26 lat temu walczyliśmy z powodzią tysiąclecia. Czy dziś nadal powinniśmy bać się wielkiej wody? (ZDJĘCIA)

Nowa Sól heroicznie walczyła z wielką wodą. Fot. Tomasz Gawałkiewicz
26 lat temu, 16 lipca 1997, odrzańska fala kulminacyjna przechodziła przez Nową Sól. Panika rozpoczęła się cztery dni wcześniej, gdy Odra “zdobyła” Wrocław. Alarm przeciwpowodziowy odwołano w Lubuskiem po 32 dniach. Wstępnie szkody oszacowano na setki milionów złotych. Gdy mówiono o przyczynach katastrofy, wymieniano brak wyobraźni i inwestycji. Jak z wyobraźnią i pieniędzmi jest dziś? Zobaczcie te dramatyczne chwile na zdjęciach Tomasza Gawałkiewicza.

To był naprawdę mokry lipiec. Pierwsza fala opadów trwała od 3 do 10 lipca 1997, druga – od 18 do 22. Lokalnie było to ponad 500 mm. 6 lipca pierwsze miejscowości zostały zalane przez Nysę Kłodzką i Odrę. W telewizji, prasie pojawiły się pierwsze dramatyczne kadry. U nas przyjmowano te obrazy, jako dość egzotyczne… Poważnie zaczęto traktować to, co działo się w górnym biegu Odry, dopiero gdy woda zalała Wrocław, powszechnie bowiem sądzono, że to najlepiej zabezpieczone przeciwpowodziowo miasto w Polsce. Relacje ze stolicy Dolnego Śląska wywołały już u nas panikę, a poziom strachu rósł szybciej niż poziom rzeki. Pojawiły się pogłoski o możliwości wysadzenia wałów na pewnych odcinkach, aby sterować falą powodziową, o zanieczyszczeniach chemicznych płynących z wodą i wreszcie wypłukaniu słynnego Żelaznego Mostu KGHM.

Podzielonogórskie Laski. Fot. Tomasz Gawałkiewicz
Pierwszy był Bytom

Stan alarmu powodziowego dla rejonu Szprotawy i Żagania wprowadzono 8 lipca. W tym samym dniu ogłoszono pogotowie przeciwpowodziowe dla rejonu Nowogrodu Bobrzańskiego i Krosna Odrzańskiego. Już 10 lipca Piotr Warcholak, zastępca przewodniczącego wojewódzkiego komitetu przeciwpowodziowego, przewidywał, iż powódź na Odrze potrwa około 40 dni i zwracał uwagę na 200-letnie, „technicznie bezwartościowe wały”…
Pierwszy był Bytom Odrzański. Dzielnica Nowe Miasto „pływała”, ewakuowano ponad sto osób. Desperaci pozostali w domach na wyższych piętrach, komunikacja odbywała się pontonami i łódkami. Pod kilem metr wody.
Na powódź przygotowywała się Nowa Sól. Miasto poprzecinane było szańcami worków z piaskiem. Położono ich mniej więcej 100 tys. Ludzie mieszkający na parterze i sklepikarze zamurowywali okna, witryny. To była twierdza, a mieszkańców wzywano na wały, do walki. Z żywiołem.
Woda wdzierała się do centrum, ludzie bronili ul. Piłsudskiego, Odra atakowała ul. Muzealną, przegrała bitwę na Wrocławskiej. W pobliskim Przyborowie ludzie walczyli. I nawet pojawiła się plotka, że godzą się z tym, żeby wysadzić ich wały, aby ratować Nową Sól. Ale wały nie czekały na zgodę, „puściły” wcześniej, w okolicy Starej Wsi.

Okolice Nowej Soli. Fot. Tomasz Gawałkiewicz
Miasto za miastem

Najwięcej, bo 117 osób ewakuowano w ówczesnej gminie Zielona Góra. 75 z własnej inicjatywy wyjechało do rodzin. W prasie pojawiły się dramatyczne zdjęcia z Lasek, Nietkowa…
Pospieszne prace na wałach trwały w całym województwie: żołnierze, strażacy, policjanci, więźniowie, strażnicy graniczni… Ale Krosno nie miało szans, było bezbronne – pod wodą znalazła się cała dolna część miasta. Już wcześniej było jak wymarłe, puste ulice, sklepy pozabijane deskami i płytami OSB. Tutaj również mieszkańcy mówili o wojnie.
17 lipca burmistrz Słubic zarządził ewakuację. Był to praktycznie jedyny przypadek w dziejach powodzi 1997 roku, że ewakuowano ponad 80 proc. mieszkańców miasta. Słubice były skazane na katastrofę, ale miało dużo szczęścia w tym nieszczęściu. Pękły wały po niemieckiej stronie Odry i to znacznie spłaszczyło falę powodziową.
21 lipca przypominaliśmy wyspiarską krainę. Zalane były: lewobrzeżna część Krosna i Przyborowa, Stany oraz Stare Żabno, przerwane zostały wały między Starą Wsią a Kiełczem, odcięte od świata było Siedlisko. Woda podtapiała bądź bezpośrednio zagrażała Nowej Soli, dolnej części Bytomia oraz Bobrownikom, Otyniowi, Modrzycy, Pleszówkowi, Tarnawie, Milsku, Błędowowi. W Cigacicach pod wodą była dolna część miejscowości wraz z odrzańskim portem, a żywioł zagrażał Tarnawie, Lednu, Głuchowowi, Mozowowi, Leśnej Górze i Trzebiechowowi oraz ujęciu wody dla Zielonej Góry, a także przepompowni w Sadowej. Woda przerwała wał w okolicach Nietkowa, co bezpośrednio miało wpływ na poziom wody zalewającej stację i trakcję kolejową w Czerwieńsku. W strefie bezpośredniego zagrożenia znalazły się wsie Nietkowice, Nietków, Brody, Bródki…
Pod koniec lipca końca wielkiej wody nie było widać. Kulminacyjna fala na Odrze miała blisko 500 km, od Wrocławia aż po Gryfino. Ewakuowano 74 miejscowości w dawnym Zielonogórskiem, w byłym Gorzowskiem – 24.

