Hubert Trościanka: Wiem, jakie są moje słabe strony (ROZMOWA)

Dwaj rozmawiający mężczyźni
2024-02-10 Wroclaw PZLA Halowe Mistrzostwa Polski U18 i U20 KGHM Sleza Arena nz foto Tomasz Kasjaniuk / PZLA
Na pewno czuję się szczęśliwy, spełniony, lecz dalej jest niedosyt, bo wiem, że mogłem zrobić więcej. Wiem, jakie są moje słabe strony – mówi Hubert Trościanka z Uczniaka Szprotawa, świeżo upieczony mistrz i rekordzista Polski juniorów w 7-boju.

Hubert Trościanka był jednym z bohaterów halowych mistrzostw Polski juniorów (U-20) i juniorów młodszych (U-18) we Wrocławiu. Nie tylko wygrał zmagania 7-boistów, ale także poprawił rekord kraju w swojej kategorii wiekowej, gromadząc 5554 punkty.

– Hubert jest walczakiem, nie lubi przegrywać, ma zdolność kumulowania energii w odpowiednim momencie. Głowa też pracuje coraz lepiej. Moim zdaniem chłopak jest rewelacją mistrzostw – mówił nam na gorąco trener Zygmunt Szwarc z Uczniaka Szprotawa, u którego Hubert zaczynał lekkoatletyczną karierę.

O mistrzostwach we Wrocławiu pisaliśmy TUTAJ.

7-bój – 5554 punkty

  • bieg na 60 m – 7,01
  • skok w dal – 6,92
  • pchnięcie kulą – 13,92
  • skok wzwyż – 1,77
  • bieg na 60 m ppł. – 8,06
  • skok o tyczce – 4,60
  • bieg na 1000 m – 2.46,93

Rozmowa z Hubertem Trościanką

Po takim występie czujesz się szczęśliwy, dumny, spełniony?

Na pewno szczęśliwy, spełniony, lecz dalej jest niedosyt, bo wiem, że mogłem zrobić więcej. Wiem, jakie są moje słabe strony. Będziemy nad nimi pracowali i na pewno za rok dołożymy jeszcze ileś tam punktów.

Z pewnością mówisz o skoku wzwyż. Przy życiówce 1,90 zaliczyłeś tylko 1,77. Byłeś zły, wściekły? Jak to odebrałeś na gorąco?

Byłem wściekły na siebie. Ciężko jest uświadomić sobie, że w ciągu roku można zrobić regres 13 centymetrów, jeszcze w takiej konkurencji. Ale z trenerem zmieniliśmy układ biegania, rozbieg. Nowych rzeczy dowiaduję się o tym skoku wzwyż. Poznaję elementy, z których nie zdawałem sobie wcześniej sprawy. Cały czas trener mi mówi, że od razu mnie nie nauczy skakać wzwyż w granicach życiówki. On ma swoją wizję, którą muszę zrozumieć. I wtedy będziemy wysoko skakać.

Hubert Trościanka nad poprzeczką w skoku wzwyż Fot. Tomasz Kasjaniuk/PZLA

Zakładam, że po pierwszym dniu zmagań trener zarządził spotkanie, na którym analizowaliście dotychczasowy start i wyniki. O czym rozmawialiście?

Rozmawialiśmy o mocnych i słabych stronach. I jak oceniamy wielobój po tym pierwszym dniu. Pamiętam, że wtedy powiedziałem, że cieszę się – po tym skoku wzwyż. Bo miałem też podczas debiutu w Rzeszowie taką sytuację, że skok wzwyż mi trochę nie wyszedł. Może poszedł lepiej niż teraz, ale ja zastanawiałem się, czy chcę jeszcze startować. Bo myślałem, że to po prostu taka tragedia, że koniec świata. A teraz dużo lepiej to zniosłem. I mówią, że to jest zaleta, że już sobie trochę lepiej radzę z takimi upadkami lekkimi, potknięciami.

A o rekordzie Polski rozmawialiście?

Wykonywałem polecenia trenera. On wyliczył sobie jakiś tam wynik, który myśli, że mogę zrobić. Z tego, co wiem, wyszło chyba trochę niżej niż zakładał, ale myślę, że i tak jest zadowolony. Nie mówiliśmy wprost o tym, że rekord czy złoto. Tylko o tym, żeby dobrze wystartować, żeby zrobić wynik. Żeby ten rekord ani złoty medal nie siedziały mi w głowie.

