A echo odpowiadało… sława… Sława…

Pomost w SławiePodhajecka
Pomost w Sławie, fot. Magdalena Podhajecka
Jak podkreślają bywalcy, Jezioro Sławskie odzyskuje dobrą opinię. Po latach walki z zanieczyszczeniami, wody w akwenie są coraz czystsze. Od dawna jezioro i położone nad nim miasteczko nazywane są Śląskim Morzem, przyciągając nie tylko Lubuszan, ale też mieszkańców Dolnego i Górnego Śląska. Sprawdziliśmy, czy Sława odzyskuje sławę.

Wtorek, 8:00 rano. Już z daleka czuć przyjemnie rześki zapach jeziora. Jest duszny, lipcowy poranek, ale rowerzystów i biegaczy nie brakuje na serpentynach ścieżek miejskiego parku, który jest jednym z największych w województwie, więc przechadzka wśród starodrzewu mogłaby przeciągnąć się do popołudnia. Całe dywany i kurtyny bluszczu, którego jest tu najwięcej w zachodniej Polsce, prowadzą do ukrytego za zaroślami pałacu. I pisząc „ukrytego”, wcale nie wyolbrzymiam, bo owiany tajemnicą budynek osłaniają drzewa, a dostęp do niego obecnie mają jedynie ptaki czy wiewiórki. Choć nawet zerknięcie zza płotu pobudza wyobraźnię i kieruje ją ku mrocznym historiom o opuszczonej siedzibie ludzi Himmlera i zgromadzonych tam tomach dokumentów, o których mówi się, że dotyczyły procesów czarownic. Podążając dalej, miniemy jeziorko, które rozbudza wyobraźnię ze względu na pływające po jego tafli cienie i różnokolorowe lilie. Mnie przywiodło na myśl obrazy Moneta.

Park miejski w Sławie
Park Miejski w Sławie, fot. Magdalena Podhajecka, LCI

Uwaga na nimfy!

Za zabytkową rezydencją znajdziemy dziką plażę. Ponoć to właśnie tam, jak głosi legenda, lubiła bawić się Witosława, córka właściciela pałacu. W podobnie upalne popołudnie, kiedy opiekunka dziewczynki zasnęła, z głębin jeziora wyłoniły się nimfy wodne. W tańcu i śpiewie zabrały małą Witosławę do swojego podwodnego królestwa. Zrozpaczony ojciec i dworzanie rozbiegli się wzdłuż brzegów, szukając dziewczynki przez wiele dni. Wołali jej imię, a echo niosło „Witosława” po wodzie, odpowiadając “…sława …sława”. Od tego czasu jezioro i jego okolice nazywano Sławą. Dziś, dziewczynkę spotkamy na rynku, gdzie wpatruje się w wodę, lecz w fontannie.

Pomnik Witosławy
Pomnik Witosławy, fot. Magdalena Podhajecka, LCI

Kurort na fali

Dalsza wędrówka przyniesie widok zupełnie niespodziewany i kompletnie kontrastujący — biel, turkus i palmy. Nowy klub, Na Fali, zdecydowanie wyróżnia się kolorem i młodzieżowym klimatem. Budynek wznosi się ponad główną plażą. Długi, okalający ją pomost, ratownicy pilnujący pluskających się dzieci i rozkosznie rozgrzany piasek zachęciły wczasowiczów nawet w środku tygodnia, o tej (jak na wakacje) wczesnej porze. W niewielkiej odległości znajdziemy bogatą gamę sprzętu wodnego. Uwagę na pewno przyciąga wakepark, gdzie już za 30 zł za godzinę można spróbować swoich sił w pływaniu na desce wodnej, ciągniętej przez wyciąg.

Wakepark w Sławie
Wakepark w Sławie, fot. Magdalena Podhajecka, LCI

Choć miejscowość wydaje się jakby ospała, to wiem, że jest to cisza po burzy. A dokładniej, po festiwalu Rap Stacja, jednym z najważniejszych wydarzeń w kulturalnym kalendarzu Sławy. Ta impreza to dziesiątki wykonawców (w tym roku ponad 70!) i tłumy fanów. Wydarzenie wyjątkowe na festiwalowej mapie Polski.

Dalej prowadzi szlak złożony z nieodłącznych, dla wielu z nas, elementów jakiegokolwiek letniego wypadu – lodów, gofrów i chłodzących napojów. Ceny? Uznałabym je za zgodne ze standardem tego sezonu. Ciekawym wyborem w całym tym namnożeniu smakołyków, jest „Złoty Napój Sławski”. Delikatny, ze słodkim wykończeniem – jest dostępny tylko w Sławie, a jego cena to 13 zł w wersji lanej. Czego tu nie ma? Jest nawet kram z biżuterią z… Indonezji.

Inną ciekawostką są słynne, prawdopodobnie najdroższe, burgery w Polsce, których można skosztować za jedyne pół tysiąca. Choć kubki smakowe zapewne przyciągnęłyby mnie właśnie tam, to nogi poniosły w inną stronę. Mało kto wie, ale dumą Sławy są właśnie mięsa. Lokalne, w zdecydowanie przystępniejszych cenach, znajdziemy w okolicach miejskiego targowiska. Uśmiechnięta pani zza lady podpowiedziała, że pasztet i rolada rozbrajają każdego kupującego.

Śląskie morze

Jezioro Sławskie to największy akwen Pojezierza Sławskiego i Ziemi Lubuskiej. Jego długość efektywna wynosi 9,2 km, szerokość to zaś 1,5 km, choć różne źródła podają różne dane. Dalej jest równie imponująco. Długość linii brzegowej to 24 650 metrów, a powierzchnia 817 ha. Z kolei łączna powierzchnia występujących na jeziorze wysp, to 10,6 ha. Na miano morza zasłużyła dzięki falom, które pojawiają się przy większym wietrze.

Sława, fot. Magdalena Podhajecka
Jezioro Sławskie, fot. Magdalena Podhajecka, LCI

Do Sławy dojedziemy malowniczą trasą, przez pola, lasy i wsie. Pełna zakrętów droga jest w dobrym stanie, a podróż przyjemna. Z Zielonej Góry zajmie nam to ok. 45 min. Transport publiczny? Do wyboru są autobusy z Nowej Soli, Leszna i Wschowy.

Jedziesz samochodem i zastanawiasz się, gdzie zaparkować? Jest główny sławski parking, przy samej plaży. Cena? – Przesadzona – mówi właścicielka jednego z okolicznych straganów. Wiele osób woli jednak przeznaczyć te 25 zł (za cztery godziny) na lody dla rodziny. Lecz, bez obaw, manewrując po miejscowości można przy odrobinie sprytu znaleźć korzystniejsze opcje.

– To był bardzo słaby początek sezonu – mówi kobieta z innego stoiska. Spokój Sławy, choć na pewno wynikający trochę z zakończonego właśnie festiwalu, okazał się w dużej mierze problemem, z którym zmagają się lokalni przedsiębiorcy. Natomiast, patrząc na sytuację z perspektywy turystki, która ceni sobie odrobinę wytchnienia od zgiełku, Sława jest świetnym wyborem na wypad w środku tygodnia.

Wracając, wisienką na torcie relaksu, może być przystanek przy tężni, gdzie można wczuć w słoną woń i szum wody. A w drodze nasłuchiwać, czy Wito… Sława wciąż niesie się z echem.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content