Fot Tomasz Gawałkiewicz
Mądrzejsi po szkodzie

Powódź z lipca 1997 swoimi rozmiarami przekroczyła najbardziej pesymistyczne wyobrażenia i nie dała szans na skuteczny manewr, zapobiegający powstaniu olbrzymich strat. Dowiodła też konieczności przebudowy od lat zaniedbywanego hydrotechnicznego systemu ochrony przed powodzią.
Stąd lubuski samorząd wojewódzki, od początku istnienia, uznał zabezpieczenie przed powtórką z „rozrywki” za jeden z priorytetów. W ramach „Programu Odbudowy i Modernizacji powodzi 1997 r.” Udało się odbudować i zmodernizować znaczną liczbę wałów, przepompowni oraz zabudować wyrwy w obwałowaniach i doraźnie je wzmocnić. W latach 1999-2016 zajęto się kompleksowo 159,43 km wałów, odbudowano 341,25 km rzek i kanałów, 14 przepompowni oraz siedem zbiorników retencyjnych – na łączną kwotę 576 mln zł.
21 czerwca 2017 został podpisany „Plan inwestycji planowanych do realizacji w zakresie melioracji wodnych podstawowych w ramach nowej perspektywy finansowej na lata 2014-2020”. W dokumencie wśród źródeł finansowania wymienia się także Europejską Współpracę Terytorialną oraz Kontrakt Regionalny. Zawartych jest również szereg zadań, które będą mogły być zrealizowane po uzyskaniu na nie niezbędnych środków. Zresztą pieniądze były pozyskiwane z różnych źródeł. Jak 460 mln zł z Banku Światowego i blisko 50 mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego – Lubuskie 2020.

Fot. Tomasz Gawałkiewicz
Bezpiecznie, ale…

W Słubicach trwa właśnie budowa okazałej ściany przeciwpowodziowej.

– Zastanawiam się, czy to nie jest tylko dla oka – mówi mężczyzna przedstawiający się jako Władysław. – Tu budują mur, woda znajdzie słaby punkt i zajdzie nas od tyłu.
– Coś ty, Władek, to wszystko jest połączone z tymi wałami – uspokaja kolega Władka. – Jak tu zbudują, Odra wyrobi na zakręcie i najwyżej Niemcom się uleje.
Marek Cebula, burmistrz Krosna Odrzańskiego, unika konkretnej odpowiedzi na pytanie, czy czuje się bezpieczny. Wie, że zrobiono wiele, aby nie powtórzyła się sytuacja z 1997, ale wie również, że żywioł jest nieobliczalny.
– Czas pokaże – mówi. – Na razie mamy suszę, niski poziom rzek i wygląda to wszystko dobrze. Mam informacje o kolejnych inwestycjach: wały, główki, zbiorniki retencyjne. Pamiętam również zastrzeżenia ekologów narzekających, że korytujemy Odrę. Ale z Warszawy wszystko wygląda inaczej. Rozmawiam z mieszkańcami, gdy poziom rzeki się podnosi, i wiem, że mają w pamięci tamte dni. I się boją.
Jak dodaje burmistrz Cebula, samorządowcy też pamiętają. Właśnie Lubuska Rada Samorządowa postanowiła podzielić 6 mln zł równo między powiaty i przeznaczyć je na zarządzanie kryzysowe.
W Nowej Soli o powodzi również mówi się często i to nie tylko dlatego, że w porcie stoi pomnik Powodzianina i okazała ściana przeciwpowodziowa.
– Ludzie czują się bezpieczniejsi – mówi rzeczniczka magistratu Ewa Batko. – W 2010 roku mieliśmy bardzo wysoki stan Odry i ludzie chodzili na ścianę powodziową. Widać było, że uwierzyli w jej solidność.
Bezpieczni? Do kolejnej wielkiej wody? Stąd inwestycje samorządu w zabezpieczenia przeciwpowodziowe to nie fanaberia.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content