Gubin i Guben od lat tworzą tzw. euromiasto. Co kryje się pod tą ideą? W 1998 roku wspólna oczyszczalnia ścieków zapoczątkowała szereg wspólnych inwestycji. Jakie są plany na przyszłość? Jak wygląda życie na pograniczu? Jak ważna jest zmieniająca się mentalność polsko-niemiecka w podejściu do współpracy, szczególnie tej samorządowej? Gościem LCI był Bartłomiej Bartczak – burmistrz Gubina.
-Pandemia pokazała, że ta granica nie powinna być zamykana, bo stopień zażyłości jest już dziś tak duży, że jak nagle zamkniemy granice, wprowadzimy kontrole graniczne to dla wielu ludzi całe życie się zmienia. Bo to jest tak, że Polacy mieszkają po polskiej stronie, Niemcy po niemieckiej stronie, Niemcy po polskiej, Polacy po niemieckiej i to się ciągle tak zazębia. Chociażby prezes firmy Tekra mieszka po stronie niemieckiej, natomiast większość pracowników pracuje i mieszka po polskiej stronie. Fabryka materacy jest w Guben, a fabryka mebli tapicerowanych w Gubinie i jedni wożą towary do drugiej firmy. Dziś już to wszystko jest tak zrośnięte w euromiasto, że ciężko sobie to inaczej wyobrazić. Jest trochę jak z tlenem. Wiemy, że jest – oddychamy, ale nagle, jak nam go brakuje, to się dusimy.
Czego mogą spodziewać się w takim razie mieszkańcy obu miast pod kątem przyszłych inwestycji, które mają jeszcze mocniej połączyć Gubin z Guben?
-Mamy wiele projektów, które dzięki pomocy unijnej udało się zrealizować. Docelowo chcemy otwierać kolejne korytarze współpracy, ponieważ my tu na pograniczu najlepiej wiemy, czego potrzeba tak naprawdę w tym pasie przygranicznym. Często z perspektywy Warszawy czy Berlina jest to nie do końca widoczne. Planów jest dużo, chcemy np. ruszyć z dalszymi etapami odbudowy kościoła farnego, chcemy lepiej dopasować istniejące ścieżki rowerowe i je rozbudować, mamy w planie odbudować willę Miesa van der Rohe, czyli potocznie zwaną „willą Wolfa”. Jeśli więc chodzi o kwestie inwestycyjne to, również razem z Guben, pracujemy non stop – podkreślał burmistrz Gubina.
Cała rozmowa: