Bezmyślna polityka blokuje fundusze europejskie

Pula pieniędzy unijnych dla Lubuskiego dawno temu została ustalona na ponad 861 mln euro, po ciężkich bojach, obfitujących w zwroty akcji i nieczyste ciosy. Ale ten skandalizujący serial wcale się nie skończył. Wręcz przeciwnie – zaczął się drugi sezon. Pieniędzy ciągle nie ma, bo nie ma Umowy partnerstwa między rządem PiS a Komisją Europejską. Co więcej, pieniądze europejskie na Krajowy Plan Odbudowy dla Polski (58 mld euro) niby są, ale w zamrażarce. Zamrażarkę mogą otworzyć politycy polskiego rządu, ale nie kwapią się do tego, bo musieliby się przyznać do naruszenia praworządności i zasady trójpodziału władzy. Trwa permanentny klincz. Mija drugi rok unijnej perspektywy finansowej 2021-2027, a pieniądze czekają…

Mało kto już pamięta batalię między rządem a samorządem regionu o pulę funduszy europejskich dla Lubuskiego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. W lipcu ub. roku, po przeliczeniu funduszy wg algorytmu obowiązującego wcześniej, do Lubuskiego miało trafić ponad 980 mln euro. Potem z tej puli nagle zrobiło się 737 mln euro, bo tak ogłosił rząd. Media narodowe natychmiast podniosły larum, że zarząd województwa lubuskiego nie był aktywny w negocjacjach z rządem i dlatego Lubuskie dostanie najmniej pieniędzy unijnych spośród wszystkich regionów. Zaczęła się medialna nagonka, głównie z udziałem Gazety Lubuskiej i Radia Zachód. W tę narrację włączyli się wojewoda lubuski Władysław Dajczak, prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki oraz parlamentarzyści PiS. Podkreślali, że gdyby władze województwa usilniej pukały do drzwi ministrów rządu PiS i aktywniej z nimi negocjowały, pieniędzy mogłoby być więcej. Innymi słowy: gdyby samorządowcy bardziej zabiegali o względy polityków rządzących naszym krajem, dostalibyśmy więcej. To tak, jakby pochwalali uznaniowy i nietransparentny sposób przyznawania funduszy unijnych.

Tymczasem rzeczywistość okazała się zgoła inna. Otóż Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej postanowiło zmodyfikować stosowaną dotychczas berlińską metodę podziału środków i przedstawiło wyniki podziału jedynie 75 proc. alokacji przeznaczonej na programy regionalne, natomiast rezerwę (25 proc. alokacji) rząd postanowił podzielić według innych kryteriów. Kryteria te zostały uznane przez ekspertów za kontrowersyjne, niejasne i arbitralne. Wskutek tego Lubuskie najwięcej straciło na tym podziale.

Bezcenna praworządność

Ostatecznie pula środków dla regionu została ustalona na ponad 861 mln euro. Ale ten skandalizujący serial o pieniądzach z UE wcale się nie skończył. Wręcz przeciwnie – zaczął się drugi sezon. Pieniędzy ciągle nie ma, bo nie ma Umowy partnerstwa między rządem PiS a Komisją Europejską, która uzgadniałaby strategię wydawania funduszy unijnych w perspektywie 2021-2027. Lubuskie wie na co chce wydać te pieniądze (patrz – grafika), ale rozmowy między rządem a Komisją Europejską wciąż trwają.

Na co wydalibyśmy miliony euro, gdybyśmy je wreszcie dostali…

W tle podziału funduszy dla Polski tli się spór między rządem PiS a Komisją Europejską o praworządność, który jest bezpośrednim powodem zamrożenia należnych Polsce funduszy na Krajowy Plan Odbudowy (KPO) po pandemii. To 58,1 mld euro dla Polski, czyli odrębna pula środków, na którą od dawna czeka polska gospodarka. Nie dość, że dotknięta pandemią, to teraz jeszcze doświadczona sąsiednią wojną i kolejnymi falami uchodźców z Ukrainy.

