Przez prawie 17 lat kariery trenerskiej wychował dziesiątki podopiecznych, którzy zdobywali medale na polskich oraz europejskich arenach. W rozmowie z nami Tomasz Saska – prezes ALKS AJP Gorzów Wlkp. opowiada o trudach bycia trenerem lekkiej atletyki. Tłumaczy, skąd biorą się lubuskie talenty sportowe oraz jak się je wyławia.
Jak trudna jest droga od trenera początkującego do człowieka, która ma w środowisku wyrobione nazwisko?
Na pewno w lekkiej atletyce nie jest to łatwa droga. Powiedzmy o Gorzowie, gdzie nie było przez lata warunków, dalej ich nie ma. Czekamy, jak będą. Pamiętam pierwszą pensję, za którą pracowałem. Było to 204 zł na konto. Myślę, że gdyby nie było jakiejś pasji, to naprawdę ciężko z tego żyć. Początkującym trenerom ciężko wiązać koniec z końcem, ale dzisiaj i tak wiele się pozmieniało. Są programy, z których zatrudniamy trenerów, staramy się dbać o szkoleniowców… Na pewno droga nie jest łatwa dla początkujących…
Jak się pracuje z lekkoatletami w mieście wojewódzkim, gdzie na tę chwilę nie ma porządnego stadionu ani hali?
Trochę łatwiej się zrobiło, jak od 2015 roku zacząłem prowadzić różne kadry i trochę więcej wyjeżdżać, czyli powstały większe możliwości zabierania swoich zawodników… Zaczęliśmy bazować na zgrupowaniach i obozach. Oczywiście, do tego są potrzebne pieniądze, ale tu się koło zamyka, bo ich jest ciągle za mało. Na pewno nie trenuje się łatwo, bo jak pogoda się popsuje, nie wiadomo, co zrobić. Wojna też nam nie ułatwiła tematu, bo musieliśmy zwolnić halę, to naturalna rzecz, bo musimy sobie pomagać, ale dla nas to trudna sytuacja… Dzisiaj jeździmy do Myśliborza na treningi. Przez lata to był Sulęcin, Barlinek, Międzyrzecz, Słubice w pewnym okresie…
Czy trudno jest oddać zawodnika, z którym się fajnie pracuje, ale po skończeniu szkoły średniej on chce uciec do większego klubu lub miasta?
Nie wszystkie relacje układają się wzorcowo. Praca z młodymi ludźmi daje wiele przyjemności, ale też jest wiele innych historii… Różne sytuacje w sporcie się zdarzają.
Dużo jest przypadków, że utalentowany zawodnik rezygnuje z trenowania?
Z niewolnika nie ma pracownika – to podstawowa zasada. Takich zdolnych ludzi każdy trener przerobił i wyciągał z różnych środowisk, namawiał. Też takich miałem. Raczej się to nie udaje. Próbowaliśmy nieraz, ktoś tam wracał, ale to nie to. Często na przykład dziewczyny się zakochują, no różne historie były. Ja uważam, że jak ktoś ma być sportowcem czy mistrzem, zawsze nim będzie. To zawodnik musi chcieć…
Zapraszamy do obejrzenia całej rozmowy.