Zakola i meandry. Równoległa rzeczywistość (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Prezes Jarosław chce walczyć z Zielonym Ładem! Nie zająknął się oczywiście, że wszystkie, jak się okazało uciążliwe dla nas, elementy owego ładu, zaakceptował i podpisał premier Morawiecki
Ciekaw jestem, co byłoby z obywatelem skazanym na dwa lata, który opowiadałby, że nie przyjmuje wyroku do wiadomości. Pewnie nic, tyle że gadałby to kolegom z celi albo na spacerniku – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan, kiedy jeszcze w końcówce rządów poprzedniej władzy słyszał o tym, że zabezpiecza się ona na wypadek przegranej, myślał, że to przesada. Przewidywał, że po prostu tak jak we wcześniejszych zmianach, oczywiście już za demokracji, przyjdą nowi, na stanowiska dadzą swoich, wyznaczą nowe kierunki, naprawią, co zepsuli poprzednicy – a tym razem jest bardzo dużo do naprawy.

Okazuje się, że nie. Panowie, jakby czując, co się święci, zabezpieczyli się. Kiedy rządzili, najpierw przejęli urzędy, potem rozwalili od wewnątrz instytucje zapewniające demokratyczne bezpieczniki, wreszcie w samej końcówce tak zmienili prawo gdzie się da, żeby ich ludzi nie można było odwołać.

I mamy dziś taką sytuację, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny nie może zdymisjonować prokuratora krajowego, prawą rękę byłego ministra, który za aprobatą prezydenta zdemolował system sprawiedliwości. Poseł Antoni nie przyjmuje do wiadomości, że minister obrony zlikwidował jego śmieszną komisję smoleńską. Cała prawica na czele z prezydentem nie akceptuje postanowienia sądu, a były minister i jego zastępca, którzy mają prawomocnie wymierzone dwa lata za przestępstwo urzędnicze, mówią, że nie przyjmują wyroku do wiadomości! Ciekaw jestem, co byłoby z obywatelem skazanym na dwa lata, który opowiadałby takie rzeczy. Pewnie nic, tyle że gadałby to kolegom z celi albo na spacerniku. Tymczasem panowie chodzą sobie w glorii męczenników, jeden z nich w Sejmie nawet pokazał wała wszystkim tym, których nie lubi, a praktycznie pokazał go całemu państwu. Stworzyli alternatywny Sąd Najwyższy, gdzie w jednej powołanej niezgodnie z konstytucją izbie zasiadają ich sympatycy, szefem jest koleżanka prezydenta, a rzecznikiem były wiceminister sprawiedliwości. Oni mają jeszcze czelność mówić o upolitycznieniu niektórych sędziów! Autorytety prawnicze mają za nic. Najjaskrawiej to wygląda, kiedy teraz cytują z lubością pewnego profesora konstytucjonalistę, który ma zastrzeżenia do przejęcia telewizji. Tyle że kiedy przez ostatnie osiem lat ów profesor wskazywał, gdzie łamią konstytucję i apelował o jej przestrzeganie, mieli jego uwagi gdzieś.

Poprzednicy nie dość, że nie odeszli z honorem i trzymali się kurczowo stołków, to budują już wcześniej przygotowywaną odrębną rzeczywistość. Są jakby w szklanej bańce swoich poglądów i nic ani nikt nie potrafi ich z tego wyrwać. Oni, którzy zrobili z telewizji publicznej ściek i tubę propagandową jednej partii, wykupili media regionalne, robiąc z nich małe „Trybuny Ludu”, zainfekowali lokalne stacje radiowe – dziś mówią o wolnych mediach i obronie demokracji!

Dramat dosłownie…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content