Na stronie Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej we wpisie z lipca 2020 r. czytamy: „Polsce ze wszystkich źródeł ma przypaść ok. 136,4 mld eurodotacji i ok. 34,2 mld europożyczek. To ogromny sukces negocjacyjny polskiego rządu i premiera Mateusza Morawieckiego.” Niestety, na stronie resortu nie przeczytamy dlaczego – mimo upływu prawie dwóch lat – ten „sukces” nie został skonsumowany i dlaczego ogromna część tych pieniędzy nie zasila polskiej gospodarki. Powód jest wciąż ten sam. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uzależnia wypłaty funduszy europejskich od praworządności.  Do naruszenia praworządności doprowadził rząd PiS. Chodzi głównie o upolitycznioną Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, która nie gwarantuje niezależności władzy sądowniczej. Tym samym zachwiany jest trójpodział władzy – fundament ustrojowy państwa polskiego. Dlaczego to tak ważne dla Unii Europejskiej? Otóż żeby przekazać pieniądze europejskich podatników, Unia musi mieć pewność, że system prawny w Polsce nie jest uzależniony od wpływów politycznych. Tylko niezależne od polityków sądy są w stanie zagwarantować, że fundusze zostaną wydane zgodnie z przeznaczeniem i nie zostaną zdefraudowane. Niektórzy mówią, że wyrok TSUE „pieniądze za praworządność” oznacza tylko tyle, że praworządność jest bezcenna.

Gra na zwłokę i kosmetyka

Zamiast więc przywrócić praworządność i niezależność sądownictwa, rząd PiS wciąż gra na zwłokę. Po agresji Rosji na Ukrainę, rząd zaczął argumentować, że pieniądze KPO dla Polski powinny zostać jak najszybciej odblokowane, gdyż Polska przyjmuje miliony uchodźców wojennych z Ukrainy.

– Należy oddzielić dwie sprawy: pomoc Ukrainie i KPO – odpowiada europoseł Bartosz Arłukowicz. – Pieniądze na pomoc obywatelom Ukrainy są do wzięcia. Wystarczy, że rząd o nie po prostu wystąpi, trzeba minimum kompetencji i chęci. Z drugiej zaś strony, rząd od miesięcy toczy walkę z Komisją Europejską i zasadami funkcjonowania praworządności i tutaj się nic nie zmienia. Bo ani Komisja Europejska ani politycy europejscy, którzy dzielą miliardy euro, nie będą przymykali oczu na to co robi Ziobro z systemem sprawiedliwości.

Trudno powiedzieć jak to się skończy. Powstał wprawdzie prezydencki projekt ustawy, który ma doprowadzić do usunięcia przeszkód prawnych i odmrożenia funduszy dla Polski, ale opozycja twierdzi, że to kolejny przejaw pozorowanych działań. – To tak naprawdę kosmetyka – ocenia Arłukowicz. – Jeżeli w projekcie prezydenckim mówimy o likwidacji Izby Dyscyplinarnej i tym samym utworzeniu nowej izby i przesunięciu tych samych ludzi do tej samej pracy, to jest udawanie. Politycy europejscy to widzą, pytają nas na korytarzach Parlamentu Europejskiego, o co wam chodzi? Są miliardy złotych do wykorzystania, a wy się bawicie w politykę.

– Jeżeli nasze państwo nie wypełnia wymogów związanych z praworządnością, to trudno dopominać się o te pieniądze z Komisji Europejskiej. Póki co, nie mamy ani pieniędzy na KPO, ani pieniędzy z budżetu UE na program regionalny, bo te pieniądze też podlegają negocjacjom i rozmowom, a czas biegnie. Mija przecież już drugi rok nowej perspektywy finansowej 2021-2027 – podsumowuje rzecznik funduszy europejskich w Lubuskiem Radosław Wróblewski.

Posłanka Katarzyna Osos
Walka o wielkość alokacji funduszy europejskich dla Lubuskiego trwała przez cały ubiegły rok. Na zdjęciu od lewej: posłowie Waldemar Sługocki i Katarzyna Osos oraz marszałek Elżbieta Anna Polak.

– Jest proste rozwiązanie. Zrealizujmy wyrok TSUE, czyli przywróćmy praworządność. O nic innego nie chodzi. Wówczas środki unijne znajdą się na stole i po prostu je weźmiemy. Te pieniądze są bardzo potrzebne Polsce i Lubuskiemu, a tymczasem PiS ciągle próbuje ograć Unię – mówi posłanka Katarzyna Osos.

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content