O kardiochirurgii nie jednym głosem

Spotkanie ws. uruchomienia kardiochirurgii z parlamentarzystami
Parlamentarzyści różnych opcji spotkali się 25 kwietnia br. w gorzowskiej lecznicy, bo szpital nadal walczy o kontrakt z NFZ. Na razie lecznica zapłaci za poradnię i oddział kardiochirurgiczny z własnego budżetu. Zarząd przedstawił nowe, nieco inne statystyki powołując się na fundusz zdrowia.
Wskaźniki a ludzkie życie

Na briefingu prasowym poprzedzającym spotkanie z lubuskimi parlamentarzystami prezes lecznicy Jerzy Ostrouch oznajmił: – Mamy zgodę organu założycielskiego (samorządu województwa lubuskiego red.) Od maja ruszamy z poradnią, od czerwca z oddziałem przy jednoczesnym braku kontraktu z funduszem. Mamy sprzęt i kadrę. Pacjenci kardiochirurgiczni z północy województwa nie są wystarczająco zabezpieczeni. Przedstawialiśmy nasze opracowania i wyliczenia. Mamy i przedstawimy dziś dane, które jednoznacznie wskazują na konieczność uruchomienia oddziału. Mam nadzieję, że będziemy mieli poparcie parlamentarzystów i uda nam się przekonać administrację rządową, że oddział jest potrzebny – mówił prezes szpitala. Jedna z kancelarii prawniczych na zlecenie Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp. W trybie dostępu do informacji publicznej zebrała dane z Wydziału Zdrowia LUW. Dotyczą wykonywania zabiegów na oddziale kardiochirurgii w Nowej Soli w latach 2019 – 2021. Wg. Zarządu lecznicy świadczą one o dysproporcji w wykonywaniu operacji pacjentów z północy regionu. Szef zespołu kardiochirurgów w gorzowskim szpitalu dr n med. Seweryn Grudniewicz dodał, że statystyki i zwykle ludzkie historie przemawiają za uruchomieniem oddziału. – Chęć otwarcia oddziału poprzedziliśmy analizami, potrzeb społecznych i zdrowotnych. Z danych lubuskiego oddziału NFZ jasno wynika, że liczba procedur kardiochirurgicznych na 100 tysięcy mieszkańców jest ponad dwukrotnie mniejsza niż średnia krajowa. Są to dane dramatyczne. Jest to około 30 procedur na 100 tysięcy mieszkańców. To jest dramat. Kierujemy się zdrowiem pacjentów. Jest drastyczna dysproporcja w liczbie operowanych pacjentów między tymi z północy, a tymi z południa województwa. To około 10% na sto tysięcy mieszkańców północy – mówił doktor Grudniewicz.


Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze

Procedury kardiochirurgiczne są bardzo kosztowne. Nieoficjalnie w środowisku medycznym mówi się wręcz o „wykradaniu” sobie między kardiologami a kardiochirurgami procedur. Takie operacje to nie tylko specjalistyczny sprzęt, zespół lekarzy, ale także cały personel typowo kardiochirurgiczny. Wyspecjalizowany tylko do tego typu zabiegów. Oddział w Nowej Soli takim dysponuje i jako jedyny w regionie realizuje kontrakt w tym zakresie. – Nikt nie zamierza rywalizować z nowosolskim oddziałem. Mówimy o równym dostępie do usług dla mieszkańców całego regionu. Dlaczego nie mogą działać dwa? Pyta prezes gorzowskiego szpitala, a my słyszymy w kuluarach, że wtedy trzeba byłoby dzielić się kontraktem. Lepiej zatem – wg. oponentów oddziału w Gorzowie Wlkp. – aby wzmacniać nowosolski i kierować tam więcej pacjentów, bo szpital może ich obsłużyć. – Absurd – mówi prezes szpitala- musimy zwiększać dostępność a nie ją zmniejszać. – Upieranie się przy tym, że Nowa Sól wszystko obsłuży albo jakaś obawa, że chcemy zrobić konkurencję, jest jakimś absurdem – wtórowała poseł Krystyna Sibińska z Koalicji Obywatelskiej i dodała, że o życiu pacjentów kardiochirurgicznych często decydują sekundy. Nie można narażać ich na transport. Senator Władysław Komarnicki z Koalicji Obywatelskiej przytoczył własną historię o tym, jak walczył o życie na stole operacyjnym. – Wtedy także zastanawiali się, gdzie mnie wywieźć. To nie może tak wyglądać. Podobnie jak z PET – CT, jak z geriatrią, musimy znów walczyć o dobro pacjentów i wygramy – mówił senator deklarując swoją pomoc. Jak poinformował skierował do Najwyższej Izby Kontroli wniosek o prześwietlenie nowosolskiego oddziału kardiochirurgii – Kontrakt ma prywatny podmiot, której szefem jest jednocześnie konsultant wojewódzki w tej dziedzinie – dodał senator Komarnicki. – To są potrzeby ludzi, ratowanie życia. To jest nie temat, który dzieli, a łączy. Tutaj nie powinno być miejsca na podział północ i południe, bo chodzi o życie pacjentów – mówiła poseł Anita Kucharska – Dziedzic z Nowej Lewicy. Podczas spotkania z zarządem lecznicy posłanka pytała, czy jest jakaś gwarancja, że po dostarczeniu statystyk dotyczących działania oddziału wojewoda da na jego finansowanie zielone światło. – Żadnych takich gwarancji nie mamy – przyznał z przykrością prezes lecznicy. Tymczasem Elżbieta Płonka, posłanka PiS zapytana przez nas, czy jako lekarz rodzinny z Gorzowa Wlkp. widzi potrzebę uruchomienia oddziału odpowiedziała – Nie widzę. Ja się kieruję danymi funduszu zdrowia, opinią konsultanta wojewódzkiego w tej dziedzinie. To jest bardzo kosztowny oddział. Jeśli szpital wypracował zysk, jeśli ma za co prowadzić oddział bez kontraktu, to zawsze może. Jeśli chodzi o finansowanie to tu jest problem, bo trzeba spełnić pewne wymogi. Zresztą jeśli chodzi o opinie wszystkich decydujących gremiów w tej sprawie, to one są negatywne. Szpital może skorzystać z nadwyżek jako spółka i sfinansować oddział ale na własną odpowiedzialność. Mam też wątpliwości do przygotowania tego zespołu – mówiła posłanka PiS.

Nadal nie przekonaliśmy nie przekonanych – podsumował prezes. Zarząd szpitala zapowiada dalszą walkę o finansowanie poradni i oddziału. Niebawem ruszy akcja informacyjna wśród lekarzy POZ z północy, by kierowali pacjentów do nowo powstałej poradni kardiochirurgicznej w Gorzowie Wlkp.

Udostępnij:

Więcej artykułów

Wyślij wiadomość

Wyślij wiadomość

Skip to content