Zakola i meandry. Wszyscy zadowoleni? (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Andrzej Flügel: Niektórzy posłowie PSL nie mogą się oderwać od wskazań z kruchty. Robią to z przeraźliwą gorliwością
Prezes Jarosław mówił o trudnej drodze i praktycznie pewnym zwycięstwie za rok w wyborach prezydenckich, a potem sejmowych. Nie zająknął się o przegranej, jak zwykle bajdurząc, że tylko oni są od polskich spraw – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan ucieszył się, że na kilka miesięcy mamy spokój z wyborami. Jak się okazało, na te europejskie poszli w sumie starzy ludzie, a młodzieży niezbyt się chciało.

Najlepsze, że wieczorem, po podaniu sondażowych wyników wyborów, wszyscy czuli się zwycięzcami. Nawet przedstawiciele lewicy, która mimo fajnych haseł, zastępu ciekawych i w miarę młodych ludzi nadal szoruje po dnie. A Trzecia Droga? Panowie Szymon i Władek przed kamerami przybili sobie piątkę i opowiadali, jak pięknie ich projekt się rozwija. Nie wiedzieli, że rzeczywisty wynik będzie jeszcze słabszy. Inna sprawa to taka: A co mieli mówić? Że są rozczarowani, że ich wynik jest znacznie gorszy niż ten z października? Pan Bogdan uważa, że z jednej strony zadziałało przekonanie niektórych, iż warto jest głosować na silniejszego, czyli Platformę, a z drugiej rozczarowanie wyborców stosunkiem obu partii, a szczególnie PSL do spraw dziś w normalnym świecie podstawowych, czyli związków partnerskich czy aborcji. Nie mówiąc już o ciągłym i niezmiennym zapatrzeniu w to, co tam mówią z ambony.

Prezes Jarosław, który dwa dni przed wyborami stwierdził, że jego oponenci polityczni są partią… niemiecką i działają w ich interesie, pierwszy raz od lat po przegranych wyborach nie tracił rezonu. Mówił o trudnej drodze i praktycznie pewnym zwycięstwie za rok w wyborach prezydenckich, a potem sejmowych. Nie zająknął się o przegranej, jak zwykle bajdurząc, że tylko oni są od polskich spraw, a sala zakończyła znanymi okrzykami: „Jarosław! Jarosław!”.

Można się zastanawiać nad fenomenem tej partii. Po tylu aferach (o wiele mniejsze zmiotły kiedyś lewicę, która już się z tego nie podniosła). Na liście mieli niedawnych skazanych, umoczonego byłego prezesa wielkiej spółki i niegdyś szefa szczujni zwanej telewizją publiczną. Ich wyborcy nie znieśli tylko tego ostatniego, pozostali spokojnie dostali kolejną synekurkę w Brukseli.

Zwycięzcy byli wniebowzięci, szczególnie tym, że według sondaży ich przewaga wynosiła cztery punkty procentowe, które po rzeczywistych wynikach zmalały do niecałego jednego.

Tyle że przed nimi wielki trud dogłębnego rozliczenia przekrętów byłej władzy. Bo jeżeli znów do tego nie dojdzie, tak jak po 2007 roku, PiS, kiedy znów wróci do gry, rozjedzie ich wszystkich bez skrupułów.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content