zdrowia kwasy i rozpuszczalniki składowano w nieopisanych pojemnikach, w sposób zagrażający środowisku. W międzyczasie miasto połączyło się z gminą, toteż gdy 8 kwietnia 2015 spółce cofnięto zezwolenie, pod pismem podpisywał się już prezydent Zielonej Góry. To samo pismo nakazywało też usunięcie odpadów.

Skarga na bezczynność prezydenta

Tak się jednak nie stało. Na spółkę Awinion nakładano coraz to nowe kary, za którymi nic jednak nie szło. Firma przestała istnieć, a właściciele zapadli się pod ziemię. Zaczęły się poszukiwania sposobu na usunięcie odpadów oraz źródła finansowania. Po drodze miasto przegrało spór kompetencyjny z urzędem marszałkowskim – Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że to władze Zielonej Góry powinny usunąć odpady. Do dziś magistrat przeprowadził cztery przetargi, ale zapisana w budżecie kwota 10 mln zł za każdym razem okazywała się zbyt mała, choć do magistratu spłynęła kilka lat temu oferta za „jedyne” 12 mln zł. W ostatnim przetargu, z października 2021, najtańsza oferta opiewała już na blisko 31 mln zł.

Z naszą redakcją skontaktował się właściciel działki i hali, gdzie od ponad ośmiu lat składowane są toksyny. Nie chce nazwiska w gazecie, ale chętnie opowiada o szczegółach sprawy. – Gdy zgłosiła się do mnie ta firma, wiedziałem, czym będą się zajmować. Mieli zezwolenie. Umowę podpisałem w biurze nieruchomości z dwoma przedstawicielami – wyjaśnia. – Wtedy jeszcze nikt się w Polsce nie orientował, jakie przekręty można na tym robić. Zapytany o to, w jakich okolicznościach wyszły na jaw nieprawidłowości, opowiada: – Oni mieli przynajmniej kilka takich „biznesów”. W Poznaniu poznali się na nich szybciej, więc odpady stamtąd trafiły do Przylepu. Wcześniej w hali można było jeszcze przejść środkiem, ale ostatecznie zapchali ją pod dach i do samej bramy. W pewnym momencie przestali płacić czynsz. Jak się zorientowałem co się dzieje, od razu wypowiedziałem im umowę i powiadomiłem Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Właściciele firmy Awinion mogli zarobić na procederze miliony złotych. A takich miejsc jak Przylep zostawili po sobie dużo więcej. Właściciel hali od lat domaga się od miasta usunięcia odpadów. W marcu 2017 złożył skargę na bezczynność prezydenta Zielonej Góry „w podejmowaniu czynności egzekucyjnych mających na celu egzekucję obowiązku niepieniężnego (…) nałożonego na Awinion”. W 2021 roku Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało skargę za zasadną. „W ocenie skarżącego grzywna jest jedynie środkiem o charakterze przymuszającym do wykonania obowiązku, tymczasem (…) organ egzekucyjny winien stosować środki, które prowadzą bezpośrednio do wykonania obowiązku” – czytamy w piśmie z SKO. Dalej mowa jest o tym, że nakładane przez prezydenta kary to „czynności pozorne”. Dalej SKO pisze, że prowadzone od 2015 roku postępowanie egzekucyjne nie jest nawet „w części skuteczne”, działania wierzyciela „są niewystarczające” i nie działa on adekwatnie, bo nie rozważył „możliwości choćby częściowego usunięcia odpadów (…) w granicach przeznaczonych środków”.

Działania potrwają trzy lata

Właściciel hali podkreśla, że SKO uznało jego skargę za zasadną w lutym 2021, tymczasem pismo trafiło w jego ręce dopiero w sierpniu.

Magistrat mógłby pozyskać pieniądze z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ale jest jeden warunek – musi być właścicielem działki. Miasto wyszło więc z inicjatywą „nieodpłatnego nabycia” hali. Miejscy radni podjęli nawet uchwałę w tej sprawie. „Uprzejmie zauważam, że uchwała (…) jest jedynie uchwałą intencyjną” – pisał wówczas prawnik właściciela hali. Argumentował też, że działka wraz z halą to „zabezpieczenie materialne” właścicieli, którzy są już w wieku emerytalnym.

Póki co magistrat nie zdecydował się spotkać i omówić zakupu nieruchomości na warunkach satysfakcjonujących obie strony.

Mimo że sprawa ciągnie się od lat, mieszkańcy Przylepu niespecjalnie zaprzątają sobie głowę odpadami. Część z nich nie wie nawet, że taka bomba ekologiczne znajduje się na skraju ich dzielnicy, a kiedyś wsi.

– Może nie mieszkam tu długo, ale nie słyszałam nic o żadnych toksynach – mówi jedna z mieszkanek. – Mi kiedyś wspominał ktoś z rodziny. Ale to było kilka lat temu – wtrąca jej koleżanka. – Nie słyszałam, żeby ktoś o tym mocno dyskutował. Skoro tak to wygląda, to może faktycznie trzeba to częściej nagłaśniać? – zastanawia się.

Tuż przed świętami do właściciela hali w Przylepie trafiła decyzja zielonogórskiego magistratu. Prezydent miasta stwierdza w nim „konieczność niezwłocznego usunięcia i zagospodarowania wszystkich odpadów”.

Mimo że odpady leżą w Przylepie już ponad osiem lat, a pismo wprost mówi o tym, że trzeba się ich pozbyć jak najszybciej, to kilka akapitów dalej czytamy: „Działania (…) rozpoczną się od dnia 1 kwietnia 2023 i zakończą do dnia 31 marca 2026”.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content