Unia zmienia Polskę. I Polaków. Bytom Odrzański jest tego przykładem

Bytom Odrz. z lotu ptaka. Warto zwrócić uwagę na zaplecza kamieniczek. Nie ma czego się wstydzić...
Zwykle oglądając przedwojenne widokówki lubuskich miejscowości wzdychamy i mówimy, że było tu pięknie. Bytom Odrzański jest wyjątkiem od reguły. Na starych zdjęciach to szara, biedna, zapyziała mieścina. Dziś może być wizytówką regionu. I przykładem tego, jak wiele zyskaliśmy dzięki unijnym funduszom. Miasteczko staje się regionalną perełką.

Poprosiliśmy burmistrza Jacka Sautera o podanie kwoty, jaka trafiła do Bytomia za sprawą Unii. Wyszło blisko 100 mln.

-Weźmy poprawkę na skalę – mówi burmistrz. – Z ratuszowej wieży ogarniemy wzrokiem miasto i kawał gminy, która ma raptem 20 mln budżetu, dwa na inwestycje góra.
Ratusz jest świeżo po remoncie. Oczywiście za euro. Przed laty włodarz deklarował, że magistrat będzie remontowany na samym końcu. Tu zapowiedzi nie zrealizował. Budynek w każdej chwili groził katastrofą budowlaną.

Małgorzata Matuszak-Lik: Oczywiście, że fundusze z Unii odmieniły Bytom i okoliczne wsie. Wystarczy popatrzeć na rynek, przystań, ewangelik…

Taczka dla marzyciela

W ratuszu Sauter zasiada od lat 90., bił rekordy poparcia podczas wyborów, ale przy pierwszym podejściu został „wywieziony na taczkach”. Jak dziś wspomina, było to wotum nieufności za… marzenia. Wówczas, gdy snuł wizje Bytomia za kolejnych trzydzieści lat, okrzyknięto go odklejonym od rzeczywistości marzycielem. W szarym, smutnym peryferyjnym, zaoranym przez bezrobocie miasteczku, ze szczątkami mostu, walącą się świątynią ewangelicką i rozsypującymi się kamieniczkami, mówienie o mieście przyjaznym mieszkańcom, brzmiało jak czcza gadanina.

-Chcecie rozmawiać o marzeniach? – zadaje retoryczne pytanie burmistrz. – Chodźmy na krótki spacer.
Jak to się zaczęło? Jeszcze w czasach przedakcesyjnych udało się wycisnąć z Brukseli pieniądze na wodociągi i kanalizację. Ale pierwszym, tak prawdziwie unijnym programem, był ten zakładający rewitalizację rynku, wstydliwego symbolu małomiasteczkowej Polski. Był to pierwszy etap, dziś prowadzona jest rewitalizacja numer cztery, zaplanowano piątą, a jak żartuje burmistrz i przy 17. będzie co robić.

Bytomianin: Unia zmieniła Polskę, a takie miasteczka zwłaszcza. To musimy zauważyć niezależnie od poglądów politycznych.

-Nie wszystkim zmiany się podobały, chociażby dlatego, że mniej jest zieleni, ale to był wymóg służb konserwatorskich – mówi Sauter i pokazuje na zdjęciu dywan z begonii w centrum Brukseli. Tak ma wyglądać rynek już wkrótce. – Na begonie nas nie stać, będą róże. Są praktyczne, dłużej kwitną. Chcę też spróbować efektownym deptakiem skierować gości na nasz zabytkowy rynek.
Tu najłatwiej dostrzec zmiany. Kolorowe elewacje, wyeksponowana najpiękniejsza lubuska kamieniczka, replika przedwojennej budki meteorologicznej, zabytkowa fontanna. Ostatnim głośnym akordem było uporządkowanie zaplecza rynku, stąd też słynne komórki, okrzyknięte najdroższymi w Polsce.

-Wcześniej nie lubiłem gości, wstydziłem się – przyznaje włodarz Bytomia. – Dziś prowadzę ich nawet na zaplecze rynku, nim też mogę się pochwalić. Gdy przygotowując się do tego spotkania, wziąłem listę zrealizowanych zadań, sam nie mogłem uwierzyć. To fenomen, fundusze unijne zmieniły miasto nie do poznania. Zmieniły też nas.

Unijny cud i marzenie

Z rynku wchodzimy w jedną z uliczek, by znaleźć się przed okazałą świątynią. Jeszcze kilka lat temu była to waląca się ruina. Poewangelicki kościół niszczał od zakończenia wojny i był powodem do wstydu, symbolem naszego powojennego gospodarzenia.

