Zakola i meandry. Śmieszno i straszno (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Praca i tezy podkomisji mogłyby wzbudzać tylko śmiech i powodować wzruszenie ramion, gdyby nie to, że od oficjalnego ogłoszenia raportu zyskał on rangę oficjalnego stanowiska - pisze Andrzej Flügel
Dla interesu politycznego z katastrofy smoleńskiej uczyniono miejsce zamachu bombowego. Praca i tezy podkomisji mogłyby wzbudzać tylko śmiech i powodować wzruszenie ramion, gdyby nie to, że od oficjalnego ogłoszenia raportu zyskał on rangę oficjalnego stanowiska – pisze Andrzej Flügel w felietonie “Zakola i meandry”.

Pan Bogdan (który to już raz?) nie może się nadziwić. Jak w normalnym zdawałoby się kraju, mającym ambicję odgrywania poważnej roli w Europie, członka największego sojuszu wojskowego na świecie, do oficjalnego głosu mogą dojść oszołomy? Głosu, który – skoro podkomisja do sprawy wyjaśnienia katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem działała pod egidą ministerstwa – formalnie trzeba uważać za stanowisko polskiego rządu.

Dla interesu politycznego z katastrofy uczyniono miejsce zamachu bombowego. Praca i tezy podkomisji mogłyby wzbudzać tylko śmiech i powodować wzruszenie ramion, gdyby nie to, że od oficjalnego ogłoszenia raportu zyskał on rangę oficjalnego stanowiska. Co z tego, że nabijaliśmy się z gniecenia puszek i parówek, opowieści ministra Antoniego o sztucznej mgle, dobijaniu rannych na lotnisku, małych ładunków umieszczonych na skrzydle samolotu, wsadzenia ich tam kilka miesięcy wcześniej podczas przeglądu samolotu w Rosji, skoro dziś te bzdury są oficjalną wersją? Z jednej strony śmieszno, a z drugiej straszno…

Pewnie, że są ludzie, którzy uważają, że Elvis żyje, Hitler uciekł z bunkra i dożył sędziwych lat w Argentynie, a lądowanie Amerykanów na Księżycu było sfingowane. Tyle że są oni śmiesznym i w sumie niegroźnym marginesem, dodającym swojskiego kolorytu do naszego życia.

Pan Bogdan myśli, że nawet oddanie badania sprawy w ręce posła Antoniego, mistrza teorii spiskowych, nie byłoby tak tragiczne, bo przecież tylko podkreślało oszołomstwo przyjętej tezy o zamachu, a ludzie rozsądni i ogarnięci (poza kompletnie zainfekowanymi) nie mogli w to uwierzyć. Także ci z prawej strony sceny politycznej robili dobrą minę do złej gry i widać było, że tezę o tym, że sprawa Smoleńska, mimo ustaleń fachowców, jest niewyjaśniona, podtrzymywali raczej dla politycznej solidarności. Wszystko się zmieniło, kiedy Rosja napadła na Ukrainę. Nagle okazało się, że skoro Rosjanie mordują cywilów i wyczyniają takie straszne okrucieństwa, równie dobrze mogli w 2010 roku zabić naszego prezydenta i 95 osób. Szybciutko wyciągnięto raport podkomisji, która stwierdza, że samolot zniszczyła bomba, a Tusk zgodził się, żeby Putin zabił prezydenta.

Teraz zacznie się jazda bez trzymanki! Oszołomy mają głos!

Udostępnij:

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content