O młodym faunie, dziewoi z koromysłem i złotej rybce, która jest… ssakiem

Mijając fontanny, nie zdajemy sobie często sprawy, że one również mają do opowiedzenia wspaniałe historie. Stoją w miastach, w przypałacowych parkach, dając ochłodę i urozmaicając krajobraz. Wiele z nich straciliśmy, liczne powracają po latach, by cieszyć nas swoją formą i… przeszłością. Oto historie kilku z nich.

Oto stosunkowo niedawny powrót. O odbudowie tego pomnika-fontanny mówiło się latami, zwłaszcza w dobie odtwarzania winiarskich tradycji. Brakowało symboli, nawiązujących do winnych tradycji. Mieszkańcy podzielili się na dwie grupy. Jedni uważali, że należy odtworzyć pomnik winiarki Emmy. Drudzy woleliby, by na miejscu dawnego grzybka stanął Bachus. W końcu wyszło na to, że w 2010 roku na deptaku stanął bóg wina.

Nowa twarz winiarki

A winiarka? Po siedmiu latach przypomniano o niej zgłaszając ten pomysł do budżetu obywatelskiego w okręgu piątym. Okazało się, że to właśnie na to zadanie zagłosowało najwięcej zielonogórzan w tym okręgu. To był też trzeci wynik wśród wszystkich małych projektów. Ostatecznie wróciła w sierpniu 2023 roku. „Emmę” odtworzył Artur Wochniak, zielonogórski rzeźbiarz znany z deptakowych i starówkowych Bachusików. Jego rzeźba przedstawia kobietę z koszem winogron odpoczywającą przy studni. Winiarka ma jednak inną twarz, podobno subtelniejszą.

Autorem oryginalnej rzeźby winiarki był prof. Arnold Kramer. Jak pisze regionalista, Tomasz Czyżniewski, jego dziełem jest fontanna z Dylem Sowizdrzałem do dziś działająca w Brunszwiku. Z tego miasta pochodziła Emma Freitag, która po wyjściu za mąż za przemysłowca Karla Heinego przeprowadziła się do Czerwieńska, a później do Zielonej Góry. To ona ufundowała fontannę wraz z rzeźbą winiarki.

Jak Bamberka wodę nosiła

Mocno zbudowana dziewoja dźwiga na ramionach koromysło, na którego łańcuchach zawieszone są wiadra… Poznajecie ją? Tak to nosiwoda zwana potocznie Babmberką, czyli główna bohaterka fontannę na gorzowskim Starym Rynku, którą ufundował przedsiębiorca i filantrop Hermann Paucksch. Uroczyście odsłonięto ją w czerwcu 1897 r.

Postać nosiwody symbolizuje pracowitość gorzowian i życiodajność Warty. U stóp kobiety siedzą trzy figury dzieci, które uosabiać mają źródła pomyślności ówczesnych gorzowian. Zatem chłopiec z młotem i kołem zębatym to przemysł, dziewczynka z wędką rybołówstwo, a dziewczynka z siecią i statkiem, płynącym w zbiorniku u stóp głównej figury żeglugę.

Na początku lat 40. figury zdjęto i przetopiono na cele wojskowe. Został cokół ponownie zasiedlony na 740-lecie miasta: 2 lipca 1997 r. Jednymi z honorowych gości tej uroczystości byli potomkowie H. Pauckscha: jego wnuk Eberhard i prawnuk Wolfhart. Mieszkańcy tak są przywiązani do tej fontanny, ze stała się przyczyna społecznych protestów. Gdy w 2010 r. władze Gorzowa ogłosiły, że zmodernizują nieckę wodotrysku i przy okazji wymienią stary cokół z piaskowca na granitowy. W barwie… jasnego różu. Niemal natychmiast zaczęły się protesty. Kilkudziesięciu gorzowian wyszło na Stary Rynek z tablicami i transparentami. Wśród nich pojawiła się nawet… Maria – czyli młoda kobieta z koromysłem, która prosiła, by nie zmieniać jej skałki…

To nie rybka, a ssak

Złota rybka na szprotawskim rynku to jeden z symboli tego miasta. Rybka znajduje się w wykazie zabytków. Nic dziwnego. Pierwsze zapiski o niej pochodzą z roku 1654 – wymieniona została wówczas w księdze wydatków miejskich. Wcześniej w tym miejscu znajdował się duży zbiornik na wodę, którą transportowano drewnianymi rurociągami ze źródeł artezyjskich znajdujących się w dzisiejszej dzielnicy Sowiny. Dopiero stąd mniejszymi rurociągami rozprowadzano ją do okolicznych domostw.