Po skoku o tyczce dostałeś informację, że żeby poprawić rekord Polski, musisz przebiec 1000 metrów w 2.48,00. Wiadomo – wierzyłeś, że możesz to zrobić. Ale byłeś tego pewien czy jakiś niepokój pozostał?

Na pewno był jakiś niepokój. Robiliśmy testy przed zawodami, sprawdziany treningowe – trener wyliczył, że jestem w stanie pobiec 2.41, jeżeli się zepnę. Ale zmęczenie i inne czynniki nie pozwoliły na tak dobry wynik. Wiedziałem, że fajnie by było pobiec minimum te 2.48, ale dobrze by było pobiec 2.41, bo wtedy to już jest chyba 5600 punktów i lepiej wyglądający wynik.

Widziałem, że kontrolowałeś czas i tempo, bo w trakcie biegu kilka razy spojrzałeś na zegarek.

Zegarka nie miałem, ale tak – sprawdzałem. Miałem na dłoni wypisane czasy na poszczególnych okrążeniach.

Czasu na odpoczynek nie było za dużo, bo już w najbliższy weekend (17-18 lutego) czekają Cię halowe mistrzostwa Polski seniorów.

Tak. Zobaczymy, jak się pozbieram, na ile będzie mnie znowu stać na jakieś lepsze wyniki. Skoro trener mówi, że mogę wystartować, że jestem w stanie, to ufam mu, że tak faktycznie będzie.

Od września 2023 trenujesz pod okiem Marka Rzepki w Warszawie. Da się porównać te treningi z tym, co robiłeś w Szprotawie?

Są to dwa różne światy, bo jednak u “Mistrza” [Zygmunta Szwarca – red.] trenuje się rzuty i nie ma tam warunków dla wieloboisty. Ale za to dla samych rzutów są wystarczające, dla takiej starszej szkoły trenera Zygmunta Szwarca. Na pewno warunki są różne. W Warszawie mamy wielką halę lekkoatletyczną, jest jeszcze duża przestrzeń do oddawania rzutów czy biegania.

Domyślam się, jak mi odpowiesz, ale zapytam: Z postępów w jakiej konkurencji jesteś najbardziej zadowolony?

W skoku o tyczce.

W porównaniu z życiówką z poprzedniego sezonu poprawiłeś się o 120 centymetrów. I to nie jest progres z 2,00 na 3,20, tylko z 3,50 na 4,70. Kosmos po prostu!

Tak, można powiedzieć, że cud się stał. Zresztą, tak rozmawiałem z trenerem, że jednym cudem jest skok o tyczce, a drugi to kula, której nienawidziłem wcześniej, i skok w dal, który też się dużo poprawił.

Widziałeś wyniki indywidualnego konkursu tyczkarzy na mistrzostwach we Wrocławiu?

Widziałem.

I co? Ze swoim wynikiem, uzyskanym w 7-boju, w samym skoku o tyczce miałbyś srebro.

Tak, tylko też patrzę na to tak, że oni nie mieli dwugodzinnej przerwy przed startem.

Oczywiście, to luźne porównanie. Nie mam wątpliwości, że gdybyś startował tylko w skoku o tyczce, z powodzeniem walczyłbyś o złoto… Masz niespełna 18 lat, w pierwszym roku juniora bijesz rekord Polski – aż strach pomyśleć, jaki potencjał w Tobie drzemie. Jak patrzysz na swoje wyniki, na ten niebywały progres, to w którym miejscu światowego wieloboju widzisz siebie za pięć, za dziesięć lat?

Nie myślałem o tym jeszcze. Na razie żyję tym, co jest teraz, i tym, o co walczę przez najbliższe pół roku czy rok. Na pewno są jakieś marzenia, żeby wystartować na igrzyskach czy mistrzostwach Europy i świata seniorów, ale na razie nie wybiegam myślami aż tak daleko.

Czego Ci życzyć w najbliższej przyszłości?

Zdrowia i szczęścia, żebym nie doznał żadnej kontuzji.

W takim razie zdrowia i niech kontuzje omijają Cię szerokim łukiem. Sięgaj po medale, bij rekordy, spełniaj marzenia!

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content