Zakola i meandry. Dmuchanie w jedną trąbkę (FELIETON)

Zakola i Meandry. Andrzej Flugel
Zakola i Meandry. Andrzej Flugel
Pan prezydent, jeśli chodzi o zadęcie, osiągnął już chyba niezły pułap, pomijając zupełnie inne niż większość słuchaczy postrzeganie rzeczywistości – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan zetknął się ostatnio z serią uroczystości, celebracji i przemówień. Bo i taki to był czas. Pomijając okazje, które można by obejść z nieco mniejszą pompą, mieliśmy przecież rocznicę porozumień sierpniowych i wybuchu II wojny światowej.

Przy takich sprawach bez przemówień ważnych osób w państwie imprezy są zwyczajnie nie do pomyślenia. Tak jest nie tylko u nas, ale na całym świecie. Panu Bogdanowi jednak zdaje się, że momentami obecna koalicja rządząca weszła trochę w buty poprzedników. Jest nieco za dużo zadęcia, wielkich słów i nadymania. Owszem, czasem, jak na przykład przy okazji rocznicy wybuchu wojny, nie da się uniknąć wielkich słów, ale można to chyba zrobić przy kolejnym zakupie broni od Amerykanów czy powitaniu wojskowych olimpijczyków, którzy akurat w Paryżu, tak jak pozostali sportowcy, furory nie zrobili.

Bywają podczas tych imprez elementy nieco komediowe, o które postarał się choćby pan prezydent. On, jeśli chodzi o zadęcie, osiągnął już chyba niezły pułap, pomijając zupełnie inne niż większość słuchaczy postrzeganie rzeczywistości. Oto podczas uroczystości rocznicy podpisania umów sierpniowych raczył zauważyć, że Solidarność zawsze patrzyła rządzącym na ręce, miała na uwadze tylko los ludzi pracy i w ich imieniu naciskała na kolejne rządy. Oczywiście, nic takiego nie robiła w czasie ośmiu lat, kiedy Polską rządziła prawica, która jest dla pana prezydenta najważniejsza. Przeciwnie. Dmuchała z rządzącymi w tak zwaną jedną trąbkę. Popierała wszystkie ich działania, nawet jeśli były sprzeczne z interesami ludzi, których miała reprezentować. Tłumiła wszelkie objawy niezadowolenia swoich członków, jeśli tylko władza mogła być narażona na szwank. Zanurzyła się w patriotyczno-bogoojczyźnianym sosie. Jej przewodniczący stał się politykiem wspierającym zawsze we wszystkim i wszędzie prawicowy rząd. Oczywiście, teraz, kiedy krajem dowodzą siły nielubiane przez związek, a przynajmniej jego wierchuszkę, przypomniano sobie, jakie jest zadanie związku zawodowego, jak ważni są pracownicy i ich interesy.

O tym, oczywiście, pan prezydent nie wspomniał, bo dla niego nieważna jest prawda, ale interes polityczny. Niestety…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content