Zakola i meandry. Z pieśnią na ustach (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Czasem to, co krytykowane u poprzedników, szybko staje się normą nowych, jak choćby kontrola nad lokalnymi gazetami i portalami
To dobrze, że prezes zostaje na czele partii, bo bardzo ładnie ją osłabia – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan, kiedy usłyszał, że prezes partii do niedawna rządzącej, człowiek, od którego przez osiem lat zależało niemal wszystko w kraju, nie odejdzie na emeryturę, jak zapowiadał wcześniej, ale zostaje na dłużej, wcale się tym nie zmartwił.

W sumie skoro czekają nas kolejne wybory, czyli samorządowe i europejskie, a niedługo po nich prezydenckie, to ktoś, kto opowiada takie historie jak prezes, tylko będzie ciągnąć swoją formację w dół. W partii rządzącej, w wymiarze niemal kultu wodza, nie ma dyskusji o tym, czemu musiała oddać władzę, nie przeprowadza się uczciwej analizy, dlaczego przegrała, nie widzi się, przynajmniej na jej szczytach, własnych błędów, a jej szefowie, jak bywa w wielu starych demokracjach, nie podają się po porażce do dymisji, w najłagodniejszej wersji robiąc rachunek sumienia i oddając się do dyspozycji władz partii.

Tak więc nikt nie przypomina głupot wygadywanych przez prezesa o zdrajcach, Donaldzie Tusku, który jest agentem niemieckim, że Polska nierządzona przez prawicę straci suwerenność, choć wszyscy wiedzą, że właśnie ta jazda na jedno nudne kopyto sprawiła, że część niezdecydowanych wyborców dała sobie spokój z PiS i oddała głos na przykład na Trzecia Drogę.

To, że oni nie robią uczciwej analizy porażki, to jeszcze nic. Prezes, jakby nie zauważając, że kolejnymi tekstami oddala się od rzeczywistości, dalej bajdurzy o mordach politycznych, których może się dopuścić nowa władza, gloryfikuje, robi bohaterów ze skazanych byłych ministrów, ciągnie idiotyczny i czytelny tylko dla garstki oszołomów wątek niemiecki, dalej uważa aktualnego premiera za szpiega i zdrajcę.

Tak więc biorąc to wszystko pod uwagę, pan Bogdan uważa, że to dobrze, iż prezes zostaje na czele partii, bo bardzo ładnie ją osłabia. Pokazuje, że nie ma sensu przykładać do niej jakiejś matrycy demokratycznej, w której partie dyskutują o tym, jaki kierunek obrać, co zrobiono dobrze, co się nie udało i jak trzeba działać, by wyborcy, nie tylko tak zwany żelazny elektorat, uwierzyli w to, co proponuje.

Widząc, jak postępuje prezes, jak zachowują się jego akolici i potakiwacze, jak poza małymi próbami refleksji, zaraz zagłuszanymi przez wiernych przybocznych, idą z tą samą pieśnią na ustach do wyborów samorządowych, pan Bogdan jest spokojny, że je przegrają. I bardzo dobrze…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content