„Z powodu budowy obwodnicy Zabory wysycha samorządowa winnica” – takie katastroficzne informacje pojawiły się w mediach. Tylko bez paniki – oto wniosek ze spotkania lubuskiej marszałek z winiarzami.
Wydaje się, że budowa w Milsku ma pecha – najpierw zastrzeżenia ekologów, później mieszkańców i specjalistów od żeglugi. Najnowszy problem to woda, a raczej jej brak. Winiarze alarmują, że budowa prowadzącej do mostu obwodnicy Zaboru prawdopodobnie zakłóciła stosunki wodne na winnicy w Zaborze. Dodajmy największej w Polsce, która jest oczkiem w głowie samorządu województwa.
Żadnej prowizorki
– Jak się nic nie robi nie ma problemów… – komentowała lubuska marszałek Elżbieta Anna Polak podczas spotkania z winiarzami. – Wiele ich rozwiązaliśmy podczas organizacji winnicy, ale i w czasie budowy mostu. Tak też należy uczynić i w tym przypadku. Zlecimy dokumentację geologiczną, sprawdzimy co się dzieje. Kto jest winny? Taki sposób myślenia do niczego nie prowadzi. Przy tego rodzaju działaniach zdarzają się podobne niespodzianki i trzeba reagować. Jest kilka propozycji rozwiązań, wybierzemy najlepsze.
I marszałek natychmiast podkreśliła, że nie godzi się na jakieś rozwiązania tymczasowe, łatanie dziur według zasady „jakoś to będzie”. Rozwiązanie musi być kompleksowe i ewentualne szkody na terenie winnicy nie wchodzą w rachubę.
Uspokoiło to nieco winiarzy, którzy w winnicę w Zaborze zainwestowali nie tylko swoją pracę i pieniądze, ale również plany na przyszłość. Okazuje się zresztą, że przed rozpoczęciem inwestycje były wykonane badania, które nie wykazały poważniejszych zagrożeń. Wszystkie warianty wskazane we wniosku, w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, przebiegały przez teren istniejących winnic. Mówi o tym zarówno plan zagospodarowania przestrzennego z 1999 r. jak i wydzielenie działki pod drogę z 2010 r.
Liczy się czas
Teraz warto sięgnąć po analizy dokonywane przed uruchomieniem winnicy oraz wcześniejszą dokumentację, nawet tę przedwojenną, gdyż znaleziono fragmenty przedwojennego jeszcze drenażu.
– Tak, to jest swego rodzaju niespodzianka, nikt nie brał tego pod uwagę – mówi Piotr Żelazny z winnicy „Żelazny”. – Mieliśmy oczywiście świadomość, że będzie biegła tędy obwodnica i uwzględniliśmy to w planie nasadzeń. Nikt nie robi z tego najnowszego kłopotu sensacji, nie jesteśmy przeciwnikami budowy obwodnicy i z tej drogi również będziemy korzystali. Ale widać gołym okiem, że coś się dzieje, wody ubywa. Dziś trudno jeszcze określić czy inwestycja będzie miała wpływ na uprawy i jaki on będzie. Czekamy na ekspertyzy i analizy…
Winiarze i przedstawiciele Zarządu Dróg Wojewódzkich pochylili się nad nowymi i starymi mapami, nad przekrojami geologicznymi. Dyskutowano o wodach gruntowych i studniach, o rzędnych i drenażu, o systemie korzeniowym winnej latorośli i jej wymaganiach. Właściciele plantacji mówili o wysychającej studni i schnących krzewach w niektórych częściach winnicy. Jednak jak zgodnie stwierdzono na wydawanie opinii i snucie projektów rozwiązania tego kłopotu jest zbyt wcześnie, ale czas się liczy.
– Zlecimy analizę oddziaływania inwestycji na wody gruntowe i pobliskie ujęcia wód – zapewnia Krzysztof Kocik z lubuskiego ZDW. – Mam nadzieję, że uzyskamy informację o tym, co się tu zadziało. Liczymy na informację w jaki sposób możemy zniwelować niekorzystne efekty ingerencji w ten teren.
Lada dzień ruszą specjalistyczne badania. Na razie nie zaobserwowano zmian poziomu lustra wody w gminnych ujęciach.
Winnica zlokalizowana jest na wzgórzu między Łazem a Zaborem na wysokości od 67 do 105 m n.p.m. Idealne południowo-zachodnie nachylenie stoku sprawiło, że winnice tutaj i w okolicy znajdowały się przez setki lat. Jest to winnica samorządowa, gospodarzy tutaj kilkunastu winiarzy, którzy są dzierżawcami terenu. Pierwszych nasadzeń dokonano w 2013 r.