Okazuje się, że tak naprawdę nie była rybką, ale… ssakiem. Przez Niemców nazywana była „Pompą delfina” albo „Studnią wieloryba”. Dziś jest po prostu „Rybką”, do której wrzuca się pieniążek „na szczęście” lub umawia na randkę.

– Jakaś legenda związana z Rybką?

– Niestety to nie legenda, ale prawda – mówi regionalista Maciej Boryna. – Wandale nieustannie odrywają figurce ogon i później szukamy go po całym mieście.

Najpierw był wodopój

W przypadku chłopca z stojącego w centralnym punkcie fontanny w Bytomiu Odrzańskim mamy kilka alternatywnych historii. Według jednej z nich chłopczyk na szczycie fontanny to syn miejscowego rybaka, który utonąć miał w Odrze. Jego rodzice, na pamiątkę tej wielkiej tragedii postanowili podobno ufundować fontannę. Według innej, ofiarą wody był syn bogatego kupca. Mało tego. Ten pod wpływem tragedii i rodzinnych losów wyemigrował do Brukseli. Tam, chcąc pamiętać o utraconym synu także postawił jego podobiznę. I to właśnie słynny Manneken.

Belgowie o podobnym rodowodzie swojego symbolu nie chcą nawet słyszeć. Miejscowi znawcy historii opierają się raczej na opinii pasjonata przeszłości Bytomia Ryszarda Szczygła. Jego zdaniem figurkę odsłonięto ku czci znanego niemieckiego noblisty Roberta Kocha, wynalazcy szczepionki przeciwko gruźlicy. Miało to miejsce 21 sierpnia 1910. Jak chcą niektórzy, jednym z fundatorów mógł być sam Koch lub firma, której był udziałowcem. Na tzw. plecach fontanny jeszcze po drugiej wojnie światowej można było przeczytać napis „Koch, 1910”. Może to również być nazwisko autora lub fundatora…?

Tego rodzaju figury były na przełomie XIX i XX wieku bardzo popularne. Tak jak chociażby chłopca z koniem stojącego przed zielonogórską Palmiarnią, który pierwotnie znajdował się przed koszarami w Krośnie Odrzańskim. Podobno ufundowany przez zamożnego rodzica na pamiątkę wojskowej służby latorośli. A fontanna? Jest starsza niż zdobiąca ją figura. Powstała na przełomie XVII-XVIII i służyła do… pojenia koni.

Powrót młodego fauna

I jeszcze jeden powrót i jeszcze jeden chłopiec, tym razem z łabędziem, znany jako „Młody faun z łabędziem”. Jest kopią rzeźby, która zyskała popularność dzięki światowej wystawie. W owym czasie niemal każda koronowana głowa chciała mieć w ogrodzie właśnie tego chłopca. Ta zatońska została wykonana w tej samej odlewni w Gliwicach, którą w XIX wieku kierował właśnie rzeźbiarz Theodor Kalide. W muzeum gliwickim jest cały dział poświęcony jego twórczości. Jedną z najsłynniejszych rzeźb Kalide jest „Młody faun z łabędziem”.

W 1834 roku rzeźbiarz  ukończył jego gipsowy model, a w 1838 odlał ją w brązie. Jej pierwszy egzemplarz zakupił król pruski Fryderyk Wilhelm III. To właśnie na jego dworze spędzała dzieciństwo księżna Dorota Talleyrand, której Zatonie zawdzięcza złoty okres swojej historii. Pierwszy egzemplarz dzieła  stał na berlińskiej Wyspie Pawiej. W 1851 roku, to samo dzieło ( kolejny odlew) kupiła brytyjska królowa Wiktoria. Królowa zawiozła „Chłopca z łabędziem” na wyspę Wight, do swojej rezydencji, gdzie podziwiać możemy go do dzisiaj.

 Na swoje miejsce rzeźba i fontanna wróciły 20 sierpnia 2020.  Inne kopie tej rzeźby możemy oglądać między innymi w Warszawie, Wrocławiu, Legnicy, Chorzowie i Mińsku na Białorusi…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content