Jadwiga Kowbasowska: Tak, od kiedy mamy Unię nasze życie bardzo się zmieniło, Bytom pięknieje. Jeszcze żeby było więcej zieleni na rynku

-A ja używałem wszelkich podstępów, aby ten budynek rozebrać – przyznaje Sauter. – Przede wszystkim bałem się o dzieci, tuż obok jest szkoła i o nieszczęście nietrudno. Raz ściągnąłem nawet konserwatora zabytków, próbując namówić go do likwidacji, ale gdy zobaczyłem, jak z zachwytu całuje kamienie, wiedziałem, że to się nie uda. Dziś czuję, że niszcząc ten obiekt, zapisałbym się na czarnych kartach historii miasta. Na otwarcie przyszło tysiąc ludzi i pękali z dumy. To cud, że się udało.
Dziś to Schonaichianum. Na parterze jest m.in. archiwum archeologiczne i regionalna izba muzealna, a na pierwszym piętrze centrum konferencyjne i pracownie konserwacji. Turyści będą mogli również wejść na wieżę, a wkrótce znajdą tu miejsca noclegowe. Całość kosztowała 15 mln zł, z czego osiem pochodziło z Unii.
Gdy nasz przewodnik mówi o tym, że teraz pora na pokazanie nam spełnionego marzenia spodziewamy się czegoś naprawdę spektakularnego. Tymczasem to tylko plac zabaw, kawałek zieleni.

-Gdy mówimy o unijnych pieniądzach i o zmianach, to miejsca dla mnie symboliczne – tłumaczy burmistrz. – Od zakończenia wojny było tu składowisko odpadów poprodukcyjnych. Takie nasze miejsca wstydu. Dziś ten skwer nazwaliśmy Parkiem Dziecięcych Marzeń.
Jak w Bytomiu przyznają, pierwsza konfrontacja z unijną biurokracją była dość szokująca. Ale bardzo szybko udało się przestawić sposób myślenia. Krótko mówiąc, jeśli ktoś daje pieniądze, ma prawo ustalać zasady. A długi czas oczekiwania na refundację? Podczas spotkania z Francuzami okazało się, że oni czekają i trzy lata…

Adela Szeląg: Wierzę, że przyjadą do nas turyści. Dlaczego nie, przecież jest pięknie i przybywa atrakcji. A jeszcze kiedy będzie most…

-Podobnie często krytykujemy priorytety – dodaje Sauter. – Z perspektywy czasu widzę, że temu wszystkiemu przyświecał plan, że te wszystkie programy i kryteria realizują jakąś strategię. Chociażby oszczędzania energii.
Ten murek też za unijne pieniądze, i ten pawilon, i te solary na dachu szkoły… To naprawdę „unijne” miasto. Do tego długa lista planów. Dalszy ciąg rewitalizacji, tym razem 17 mln zł, żłobek, termomodernizacja szkoły, remont 26 kamienic, instalacja fotowoltaiczna, rewaloryzacja parku…

Jest i idee fix

-Myślę, że każda społeczność ma jakąś idee fix – uzupełnia burmistrz. – W Bytomiu jest to most… Przed 1945 rokiem była tu przeprawa na drugi brzeg. Przez pewien czas funkcjonował prom. Pogodziłem się z tym, że mostu nie będzie, a na jego pozostałości zrobiliśmy molo. Ale ciągle tylko słyszę o moście. Właśnie porozumieliśmy się z gminami tzw. lubuskiej dziewiątki. Na listę priorytetowych zadań, z zagwarantowanym dofinansowaniem w wysokości 6 mln zł, wpisać budowę kładki pieszo-rowerowej nad rzeką…

Jacek Sauter: Nie wyobrażam sobie, aby ktoś był na tyle szalony i rzeczywiście chciał zrezygnować z pieniędzy KPO dla politycznej gry

Stoimy na kwitnącej skarpie. Kilka lat temu były tutaj chaszcze. W dole odrzański port „wart” 7,1 mln euro. Dofinansowanie z funduszy unijnych wynosi 85 proc.

-Gdy słyszę, że bez unijnych pieniędzy też dalibyśmy radę i damy radę w przyszłości czuję wręcz wściekłość – kończy Sauter. – Nawet w imię walki politycznej rezygnacja z tych pieniędzy, z tej szansy rozwojowej to zbrodnia. Tak wiele jeszcze jest do zrobienia…

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content