Zakola i meandry. Nasz jastrząb (FELIETON)

Mężczyzna przy stoliku
Prezes NBP opowiada dyrdymały podczas konferencji prasowych, nazywa siebie jastrzębiem finansów, uważa, że on nie jest niczemu winien. Jeśli coś zgrzyta, to z powodów zewnętrznych, od niego niezależnych i niezawinionych - pisze Andrzej
Megalomania prezesa NBP jest równie wielka jak premia, którą sobie przyznał, nie wspominając już o miesięcznych zarobkach, mogących szokować ludzi kasujących co miesiąc skromne trzy albo cztery tysiaki – pisze Andrzej Flügel w felietonie „Zakola i meandry”.

Pan Bogdan, szczególnie przed świętami, zastanawia się, jak to z nami Polakami jest. Narzekamy na drożyznę, słabe zarobki, biedę, a na kilka dni przed Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą nie można zaparkować przed supermarketami, a jak się już zaparkuje i wejdzie do środka, to zakupy, zazwyczaj nie będące czymś trudnym, stanowią niemały problem.

Podobnie jest ze sprzątaniem. Kto wyznaczył taki trend, że do świątecznego jajeczka trzeba usiąść w sterylnie czystym mieszkaniu, przy umytych świeżo oknach? Pan Bogdan chciałby spotkać tego, kto coś takiego wymyślił, bo kultywują to z dziką rozkoszą ludzie w tym kraju!

Z jednej strony śmieszyć muszą jęki niemal wszystkich o złej sytuacji finansowej, połączone z kupowaniem z wielką przesadą szynek, baleronów czy innych mięsiw. Z drugiej inflacja szalejąca w tym kraju jest faktem. Tłumaczenie rządzących, wskazujące agresję Rosji na Ukrainę jako obecnie na główną jej przyczynę, jest śmieszne i akceptowalne tylko dla naiwnych.

Zresztą, każdy w miarę normalny człowiek robiący codziennie, ale też nawet choćby tylko sporadycznie, zakupy, widzi, ile niedawno kosztowały podstawowe produkty i jaka jest różnica z dzisiejszą ceną. Prezes NBP, człowiek politycznie związany z obecną władzą, „przyboczny” od wielu lat prezesa partii rządzącej, nie musi znać ceny pomidorów czy pietruszki. Jego megalomania jest równie wielka jak premia, którą sobie przyznał, nie wspominając już o miesięcznych zarobkach, mogących szokować ludzi kasujących co miesiąc skromne trzy albo cztery tysiaki. Prezes opowiada dyrdymały podczas konferencji prasowych, nazywa siebie jastrzębiem finansów, uważa, że on nie jest niczemu winien. Działa tak jak trzeba, alleluja i do przodu. Jeśli coś zgrzyta, to z powodów zewnętrznych, od niego niezależnych i niezawinionych.

Czy będzie wybrany na kolejną kadencję. Oczywiście. Skoro tak zadecydował prezes i wódz, jego posłowie posłusznie za nim zagłosują, choć widać jak na dłoni, że gość się na to stanowisko absolutnie nie nadaje. Takie czasy…

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content