Zakola i meandry. Prorocze słowa (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Słowa Andrzeja Leppera, że "Wersalu już tu nie będzie", które wtedy, gdy je wypowiadał, wydawały się przesadzone, okazały się prorocze
Bycie posłem w partii wodzowskiej dla człowieka, który potrafi włączyć myślenie, ma swoje zdanie i nie robi z siebie maszynki do głosowania, musi być trudne – pisze Andrzej Flügel w felietonie “Zakola i meandry”.

Pan Bogdan zastanawiał się ostatnio, czy jest jakiś temat w naszym kraju, który nie wywołałby walki politycznej, odmiennego zdania ludzi z przeciwstawnych obozów, zrzucania winy za prawdziwe i wyimaginowane zaniedbania. Złośliwości, wzajemnych pretensji, grzebania w życiorysach z analizą spraw dawno przebrzmiałych, ale teraz na kanwie aktualnych wydarzeń radośnie przypominanych, jeśli tylko mogą osłabić politycznego rywala. Doszło już do wtargnięć na konferencje prasowe organizowane przez przeciwników, krzyki, wręcz wzajemne ryki w budynku ministerstwa, były już próby przepychania się do mikrofonów. Brakuje tylko jeszcze tego, żeby znani politycy pod okiem kamer dali sobie po mordzie.

Ci, którzy mieli nadzieję, że chociaż Sejm może być miejscem, gdzie jest ostro, gorąco, ale godnie i z kulturą, stracili już dawno nadzieję. Jak się okazuje, słowa Andrzeja Leppera, że “Wersalu już tu nie będzie”, które wtedy, gdy je wypowiadał, wydawały się przesadzone, okazały się prorocze.

Dziś Sejm, głównie za sprawą partii rządzącej, przestał być miejscem, gdzie ścierają się opinie, a ci, którzy mają większość, czasem wsłuchują się w zdanie mniejszości. Tam jest ludowa jednomyślność, rechot, kiedy prezes albo inny hejter dowala nielubianej przez siebie grupie, albo zbiorowy zachwyt i stanie na baczność, kiedy wystąpienie kończy wódz albo któryś z jego przybocznych.

Słowem Sejm staje się podobny do tego z czasów PRL. Tam też, przypomnę, niektórzy posłowie mieli odmienne zdanie niż większość, ale z góry było wiadomo, że i tak zostaną przegłosowani. Oczywiście, żeby wtedy mieć odmienne zdanie niż ówczesna partia rządząca, trzeba było być bardzo odważnym. Dziś posłowie opozycyjni, o ile nie wyłączy im mikrofonu pani marszałek, mogą sobie gadać i nic im nie grozi. Tyle że efekt jest taki sam. Żaden pomysł czy wniosek opozycji nie przejdzie, bo władza ma przewagę. Utrata przez nich Senatu tylko wydłużyła im drogę do robienia tego czego chcą, bo każda poprawka czy pomysł izby wyższej są odrzucane.

Pan Bogdan myślał sobie, że bycie posłem w partii wodzowskiej dla człowieka, który potrafi włączyć myślenie, ma swoje zdanie i nie robi z siebie maszynki do głosowania, musi być trudne. Jak pogodzić racjonalne myślenie i zwykłą przyzwoitość z interesem partii i głosowaniem na przykład za ustawami, które są sprzeczne nie tylko ze zdrowym rozsądkiem, ale i konstytucją? To już jednak problem tych, którzy zdanie wodza i partii wysuwają, niezależnie od okoliczności, na pierwsze miejsce.

Pan Bogdan zastanawiał się też, czy jest jakiś temat w polityce wewnętrznej i zagranicznej, w jakiejkolwiek sferze życia, który byłby poza polityką. Taki, w którym obie strony sporu mogłyby wspólnie zrobić coś dla kraju albo chociaż miały takie samo zdanie. Pomyślał, że chyba jakaś prawdziwa agresja na nasz kraj, a w czasie pokoju sport, i to tylko wtedy, kiedy polscy piłkarze grają z Niemcami…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content