Przedstawiciele Ministerstwa Środowiska i urzędu miasta w Zielonej Górze chwalili się dziś, że utylizacja pogorzeliska w Przylepie idzie sprawnie, pieniądze na ten cel są zabezpieczone, a wyniki badań są dobre. Informacje te podano na konferencji prasowej, którą mimo wszystko zdominowała polityka.
Południową stolicę regionu odwiedziła dziś Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska. Powód? Decyzja rządu w sprawę pieniędzy na posprzątanie pogorzeliska w Przylepie.
Konferencja prasowa, którą zorganizowano o 10.00 trwała ok. pół godziny. Konkrety trzeba było jednak wyłuskiwać między pochwałami dla rządu i rzucaniem politycznych oskarżeń.
A konkrety były takie, że koszt działań związanych z uprzątnięciem pogorzeliska oszacowano na 55 mln zł. 12 mln zł zabezpieczyło miasto. – My deklarujemy, w imieniu premiera Morawieckiego i rządu, że kwota, jaką przeznaczymy to 43 mln zł. Rząd zajmie się tym w najbliższych dniach – obiecywała Moskwa.
Głos zabrał też obecny na konferencji wiceminister Jacek Ozdoba, który jednak nic użytecznego z punktu widzenia mieszkańców nie powiedział.
Miasto reprezentowali dwaj wiceprezydenci: Dariusz Lesicki i Krzysztof Kaliszuk. Zabrakło prezydenta Janusza Kubickiego.
Lesicki mówił o 70 badaniach wody z prywatnych studni. – W pierwszych 20 nie ma przekroczeń – podkreślał. Na strefie gospodarczej również zbadano wodę w miejscu, gdzie znajduje się piezometr i tam również nie wykryto zanieczyszczeń – dodał.
Wiceprezydent mówił też, że „znana międzynarodowa firma z pełną certyfikacją” weryfikuje kwestię gleby, warzyw i owoców. – Będziemy te badanie mieli około 15 sierpnia – wyjaśnił i dodał, że badania, które działkowcy zlecili na swój koszt dały zielone światło dla spożywania warzyw i owoców z ogródków w pobliżu miejsca pożaru.
Lesicki zapowiedział też analizę chmury i kierunków jej rozchodzenia oraz pobranie kolejnych próbek gleby, które zaplanowano na 17 sierpnia.
Według słów wiceprezydenta jeszcze tego samego dnia miał ruszyć portal, na którym prezentowane będą wszelkie wyniki badań. Adresu nie podał.
Z innych istotnych informacji: na najbliższej sesji rady miasta głosowana ma być uchwała zwalniająca z podatku najbardziej poszkodowanych przedsiębiorców.
Kaliszuk zapowiedział z kolei, że pogorzelisko powinno być uprzątnięte w ciągu ośmiu miesięcy czyli do kwietnia 2024.
Udział w przedsięwzięciu, oprócz firmy z Ciepielówka, ma wziąć zakład z Konina. Oprócz tego dwóch podwykonawców zajmie się wydobyciem i segregacją odpadów. – Jedna z firm związana jest z rozbiórką obiektów popożarowych, druga to byli strażacy chemicy – zapowiedział.
Krótko później do konferencji odniosła się marszałek Elżbieta Anna Polak, którą kilkukrotnie atakowano podczas poszczególnych wystąpień. Na swoim profilu facebookowym pisała tak:
“Gdy mieszkańcy prosili o pomoc minister Anna Moskwa była głucha. Teraz na pogorzelisku organizuje polityczne happeningi.
Za późno, bomba wybuchła. Nic Was – razem z przyjacielem PiS-u Januszem Kubickim – nie usprawiedliwia! Za nic macie zdrowie i życie mieszkańców, którzy wiedzą jak bardzo toksyczne, rakotwórcze substancje spłonęły.
Nikt Wam nie wierzy, że utylizacja przez pożar jest bezpieczna. Na podstawie postanowienia NSA, za usunięcie odpadów odpowiadał prezydent miasta Zielona Góra. Nie zrobił tego, bo wolał budować „Hurghadę”.
To Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego natychmiast po pożarze zlecił specjalistyczne badania wody gruntowej oraz badania dla strażaków i mieszkańców narażonych na bezpośrednie oddziaływanie toksycznego dymu. Na podstawie badań oraz eksperckiej oceny wpływu tego pożaru na środowisko i ludzi, obejmiemy wszystkich mieszkańców programem profilaktycznym”.
| KOMENTARZ Jeśli mieszkańcy Przylepu i okolic wyłączyli transmisję z konferencji po 10 czy 15 minutach – nic dziwnego. Blisko trzy tygodnie po pożarze mieszkańcy wciąż oczekują jasnych informacji, zaleceń i wyników badań. Tymczasem zamiast tego dostali rządową laurkę przemieszaną z politycznymi atakami, które trudno już rozpatrywać inaczej, niż jako element kampanii wyborczej. Łatwo jest przyjechać z Warszawy i obiecać 43 mln (nie swoich) złotych na posprzątanie tego bałaganu. Przed pożarem, w środku kadencji, pewnie mało kto w Ministerstwie Środowiska wiedział, gdzie jest Przylep. W tym kontekście szczególną hipokryzją trącą słowa wiceministra Jacka Ozdoby (zabierał głos jako drugi), który zarzucał „niektórym środowiskom politycznym”, że na sprawie pożaru robiły sobie prekampanię. Bo gdy PiS lukruje sam siebie – jest okej. Gdy opozycja pyta o konkrety – to już prekampania. Nie zabrakło też w repertuarze wiceministra słynnej, zdartej płyty pod tytułem „Starosta z PO” i powrotu do czasów, gdy wydawano pozwolenie na składowanie odpadów w Przylepie. O odpowiedzialnym za środowisko wicestaroście z PiS jak zwykle mowy nie było. Jaki jest sens wracania do przeszłości? Dla mieszkańców liczy się tu i teraz. Zielonogórzanie wiedzą, że odpady trzy lata temu miał usunąć Kubicki, bo taki był wyrok sądu i taka wiedza im wystarczy. Resztą niech zajmie się prokuratura. Wojewoda Władysław Dajczak też przemawiał. Twierdził, że „wszystkie procedury zadziałały w sposób wzorcowy”. – Od pierwszego momentu dla nas najważniejsze było to, by zadbać o zdrowie i bezpieczeństwo mieszkańców. To był priorytet absolutny – mówił. Jak to się ma to faktu, że z chwilą wybuchu pożaru nie zdecydowano się na ewakuację, a mieszkańcy Przylepu, który robili to na własną rękę opowiadali później na sesji rady miasta o palącej skórze i problemach z oddychaniem? – Byliśmy przygotowani do ewakuacji, gdyby taka potrzeba była – mówił Dajczak. Ale według wojewody takiej potrzeby nie było. Jasne, przecież spaliło się tylko kilka tysięcy ton śmiertelnie groźnych toksyn. |
